Skip to main content

Rosja stała się światowym wyrzutkiem. Nic dziwnego – minął tydzień od kiedy decyzją Władimira Putina Federacja Rosyjska najechała niepodległy kraj – Ukrainę. I nic dziwnego, że z dnia na dzień kolejne państwa zaczęły reagować, nakładając na Rosję rozmaite sankcje. Nie ominęło to świata sportu. Ba, wydaje się, że domino dopiero poszło w ruch.

Zaczęło się od piłki nożnej. Przynajmniej w przestrzeni publicznej, bo bodaj jako pierwsi zareagowali nasi niepełnosprawni rugbiści na wózkach, którzy odmówili gry przeciwko Rosji. Efekt? Walkower przeciwko naszym. Taka porażka to jednak moralne zwycięstwo.

Dziś bowiem świat stoi przed wyzwaniem. Tym wyzwaniem jest sekowanie Rosji w każdy możliwy sposób. Ma to być wyraz dezaprobaty wobec mordowania niewinnych ludzi w imię bezsensownej wojny. Agresja Rosji musi spotkać się z reakcją świata – także świata sportu. I spotyka się.

Czym zawinili sportowcy? Tak pytają niektórzy. To oczywiste, że w większości przypadków niczym, choć trafili się już i tacy idioci, którzy szerzą rosyjską propagandę, że to nie wojna a misja, która ma zaprowadzić na Ukrainie porządek. Generalnie nie chodzi jednak o winę czy jej brak poszczególnych sportowców. Chodzi o sprzeciw. Chodzi o to, by nie rywalizować z Rosją na arenach sportowych. By nie słuchać ich hymnu. Nie oglądać ich flagi. Rosjanie – zarówno sportowcy, jak i zwykli obywatele – muszą poczuć, że dzieje się coś złego. Musi do nich dojść, że rządzi nimi szaleniec i zbrodniarz. Jeśli część z nich zrozumie to dlatego, że nie obejrzy w akcji swojego ulubionego piłkarza, koszykarza czy tenisisty? To dobrze. Taki właśnie ma być cel.

Wielu Niemców po II Wojnie Światowej umywało ręce od odpowiedzialności. To przecież naziści z Adolfem Hitlerem na czele o wszystkim decydowali, a nie zwykli obywatele. To jednak półprawda, by nie powiedzieć dosadniej. Za każdą władzą stoi suweren. Ludzie mogą wypowiedzieć swoje posłuszeństwo, gdy władza łamie podstawowe prawa człowieka i za nic ma elementarną przyzwoitość. Niestety, Niemcy nie reagowali gdy Hitler wprawił w ruch wojenną machinę, a potem gdy naziści tworzyli fabryki śmierci w postaci obozów. Być może było już za późno na reagowanie.

W przypadku Rosji jest jeszcze czas. Można, a nawet trzeba, wszelkimi środkami próbować uderzyć w reżim Putina. Zdyskredytować, obnażyć, ośmieszyć. Pokazać, że nie jest już partnerem do rozmów. Szkoda, że w ogóle nim był, bo przecież Ukraina to nie pierwszy, choć na pewno najpoważniejszy, „wybryk” rosyjskiego prezydenta. Sankcje ekonomiczne spadające na Rosję zbierają pierwszy plon. W swoich portfelach odczuwają je zarówno oligarchowie, jak i szarzy obywatele. Rubel za chwile będzie wart tyle co serwetka. To powinno przemówić do milionów ludzi. Sankcje nakładane na sportowców mogą frustrację spotęgować.

Przecież za trzy tygodnie reprezentacja Rosji miała walczyć w Moskwie w meczu barażowym z Polską o awans do Mistrzostw Świata – jednej z najważniejszych imprez na świecie. Nie powalczy. Tutaj wracamy do początku tekstu. Piłka nożna wyznaczyła trend, choć FIFA i UEFA zdążyły się po drodze skompromitować swoimi śmiesznymi decyzjami. W końcu pod naciskiem wielu federacji, wśród których Polska była jednym z liderów opinii, władze piłkarskie się ugięły i zdecydowały o dyskwalifikacji wszystkich rosyjskich klubów oraz drużyny narodowej. Polska dostała wolny los do finału baraży. Dziś trzeba się cieszyć jednak nie z tego, a z faktu, że Rosja dostała po tyłku. Zasłużyła.

