Skip to main content

Krzysztof Ratajski zadebiutował w turnieju Masters, ale o tym meczu będzie chciał jak najszybciej zapomnieć. Simon Whitlock pokonał Polaka 6:2 i bez trudu przeszedł do dalszej fazy.

"Polish Eagle" zrobił fantastyczną reklamę dartowi, zainteresował publiczną telewizję, która wykupiła prawa do turniejów PDC, wiele mediów pisało o jego sukcesie, był też gościem w Kanale Sportowym. Po świetnych mistrzostwach świata, w których to obudził apetyt na darta w naszym kraju, trochę ostrzyliśmy sobie zęby. Tym bardziej, że Polak grał z Whitlockiem, którego w tamtym turnieju zdeklasował. Tym razem jednak nie kończył podwójnych, w ogóle nie korzystał z błędów rywala i był łatwym rywalem dla popularnego "Czarodzieja", jak nazywany jest właśnie numer 19. w rankingu. Do tego w ogóle nie siedziała mu "60".

Formuła tego turnieju różni się od mistrzostw świata tym, że mecze są tutaj po prostu krótsze, no i grać może w nim TOP24 rankingu PDC. TOP8 zaczyna od ćwierćfinału, a pozostali mierzą się o wejście do niego w boju do sześciu wygranych legów. Przykładowo – sześć wygranych legów w meczu Ratajskiego z Clemensem na MŚ – oznaczało dopiero dwa wygrane sety, a więc połowę zdobyczy potrzebnej do awansu, a nie należy zapominać, że i rywal zdobywał swoje sety. Tutaj sześć wygranych legów po prostu oznacza koniec zabawy. Bez żadnych setów. Ratajski źle zaczął, kiepsko punktował i nie miał szans się odbudować, bo mecz w pierwszej fazie turnieju Masters jest po prostu za krótki.

Polak marnował swoje okazje na przełamanie przeciwnika – zarówno w pierwszym legu, jak i w trzecim, a sam dał się przełamać w drugim. Nie kończył podwójnych i cierpiał, bardzo szybko przegrywając już 0:3. A już najgorsze było to, że nawet kiedy Whitlock fatalnie zagrał w tym trzecim legu i Ratajski miał trzy lotki na łatwe double 16, to i tak je zmarnował. To był słabiutki mecz w jego wykonaniu. Polski zawodnik tylko raz zanotował maksa, ale też prawie w ogóle nie rzucał nawet 140 punktów, bodaj trzy razy. Z taką formą nie ma co liczyć na sukces w zawodach z tak krótkim formatem.

Cóż, pozostaje nam śledzić dalsze losy tego turnieju na TVP Sport, skoro jest taka możliwość. Szkoda, że już bez Krzysztofa Ratajskiego

Related Articles