
Karuzela Pucharu Świata w skokach narciarskich po raz drugi w tym sezonie melduje się w Polsce. Po inauguracyjnych konkursach w Wiśle, teraz pora na rywalizację na dużo bardziej sędziwej, choć przecież przebudowanej skoczni w Zakopanem. W piątek, sobotę i niedzielę obejrzymy poczynania skoczków z całego świata na Wielkiej Krokwi. W piątek treningi i kwalifikacje, w sobotę drużynówka, a w niedzielę wisienka na torcie – konkurs indywidualny.
Sobotnie skakanie w drużynach to już ostatni drużynowy konkurs przed Igrzyskami Olimpijskimi w Pjongczangu, więc można go potraktować na poły jako przedolimpijską próbę generalną. Polacy w Korei będą wśród faworytów do złota – nie może być inaczej, bo biało-czerwoni są aktualnymi mistrzami świata, a rok temu sięgnęli także po raz pierwszy w historii po Puchar Narodów. Ten sezon zdominowali jednak Norwegowie, którzy wygrali wszystkie dotychczasowe konkursy, włącznie z tym na Mistrzostwach Świata w lotach. W Pucharze Narodów „Wikingom” po piętach depczą Niemcy, a Polacy punktowo daleko w tyle zajmują 3. lokatę, z równie bezpieczną przewagą nad czwartą Austrią. Być może jednak zgodnie z zapowiedziami trenera Stefana Horngachera, szczyt formy naszych skoczków przyjdzie dopiero na początek lutego i Pjongczang. Póki co niemal wszystko na swoich plecach dźwiga Kamil Stoch, indywidualnie lider klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Dawid Kubacki jest 12, Piotr Żyła 16, a Stefan Hula 16.
Dobry występ na dobrze znanej skoczni, przed własną publicznością, na pewno mógłby być dodatkowym zastrzykiem energii i pozytywnym bodźcem dla naszej drużyny, która w Korei na pewno nie zadowoli się tylko podium. Faworytem w Zakopanem pozostają jednak Norwegowie, dla których zwycięstwo oznaczać będzie wyrównanie rekordu Austrii, która w na przełomie lat 2010 i 2011 wygrała sześć konkursów drużynowych z rzędu. Norwegowie aktualnie mają na koncie pięć kolejnych wiktorii. Trzeba jednak pamiętać, że w Zakopanem nie zameldował się Daniel-Andre Tande, lider norweskiej drużyny, świeżo upieczony mistrz świata w lotach. Powodem jest zatrucie pokarmowe.
Warto zauważyć, że Polacy nie wygrali jeszcze drużynówki przed własną publicznością, a w zeszłym, tak udanym przecież sezonie, w Zakopanem triumf święcili Niemcy. Biało-czerwoni stawali na podium jednak w ośmiu z dziewięciu ostatnich konkursów drużynowych, więc można mówić o pewnego rodzaju stabilizacji, którą zapewnił trener Horngacher.
Dla Kamila Stocha, naszego lidera, ważniejszy będzie zapewne niedzielny konkurs indywidualny. Przewaga Stocha w „generalce” Pucharu Świata jest nieduża, a Richard Freitag w Oberstdorfie pokazał, że po kontuzji z Turnieju Czterech Skoczni nie ma już śladu, za to wysoka forma została utrzymana. Kto pojedzie do Willingen w żółtej koszulce lidera cyklu? Trudno wyrokować, skoro Stoch ma tylko 22 punkty więcej niż jego główny konkurent.
Stoch to jednak główny faworyt niedzielnego konkursu i nie może być inaczej – skacze na doskonale znanym sobie obiekcie, na którym oddał tysiące skoków i wygrał już cztery konkursy. Tyle samo zwycięstw na Wielkiej Krokwi ma Adam Małysz, a lepszy jest tylko Gregor Schlierenzauer – triumfował tu pięć razy. Być może w niedzielę Stoch wyrówna osiągnięcie Austriaka. Kamil przystępuje do konkursu jako zwycięzca czterech ostatnich zawodów na dużej skoczni – wszystkie cztery odbywały się w ramach Turnieju Czterech Skoczni. Po tym karuzela PŚ zahaczyła o loty narciarskie, a następnie ustąpiła Mistrzostwom Świata w lotach.