Krzysztofowi Ratajskiemu bardzo słabo poszło na turnieju, który w kalendarzu darta nosi nazwę "mistrzostw Europy". Polak był bezradny w starciu z będącym ostatnio w dobrej formie Dannym Noppertem. Od stanu 2:1 przegrał pięć partii z rzędu i skończyło się na 2:6.
Turniej potocznie nazywany jest mistrzostwami Europy, choć… wcale nimi nie jest. De facto grają tam zawodnicy spoza tego kontynentu. W obecnej edycji są to Simon Whitlock i Damon Heta. Rok temu do półfinału doszedł reprezentant RPA – Devon Petersen. Największą sensacją pierwszej rundy jest porażka wicelidera rankingu, broniącego tytułu sprzed roku Petera Wrighta z anonimem w świecie darta – Florianem Hempelem, który jeszcze kilka lat temu był bramkarzem piłki ręcznej i grał w 2.Bundeslidze. Dodajmy, że był to debiut tego zawodnika w turnieju transmitowanym przez TV i wszedł wyraźnie "z buta". Miał 50% skuteczności przy kończeniu i sensacyjnie wyeliminował faworyta.
Wróćmy jednak do spotkania Krzysztofa Ratajskiego. Mecz zaczął się bardzo niemrawo, ale szczęśliwie dla Polaka, który pierwszego lega skończył dopiero lotką numer 19. Obaj panowie się męczyli przy tarczy. Kiedy grali na bardzo słabym poziomie, to Ratajski jeszcze był w stanie rywalizować, ale później Danny Noppert się rozkręcił. Od stanu, kiedy "Polski Orzeł" prowadził 2:1 – przegrał już wszystko do końca. W całym meczu tylko cztery razy podchodził do podwójnych. Kluczowy moment był przy stanie 2:2, kiedy "Rataj" w swojej kolejce trafił dwukrotnie w 60 i mógł wyzerować licznik ze 140 podwójną 10, ale się pomylił. W całym meczu ani razu nie rzucił 180, a Holender zrobił to czterokrotnie. Nawet, jak Ratajski już w ostatnim zrywie trafił dwa razy z rzędu po 140, to Noppert i tak odpowiedział 180. Holender skończył 60% podwójnych (6/10) i pokazał się ze świetnej strony. We wszystkim był lepszy.
Zamiast kilkunastu turniejów w European Tour tym razem mieliśmy tylko… dwa, co wywróciło ranking do góry nogami. Dodatkowo organizatorzy wymyślili absurdalną regułę, że drugi turniej będzie ceniony wyżej niż pierwszy. Oglądamy tu graczy, którzy przy większej liczbie zawodów nie mieliby na to szans, a nie oglądamy w ogóle zwycięzcy ostatniego wielkiego turnieju World Grand Prix, czyli Jonny'ego Claytona, a także mocnych Dave'a Chisnalla czy Dimitriego van den Bergha. Z dwójką rozstawiony był tu Mensur Suljović, z trójką Brendan Dolan, a z czwórką Michael Smith, co wygląda co najmniej dziwnie. Tylko Gerwyn Price ostał się z jedynką, bo wygrał oba turnieje europejskiego cyklu. Tego, że brakowało kilku mocnych zawodników przez nie do końca uczciwy system kwalifikacji nie wykorzystał Ratajski, by piąć się w rankingu. Trzeba jednak powiedzieć, że miał trochę pecha w losowaniu, trafiając na półfinalistę World Grand Prix – Danny'ego Nopperta.