Skip to main content

Przed sobotnim konkursem na normalnej skoczni liczyliśmy po cichu, że wyzwanie Halvorowi Egnerowi Granerudowi rzuci Dawid Kubacki lub Kamil Stoch. Nikt raczej nie przewidywał sukcesu Piotra Żyły. Tymczasem niespodziewanie to właśnie Żyła zdobył złoto. Podium uzupełnili Karl Geiger i Anze Lanisek. Granerud został największym przegranym, zajmując 4. miejsce.

Do pewnego momentu pierwsza seria układała się dość przewidywalnie. Kolejni, teoretycznie coraz lepsi skoczkowie, osiągali coraz to lepsze rezultaty. Po swoim skoku na 105 metrów na prowadzeniu zameldował się Żyła, ale można było sądzić, że kolejni zawodnicy jeszcze poprawią i tak wyśrubowany wynik Polaka. Jednak w końcówce pierwszej serii nastąpiło wyraźne tąpnięcie. O ile Dawid Kubacki swoją próbą na 102 metry zameldował się jeszcze w czołówce, o tyle Robert Johansson, Kamil Stoch, Markus Eisenbichler i Granerud nie załapali się nawet na pierwszej dziesiątki! Stoch był 23., całkowicie wypisując się z walki o podium. Szesnasty Granerud mógł jeszcze liczyć na cudowną pogoń, w stylu Kubackiego i właśnie Stocha sprzed dwóch lat w Seefeld.

I rzeczywiście lider Pucharu Świata w swoim drugim skoku poszybował na odległość 103 metrów. Objął prowadzenie, którego bardzo długo nie oddawał. Kolejni zawodnicy skakali stanowczo za krótko. Scenariusz konkursu w Seefeld stawał się coraz bardziej realny. Zadaniu nie sprostał nawet Kubacki, który wygrywając serię próbną zasygnalizował medalowe aspiracje. W końcu czwarty po pierwszej serii Geiger pokonał Graneruda. Kolejny Ryoyu Kobayashi spalił się i wypadł poza pierwszą dziesiątkę. Potem na belce zasiadł drugi po pierwszej serii Lanisek. Skok na 101 metrów nie pozwolił mu na wyprzedzenie Geigera – zabrakło 0.7 pkt. Słoweniec był drugi. Wszystkim pozostało czekanie na skok Piotra Żyły.

34-latek z Cieszyna wytrzymał ciążącą na nim presję. Poszybował na odległość 102.5 metra i o ponad 3 punkty pokonał Geigera. Tym samym zepchnął też Laniska na 3. pozycję, a Graneruda poza podium. Po chwili utonął w objęciach swoich kolegów. Do tej pory na ogół to on biegł pierwszy z gratulacjami do Stocha lub Kubackiego. Teraz role się odwróciły.

Żyła osiągnął największy sukces w swojej karierze. Do tej pory miał medale w drużynie oraz indywidualny brąz z MŚ w Lahti w 2017 roku. Wczorajsze złoto to jednak wisienka na torcie. Pieczęć na udanej karierze. Karierze mistrza, bo tak należy już tytułować sympatycznego polskiego skoczka.

Jak ocenić pozostałych biało-czerwonych? Kubacki sam mówi o drobnych błędach na progu, które kosztowały go medal. W serii próbnej odpalił petardę, pokonując Graneruda. Tym samym pokazał, jakie drzemią w nim możliwości. Stoch niestety wciąż nie ustabilizował formy. Co kilka skoków odlatuje w swoim stylu, ale większość prób jest obarczona błędami. Po drugim skoku, równie słabym jak pierwszy, na twarzy Kamila widać było rezygnację. 22. miejsce mówi samo za siebie. Andrzej Stękała wszedł do drugiej serii, ale to wszystko. Klemens Murańka zakończył konkurs na jednym skoku. Generalnie więc poza Żyłą powodów do hurraoptymizmu nie ma.

Dwa słowa warto poświęcić Granerudowi, który paradoksalnie może okazać się największym przegranym tego sezonu. Mimo że jest obecnie absolutnie najlepszym skoczkiem, przegrał już mistrzostwo świata w lotach, przegrał Turniej Czterech Skoczni, a wczoraj skończył poza podium pierwszy konkurs Mistrzostw Świata w Oberstdorfie. Przed nim jeszcze w piątek zawody na dużej skoczni, a do tego dwie drużynówki – jedna mieszana (już dziś) i jedna klasyczna, w sobotę. Jednak nie miejmy złudzeń – najważniejsze są osiągnięcia indywidualne. Jeśli w piątek Norwegowi się nie powiedzie, jedynym skalpem sezonu zostanie dla niego Kryształowa Kula.

Related Articles