Skip to main content

Konkursy Pucharu Świata w Ruce pisały już różne historie, których tłem często były warunki atmosferyczne. I tym razem wiatr trochę namieszał, choć to nie jedyny czynnik, który wpłynął na tak dziwny weekend.

Już piątkowe kwalifikacje przyniosły duże zaskoczenie. Halvor Egner Graderud, triumfator zeszłorocznego Pucharu Świata, ale także ostatniego konkursu w Niżnym Tagile, skoczył tak krótko, że nie zakwalifikował się do sobotniego konkursu! Beneficjentem wtopy Norwega okazał się Aleksander Zniszczoł, który dzięki temu wszedł do zawodów z 50. miejsca. W kwalifikacjach z biało-czerwonych przepadł jedynie Stefan Hula (52. miejsce). Gdyby przed kwalifikacjami ktoś mu powiedział, że wyprzedzi o jedną pozycję Graneruda, pewnie brałby to w ciemno.

Sobotnie skakanie na Rukatunturi wygrał zwycięzca piątkowych kwalifikacji – Ryoyu Kobayashi. Japończyk jest w wybornej formie. Po pierwszej serii przegrywał wprawdzie z Anże Laniskiem, ale w drugiej skoczył trzy metry od dalej od Słoweńca i z przewagą ponad 5 pkt wygrał konkurs. Na podium uplasował się także Markus Eisenbichler. Niemcy od początku sezonu są w dobrej formie. W pierwszej dziesiątce było ich trzech.

Czas powiedzieć, a raczej napisać, coś o Polakach. Kamil Stoch zajął 8. miejsce i po dobrych piątkowych skokach w treningach po raz kolejny potwierdził, że z naszej kadry jest najbliżej optymalnej formy. Najbliżej, co nie znaczy blisko. Do Kobayashiego Stoch stracił ponad 40 punktów. Niby więc przeciętnie, ale na tle pozostałych Polaków i tak znakomicie. Piotr Żyła zajął 23. miejsce, Dawid Kubacki 33., Aleksander Zniszczoł 37., a Andrzej Stękała 38. Jakub Wolny wyprzedził tylko Andersa Fannemela i dwóch zdyskwalifikowanych skoczków.

Wiadomością dnia w niedzielę był pozytywny wynik testu na koronawirusa u… Kobayashiego. Japończyk tym samym został wyeliminowany z konkursu jeszcze przed kwalifikacjami. Kwalifikacjami, których nie przeszedł ponownie Granerud! Tym razem obrońca Kryształowej Kuli wylądował na 106. metrze i 58. pozycji. Hula był oczko niżej, Stękała cztery miejsca wyżej, ale obaj również bez awansu do konkursu.

Niedzielne zawody okazały się popisem Laniska. W pierwszej serii „huknął” on aż 147 metrów, osiągając rekordową notę w historii Pucharu Świata – 170.1 pkt. Wyższej w konkursie indywidualnym na dużej skoczni jeszcze nie było! Ale za plecami Słoweńca czaił się groźny Eisenbichler. Strata Cene Prevca i Geigera była ciut większa, ale też do zniwelowania. Polskich kibiców ucieszył Piotr Żyła, który odpalił aż 140 metrów, co dało mu miejsce w pierwszej dziesiątce. Niestety, tylko po pierwszej serii.

 W drugiej Żyła skoczył zaledwie 112 metrów i spadł na… 27. miejsce. Najlepszym z biało-czerwonych w tym dniu został Jakub Wolny, który po dwóch niezłych skokach uplasował się na 23. miejscu. Pozostali… poza drugą serią! Stoch znów dużo słabszy w niedzielę niż w sobotę i piątek – tym razem zajął 41. miejsce. Za nim byli Zniszczoł i Kubacki. Istny dramat.

Lanisek obronił przewagę, choć ledwo co. Skoczył aż 7 metrów krócej niż Geiger. Niemiec finalnie przegrał ze Słoweńcem o 1.6 punktu, czyli mniej niż metr. Podium uzupełnił Eisenbichler. Cała trójka jest też na podium klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Tu prowadzi Geiger, a Lanisek przedziela dwóch Niemców. Kobayashi zajmuje 4. miejsce, choć byłoby ono na pewno wyższe gdyby nie fakt, że stracił już dwa konkursy, w tym jeden nie ze swojej winy.

O miejscach Polaków nawet szkoda wspominać. Przed nami konkursy w Wiśle – drużynowy i indywidualny. Trudno wierzyć w nagłą eksplozję formy, ale jeśli nie będzie choćby drobnej zwyżki, trzeba będzie bić na alarm. Tak marnych wyników naszych zawodników nie pamiętamy od dawna.

Related Articles