Codziennie słyszymy o kolejnych dyscyplinach sportu, w których Rosję spotykają podobne sankcje. W ostatniej chwili rosyjscy sportowcy dostali „bana” na udział w paraolimpiadzie. Rosja straciła prawo organizacji kilku ważnych imprez – m.in. finału piłkarskiej Ligi Mistrzów, finałów siatkarskich Mistrzostw Świata czy Grand Prix Formuły 1.

Niektórzy wciąż się opierają – tutaj można wskazać tenisowe federacje. Nic dziwnego, to twardy orzech do zgryzienia, bo w światowej czołówce aż roi się od Rosjan. Dość powiedzieć, że liderem rankingu ATP jest od niedawna Danił Miedwiediew. W czołowej „10” jest także Andriej Rublow, a kolejnych dwóch zawodników z Rosji zajmuje miejsca w trzeciej dziesiątce. Jak na razie nie mogą grać jedynie pod flagą swojej ojczyzny. Możliwość grania pod własną flagą straciły również czołowe tenisistki z Białorusi i Rosji, czyli Aryna Sabalenka, Anastasija Pawluczenkowa i Victoria Azarenka. Świat domaga się poważniejszych sankcji, czyli krótko mówiąc wykluczeń. Dla tenisowych włodarzy to jednak problem, bo przecież Rosjanie obsadzają najbardziej dochodowe turnieje. Sprawa jest w ogóle dość złożona, bo np. Miedwiediew czy Rublow wyrazili sprzeciw wobec wojny.

Wobec wojny, ale już niekoniecznie wobec Putina. Wyraźnie widać, że wielu sportowcom brakuje odwagi, by jasno opowiedzieć się po właściwej stronie. By skrytykować prezydenta i decydentów, którzy zgodzili się na tę inwazję. „Nie dla wojny” to hasło, które niewiele znaczy. Przecież każdy normalny człowiek chce pokoju i nie chce by umierały niewinne dzieci, ich matki czy ojcowie. Każdy, ale nie Putin. Wstawianie na swoje media społecznościowe tego typu komunikatów to oczywiście wyraz dobrej woli i rozsądku, ale również niezbyt daleko posunięty akt odwagi.

Mocno na temat chwiejnej postawy rosyjskich żużlowców (ale można to odnieść także do innych sportowców) wypowiedział się w swoim felietonie znany komentator speedway’a – Tomasz Dryła. Tekst do przeczytania TUTAJ. Sezon żużlowy za pasem i temat startu Rosjan w polskiej lidze staje się coraz bardziej palący. Mowa bowiem o czołowych jeźdźcach ligi – braciach Łaguta, Emilu Sajfutdinowie czy Hlebie Czugunowie. Część z nich ma polską licencję, ale to przecież Rosjanie z krwi i kości, startujący w barwach Sbornej w międzynarodowych imprezach. Drużyny, które zakontraktowały tych zawodników w przypadku ich ewentualnej dyskwalifikacji mocno stracą na jakości sportowej. Pytanie tylko, czy to jest w tym momencie najważniejsze. Czy żużlowcy mają dostać zielone światło, tylko dlatego, że są świetni w tym co robią? A może równie świetnie powinni stanąć po stronie dobra i skrytykować rosyjskie władze. Zresztą, temat dobrze wyczerpał redaktor Dryła.

Sytuacja jest dynamiczna – zarówno na Ukrainie, jak i w świecie sportu. Codziennie zalewają nas kolejne informacje. Ciekawe, ile jeszcze sankcji spadnie na rosyjski sport, a które dyscypliny ugną się pod siłą pieniądza, uznając, że przecież to nie wina sportowców…

Related Articles