Tak jak wczoraj – zaznaczamy, że medalistom znów poświęciliśmy osobny tekst, natomiast w tym znajdzie się podsumowanie naszych eliminacji lekkoatletycznych, kajakarskich, czy debiutującej na tych igrzyskach – wspinaczce, w której też mamy swoją reprezentantkę – Aleksandrę Mirosław.
Rozpoczęły się konkurencje w siedmioboju kobiet i dziesięcioboju mężczyzn. Adrianna Sułek ma za sobą już bieg na 100 metrów przez płotki, skok wzwyż oraz pchnięcie kulą i bieg na 200 metrów. Polka zajmuje w tej chwili 13. miejsce na 24 zawodniczki. Najlepiej poszło jej w jednej ze swoich ulubionych konkurencji – skoku wzwyż, gdzie prawie pobiła swój rekord życiowy. W walce o medale pozostało już tylko 21 uczestniczek, odpadła między innymi mistrzyni świata z 2019 roku, czyli Katarina Johnson-Thompson zdyskwalifikowana w biegu na 200 metrów za opuszczenie toru. Walczyła z demonami własnej kontuzji achillesa, ale postanowiła dobiec do mety. Przed nami jeszcze rzut oszczepem, skok w dal i bieg na 800 metrów. W połowie dziesięcioboju jest też Paweł Wiesiołek. Po biegu na 100 metrów, skoku w dal, pchnięciu kulą, skoku wzwyż i biegu na 400 metrów zajmuje dobre 11. miejsce, a jeśli będzie się tak dalej spisywał, to pobije swój rekord życiowy w punktach. Poprawił już życiówkę w biegu na 400 metrów oraz najlepszy wynik z tego sezonu w skoku wzwyż.
Marcin Krukowski dwa miesiące temu w Turku rzucił oszczepem na odległość 89,55. Był to jego rekord życiowy, rekord Polski, a także drugi wynik na świecie w 2021 roku. Więcej ma tylko nieosiągalny Vetter – ponad 96 metrów. Tydzień później wygrał mityng w Orimattila z odległością 86,52 i zapowiadał, że jedzie walczyć do Tokio o złoto. Wyniki na to wskazywały. W eliminacjach rzucił jednak słabiuteńkie 74,65 i zajął piąte miejsce od końca. Nawet ponad 86 metrów dałoby mu tu drugie miejsce. Lepiej od Krukowskiego spisał się nawet Cyprian Mrzygłód, który dwie pierwsze próby spalił, ale trzecie 78,33 dało mu ostatecznie 20. pozycję i oczywiście brak awansu do finału. Mrzygłód rzucał już blisko 85 metrów, ale było to dwa lata temu. Damian Czykier zajął 6. miejsce w swoim półfinale na 110 metrów przez płotki i nie awansował do finału. Musiałby pobiec na poziomie swojej życiówki z 2017 roku, żeby awansować do finału z ostatnim, ósmym czasem. Do finału także nie zdołała awansować Natalia Kaczmarek w biegu na 400 metrów, ale był to bardzo dobry bieg, gdzie zakręciła się przy swojej życiówce. Zwyczajnie tempo i konkurencja były tu za mocne, do awansu brakło około sekundy. Blisko swojego rekordu na 1500 metrów była też Martyna Galant, jednak na finał to nie wystarczyło, ona także odpadła w półfinale. Obie Polki zasługują na pochwałę, bo wyniki blisko życiówki świadczą o bardzo dobrym przygotowaniu do IO.
Wspinaczka sportowa to dyscyplina, która debiutuje na igrzyskach olimpijskich i składa się ona z trzech sekwencji – wspinaczki na czas, tzw. boulderingu oraz prowadzenia. Aleksandra Mirosław to mistrzyni świata w tej pierwszej części z 2018 i 2019 roku i było wiadomo, że w tym będzie mocna. Zabrakło jej 0,01 sekundy do rekordu świata. Organizatorzy wymyślili, że wspinaczka przyjmie formę trójboju, czyli to mniej więcej tak, jakby strzelać z łuku, biegać przez płotki, a później pojedynkować się w zapasach. To oznaczało jedno – uczestnicy musieli się dopasować i spróbować, tak jak Aleksandra, w konkurencjach, których często wcześniej nie uprawiali. Mirosław jest mistrzynią sprintu, ale już do boulderingu nie podeszła i została sklasyfikowana na ostatnim, 20. miejscu. Bouldering polega na przejściu skomplikowanej trasy jak najmniejszą liczbą prób. Prowadzenie to z kolei wspinanie się jak najwyżej w określonym limicie czasu. Tu Polka była przedostatnia. Druga i trzecia sekwencja jest więc bardziej zbliżona do siebie i w obu najlepsza jest Słowenka – Janja Garnbret. Mirosław awansowała jednak do finału z 7. pozycji, ponieważ liczy się iloczym miejsc (1x20x19).
