Skip to main content

Gregor Schlierenzauer oficjalnie zakończył karierę skoczka w wieku 31 lat. Mówiło się, że to złote dziecko skoków narciarskich i rzeczywiście takim był, bo w końcu byle kto nie zostaje rekordzistą pod względem zwycięstw w Pucharze Świata. Ostatnie lata to jednak pasmo niepowodzeń.

Gregor Schlierenzauer miał potencjał, by być gigantem skoków narciarskich i wyśrubować rekord zwycięstw do takiej liczby, jakiej nikt pewnie nie doskoczyłby w ciągu 100 lat. Jako 16-latek zachwycił wszystkich jeszcze przed Turniejem Czterech Skoczni, wygrywając konkursy w Lillehammer i w Engelbergu. Jako dzieciak stał się kandydatem do zwycięstwa w tym prestiżowym turnieju. Finalnie skończył jako drugi, tuż za Andersem Jacobsenem, ale i tak był zjawiskiem, w które wpatrzeni byli fani skoków. Młody, przebojowy, zdolny do rekordów. A przede wszystkim pewny swoich umiejętności, trochę arogancki, świadomy wielkości. Jednych irytował, innych zachwycał. Nastoletnią i przebojową formę utrzymywał przez kilka sezonów.

Jego ostatnia wygrana to 2014 rok. Właśnie wtedy skończył się Gregor Schlierenzauer. A miał przecież… 24 lata! Oglądanie go w kolejnych edycjach Pucharu Świata było bolesne. Maleńka nadzieja pojawiła się dwa lata temu, kiedy po popadnięciu w zapomnienie – nagle zaczął regularnie punktować, a w Niżnym Tagile był nawet czwarty. Poprzedni sezon to jednak tylko 8 punktów i po ciężkiej kontuzji dał sobie spokój. Tak naprawdę skacząc w czołówce do 24. roku życia i tak stał się rekordzistą pod względem zwycięstw w Pucharze Świata. Tych uzbierał w sumie 53, bijąc rekord Mattiego Nykanena. Problem z nim jest taki, że miał ten rekord zmiażdżyć i przebić setkę, a wyprzedził Fina o "zaledwie" siedem wygranych. Dla uściślenia warto dodać, że Adam Małysz i Kamil Stoch mają takich wygranych po 39.

Kiedy Schlierenzauer był w formie, to nie było na niego mocnych. A był w formie szczególnie w czasach nastoletnich. Pierwszą Kryształową Kulę zdobył w wieku 19 lat, drugą w wieku 23 lat. Trzykrotnie był też wicemistrzem w klasyfikacji ogólnej. Dwa razy wygrał Turniej Czterech Skoczni. Czego mu brakuje? Na pewno spektakularnego sukcesu na igrzyskach, bo w Vancouver przegrał dwa razy z Siminem Ammannem i Adamem Małyszem, zdobywając po brązie na skoczni dużej i normalnej. Odbił sobie za to złotem w drużynie. Później młodzieńcza fantazja gdzieś uleciała, a wszelkie próby powrotu kończyły się tylko nadziejami, czasami rozbudzonymi bardziej, a czasami tylko trochę. Przestał być zjawiskiem, "Schlierenzaueromania" ucichła.

W wieku 20 lat był już fenomenem. Niby osiągnął przecież tak wiele w świecie skoków narciarskich, a i tak pozostaje niesmak, że swojego potencjału nie wykorzystał. Wykończyły go kontuzje, a głowa nie była w stanie dojechać. Sam gonił swój ogon. W 2016 roku zerwał więzadło krzyżowe podczas jazdy na nartach w Kanadzie. W tym roku znów zerwał więzadło podczas treningu w Pucharze Interkontynentalnym. Nie znalazł się w kadrze Austrii na sezon 2021/22, a mimo to nie miał zamiaru się poddawać. Po kilku miesiącach rehabilitacji przyszła jednak refleksja, że czas odpuścić: – To nie jest łatwa decyzja, ale czuję, że to właściwy moment, żeby ją podjąć. Skoki dały mi wiele przyjemności i doświadczenia. To była wyjątkowa i intensywna emocjonalnie podróż, ale teraz będzie ona przebiegać inaczej.

Każdy koniec to nowy początek. Właśnie tak to wszystko spuentował. W sumie ładnie. Zdobyte medale zostaną już na zawsze.

Related Articles