Takiego finału sezonu w polskich skokach się nie spodziewaliśmy. Trener Michal Dolezal został poinformowany o nieprzedłużeniu umowy na kolejny sezon, co rozpętało istną burzę.
Pogłoski o tym, że Dolezal nie będzie trenerem skoczków w przyszłym sezonie pojawiały się od dłuższego czasu. Trudno się dziwić. Ten sezon nie był udany, a w zestawieniu z poprzednimi sezonami, był wręcz katastrofalny. Kilka pojedynczych przebłysków, w tym podium Dawida Kubackiego na normalnej skoczni w Pekinie, nie może zatrzeć ogólnego obrazu. Beznadziejny Turniej Czterech Skoczni, słabe występy w Pucharze Świata, przegrane Mistrzostwa Świata w lotach. Ani jeden z polskich skoczków nie załapał się do czołowej „dziesiątki” klasyfikacji generalnej sezonu, a to mówi samo za siebie. Kibice od dawna domagali się zwolnienia Dolezala. I podczas weekendu w Planicy klamka zapadła.
– Zadecydowałem i chciałem oficjalnie ogłosić, że umowa ze mną nie będzie przedłużona. To wyszło można powiedzieć z dwóch stron – powiedział Czech w rozmowie z Eurosportem po piątkowym konkursie na Letalnicy. Efekt? W sobotę i niedzielę „starszyzna” kadry w osobach Kamila Stocha, Dawida Kubackiego i Piotra Żyły nie szczędziła słów krytyki dla decyzji PZN. Tak ostrej i jednoznacznej reakcji zawodników nie spodziewał się chyba nikt. Wystarczy spojrzeć.
– Trzeba nazywać to po imieniu. Trener został poinformowany, że nie przedłuży się z nim umowy, co moim zdaniem nie jest dobrym posunięciem – wypalił Stoch. – Nas w ogóle nie zapytano o zdanie. Takie rozmowy miały być po Planicy, ale nie powiedziano nam, że jeszcze przed Planicą zostaną podjęte decyzje i te rozmowy nie będą już wtedy miały sensu – dodał.
Wtórował mu Kubacki. – To spora zagadka dla nas wszystkich. Też dużo o tym wszystkim myślałem. Nie chcę nikomu wytykać palcem winy. Mam w głowie obraz, dlaczego stało się, tak jak się stało. Zostajemy na lodzie. Nie mamy trenera, nie wiemy, czy go będziemy mieć – powiedział brązowy medalista z Pekinu.
Nie patyczkował się również żyła. – Szkoda słów na to co związek robi – uderzył mistrz świata z Oberstdorfu. – Z mediów wiem, że na innych trenerów związku nie stać. Naszego zwolnili. Wiadomo, sezon był gorszy, ale motywacja i chęć do pracy cały czas były – komentował Żyła.
O tym, że atmosfera na linii PZN – skoczkowie nie jest najlepsza mówiło się zresztą nie od wczoraj. Generalnie środowisko skoków jest pełne koterii, podgrupek i wzajemnych trudnych relacji. Ktoś pokusił się nawet – pół żartem, pół serio – o nakreślenie mapy „kos i zgód” w polskich skokach.
Mapa konfliktu w polskich skokach . Wybaczcie prostotę. #Małysz #Stoch #Sobczyk #Kubacki #Tajner#skokoholicy #skijumpinfamily pic.twitter.com/g3nzMfL7UG
— Mateusz Leleń (@LelenMat) March 27, 2022
W trakcie weekendu Planicę opuścił Adam Małysz. Dyrektor PZN poczuł się dotknięty atakami ze strony zawodników. – Czułem się tam okropnie. Dostawałem z jednej i drugiej strony po policzku – powiedział w poniedziałek w programie Misja Sport czterokrotny zdobywca Kryształowej Kuli. – My nie chcieliśmy wchodzić w jakikolwiek konflikt z zawodnikami czy ze sztabem. Pierwsza decyzja była taka, że trener jest zaproszony do PZN, potem jest wręczenie nagród za igrzyska. Miał się potem udać do PZN, gdzie byłoby mu przekazane, jaka jest decyzja. Michal bardzo nalegał, że musi to wiedzieć wcześniej, bo ma propozycje z innych krajów. Ja powiadomiłem PZN, był wiceprezes Wojtek Gumny, który konsultował sprawę z zarządem. Poinformowaliśmy trenera, że kontrakt nie zostanie przedłużony, po czym rozpętała się wojna – dodał Małysz.
Małysz zapowiedział, że PZN planuje jeszcze spotkanie z zawodnikami, które ma podsumować sezon. Stwierdził jednak, że jeśli wszystko ma się odbywać w takiej atmosferze jak w Planicy, to on się na to nie pisze. Sprawa jest rozwojowa. Póki co milczy prezes PZN, Apoloniusz Tajner. Na słoweński finał Pucharu Świata nie pojechał z powodu koronawirusa. Ale czy była to choroba dyplomatyczna czy faktycznie prezes miał dodatni wynik? Tego nie wiadomo. Mówi się, że Tajner to specjalista od łagodzenia konfliktów i być może to na jego barki spadnie gaszenie pożaru.
Jaka przyszłość czeka nasze skoki? Na pewno konflikty martwią, ale pamiętajmy, że w zeszłym sezonie sporo złego wydarzyło się w kadrze Słowenii, a potem okazało się, że takie katharsis było najwyraźniej potrzebne. Końcówka tego sezonu pokazała potencjał słoweńskiej reprezentacji. Być może i u nas po burzy zaświeci słońce. Kluczem wydaje się znalezienie odpowiedniego kandydata na stanowisko trenera. Bez tego niewykluczone, że Kamil Stoch po prostu zrezygnuje z dalszego skakania, co zresztą już zasugerował w mediach.