W jedynkach startowały również nasze kajakarki – Maja Walczykiewicz oraz Justyna Iskrzycka. Ta pierwsza pechowo zajęła czwarte miejsce na swoim koronnym dystansie – 200 metrów. Tym razem brała udział w eliminacjach na 500 metrów. Walczykiewicz w swoim wyścigu była trzecia, a Iskrzycka w swoim była druga. Obie zawodniczki wywalczyły więc bezpośredni awans do półfinału i nie musiały się dodatkowo ścigać w ćwierćfinałach. Dorota Borowska z kolei startowała w jedynkach kanadyjek i poszło jej jeszcze lepiej – spokojnie wygrała swój wyścig i także jest już w półfinale. Na Dorotę liczymy, bo to świeżo upieczona mistrzyni Europy właśnie na tym dystansie – 200 metrów, a więc kanadyjkarskim sprincie. Występy naszej zawodniczki na pewno warto śledzić z zaciekawieniem. Amelia Bródka zajęła 17. miejsce w skateboardingowym parku, który polega na robieniu efektownych sztuczek. Było to miejsce czwarte od końca, to też należy dodać. W przypadku Bródki jednak na żadne cuda nie liczyliśmy. Był to raczej występ-ciekawostka, żeby obserwować nową olimpijską konkurencję. Srebro zdobyła Japonka urodzona w 2008 roku. Jowita Wrzesień przegrała swoją pierwszą walkę w zapasach w kategorii do 57 kilogramów z wicemistrzynią Europy z 2019 roku i brązową medalistką mistrzostw Europy z tego roku – Eveliną Nikołową. Bułgarka odadła w półfinale, więc Wrzesień nie dostała się też do repasaży.
Ostrzyliśmy sobie trochę zęby na występy w sprincie w kolarstwie torowym, przede wszystkim Mateusza Rudyka, który przecież sprinterem jest świetnym. W końcu to indywidualny brązowy medalista MŚ i ME z 2019 roku. W sezonach 2017/2018 i 2019/2020 wygrywał też Puchar Świata w sprincie, a tymczasem igrzyska poszły mu fatalnie. Najpierw w eliminacjach zajął 7. miejsce, a więc przeszedł dalej i zmierzył się z 18. Samem Websterem z Nowej Zelandii, utytułowanym sprinterem, ale w drużynie. Zawodnik ten pokonał Polaka w bezpośrednim pojedynku w 1/32 finału. Rudyk wylądował w repasażu, który jednak też przegrał. To o rundę dalej przeszedł Patryk Rajkowski. On pokonał rywala w 1/32, przeszedł dalej i przegrał w 1/16, a później mierzył się w repasażu 1vs1 i odpadł na tym etapie. Z nim jednak aż takich nadziei nie wiązaliśmy. Rudyk rozczarował, bo nie pokonał ani jednego przeciwnika. W keirinie startowały też Marlena Karwacka i Urszula Łoś. Karwacka w swoim wyścigu była piąta, a Łoś trzecia. Dalej przechodziły dwie na sześć, reszta walczyła w repasażach i na tym etapie obie odpadły z rywalizacji w keirinie.
Ostatnio dzieje się dużo, a jutro wcale nie hamujemy. Warto przede wszystkim patrzeć na występy naszych kajakarek, a szczególnie kanadyjkarki – Doroty Borowskiej, która powinna awansować do finału i powalczyć. Zmagania w zapasach rozpocznie też Roksana Zasina, wicemistrzyni Europy z tego roku. Wystartują w eliminacjach też aniołki Matusińskiego, na które bardzo liczymy!