W słowackiej Żarnowicy rozegrano wczoraj turniej Grand Prix Challenge. Rozegrano z bardzo dobrym skutkiem dla Polaków. W czołowej trójce, która uzyskuje awans, znalazło się dwóch biało-czerwonych. Niedużo do szczęścia zabrakło Januszowi Kołodziejowi, ale i jego wypadku sprawa nie jest jeszcze zamknięta.
Grand Prix Challenge to nic innego jak finał eliminacji do kolejnego, przyszłorocznego cyklu Grand Prix. Trzech najlepszych zawodników dostaje stałą przepustkę do ścigania w elicie. Żarnowica była już 17. miejscowością, w której rozegrano Grand Prix Challenge. Na starcie stanęło tradycyjnie 16 zawodników, w tym aż czterech Polaków. Nie zabrakło także stałych uczestników cyklu w tym sezonie, którzy chcieli dobrym występem w Challenge zabezpieczyć się na wypadek zajęcia zbyt niskiej pozycji w „generalce” tego sezonu. Tak uczynili Max Fricke i Robert Lambert. W stawce znalazł się nawet były mistrz świata z 2012 roku, Chris Holder.
Turniej trzymał w napięciu do samego końca. Żaden z zawodników nie zbliżył się do kompletu punktów. Najlepiej zaczął Martin Smolinski, który po dwóch seriach miał 6 punktów jako jedyny. Potem jednak nie przywiózł już żadnej trójki i finalnie wylądował na 5. miejscu. Najlepiej punktowali Paweł Przedpełski i Max Fricke. W biegu dodatkowym rozstrzygnęli między sobą kwestię 1. miejsca, która była już wyłącznie formalnością. Lepszy był Przedpełski.
Zawodnikowi toruńskiego Apatora warto poświęcić osobny akapit. Zalicza on bowiem najpiękniejszy tydzień swojego życia. We wtorek urodziła mu się córka, a w sobotę uzyskał awans do cyklu Grand Prix 2022. 26-latek do tej pory jeździł w elicie wyłącznie jako dzika karta na pojedynczych turniejach. Teraz czeka największe wyzwanie w karierze. Ma sporo czasu by się do niego odpowiednio przygotować.
Za plecami Przedpełskiego i Fricke zawody ukończył Patryk Dudek. 11 punktów pozwoliło mu zająć 3. miejsce i zapewnić sobie powrót do Grand Prix. W 2017 „Duzers” został wicemistrzem świata, więc dla niego SGP to nie pierwszyzna. Dwukrotnie wygrywał pojedyncze turnieje – w 2017 roku w Toruniu, rok później w Krsko.
Tuż za podium w Żarnowicy był trzeci z biało-czerwonych, Janusz Kołodziej. Teoretycznie więc Kołdi jest bez awansu do Grand Prix 2022. Teoretycznie. W praktyce bowiem jeśli Max Fricke zajmie w tegorocznym cyklu miejsce gwarantujące udział w kolejny SGP (czołowa szóstka), wówczas Kołodziej z urzędu ma awans. Od wczoraj żużlowiec Unii Leszno jest zatem szefem fanklubu Fricke. Australijczyk jest obecnie na 9. miejscu w klasyfikacji generalnej. Do 6. miejsca traci 14 punktów. Nie jest to na pewno dystans, którego nie można odrobić. Pytanie czy Kangurowi wystarczy motywacji, gdy ma już pewność udziału w cyklu na kolejny rok. Oczywiście, nawet jeśli Kołodziej nie doczeka się Fricke w czołowej szóstce, może jeszcze liczyć na pecha któregoś z żużlowców. Będzie on bowiem pierwszym rezerwowym cyklu i w przypadku kontuzji lub innych problemów zawodnika z podstawowej listy uczestników, to on zajmować będzie jego miejsce.
Kołodziej nie może raczej liczyć na stałą dziką kartę od organizatorów, a to dlatego… że jest Polakiem. I nie ma w tym żadnej spiskowej teorii. Po prostu w gronie 15 żużlowców cyklu Grand Prix 2022 na pewno będzie już czterech biało-czerwonych: Bartosz Zmarzlik, Maciej Janowski, Paweł Przedpełski i Patryk Dudek. W takich okolicznościach mało prawdopodobne, by jeszcze jeden dostał zaproszenie od BSI.
Bez powodzenia w Żarnowicy startował Tobiasz Musielak, który wygrał swój pierwszy wyścig, ale potem w kolejnych czterech uzbierał tylko trzy oczka. Zawiódł Chris Holder – ledwie 8. miejsce. Jeszcze gorszy był Lambert – 13. pozycja.