Skip to main content

W ostatnich dniach szczególnie szkoda było Piotra Michalskiego, który przegrał brązowy medal w łyżwiarstwie szybkim na 1000 metrów o… 0,08 sekundy. W przedostatnim dniu igrzysk karierę sportową zakończył też Zbigniew Bródka.

CZWARTEK
Jekaterina Kurakowa zdecydowanie poprawiła się po krótkim programie, w którym miała upadek i zajęła 24. pozycję i tym razem przejechała program dowolny barczo czysto. Z racji gigantycznej konkurencji w Rosji, w 2017 roku Jekaterina i jej rodzice wyrazili chęć reprezentowania Polski. Zresztą wystarczy szybki rzut oka na czołówkę – Kurakowa, Gubanowa, Safonowa i Riabowa reprezentują odpowiednio: Polskę, Gruzję, Białoruś i Azerbejdżan, a wszystkie urodziły się w Rosji, ale tam… jeżdżą jeszcze lepsze. Kurakowa mieszka i trenuje w Toruniu, całkiem nieźle mówi po polsku, a jej partnerem życiowym jest Filip Bojanowski, którego też pozdrowiła po czwartkowym występie. Ogólna nota 185,84 dała jej 12. miejsce. Nota z mistrzostw Europy, gdzie przebiła granicę 200 punktów i była 5., dałaby na tych igrzyskach 9. miejsce. Kurakowa rozkochała Polaków swoim sposobem bycia, pozytywną energią, sympatią i dużo na tych igrzyskach ugrała.

W czwartek w sprincie łyżwiarskim na 1000 metrów startowały też Angelika Wójcik i Karolina Bosiek. Najlepsze miejsce tej pierwszej to 11. na zawodach w Stavanger, zdecydowanie lepsza jest na 500-metrówce, gdzie wchodzi w skład światowej czołówki. Bosiek w Pucharze Świata na 1000 metrów była dwukrotnie 13. Trudno zatem w takiej sytuacji liczyć na nie wiadomo jaki cud. Trzeba mierzyć siły na zamiary, ale jednak tu Polki rozczarowały – Bosiek była 17., a Wójcik 20. To wyniki poniżej ich możliwości. Ta druga chyba zaczęła zbyt mocno, gdzie na pomiarach środkowych miała czwarty czas, a ostatecznie 14. po swoim 12. wyścigu, wyprzedziło ją później jeszcze kilka zawodniczek. Zwykle nie traciły tyle do czołówki, a tu było to ponad trzy sekundy.

PIĄTEK
Monika Hojnisz-Staręga bardzo dobrymi występami wywalczyła awans do biegu ze startu wspólnego, a tam TOP30 zawodniczek – czołowa 15 Pucharu Świata, w tym olimpijskie medalistki i oprócz tego jeszcze 15 zawodniczek, które wywalczyły awans dobrymi rezultatami podczas igrzysk. No i Hojnisz-Staręga zaliczyła swój najgorszy wynik w Pekinie – 27. miejsce, aż osiem błędów na strzelnicy i prawie cztery minuty straty do niespodziewanej złotej medalistki Braisaz-Bouchet. Na częściowe usprawiedliwienie – myliły się wszystkie zawodniczki. Hojnisz-Staręga przyzwyczaiła jednak, że dobrze strzela. Wszystkie te błędy przez wielką wichurę i bardzo niską temperaturę. Takie warunki sprzyjały niespodziankom. Niestety nie sprawiła jej Polka, ale mimo wszystko były to dla niej udane igrzyska, zwłaszcza biorąc pod uwagę 9. miejsce w biegu pościgowym.

Kamil Stoch może przybić piątkę Piotrowi Michalskiemu. I też żeby zaznaczyć jakiego kalibru byłaby to niespodzianka, to Michalski startował w Pucharze Świata w dywizji B, gdzie nawet udało mu się raz wygrać. Jednak to dywizja B, coś jak… hmmm… Puchar Kontynentalny w skokach narciarskich i jako zawodnik sklasyfikowany na 25. miejscu przyjeżdża na igrzyska w formie życia, świeżo po poprawieniu rekordu Polski, no i walczy o sensacyjny medal na 1000 metrów. Startuje się od najlsłabszych do najlepszych, a on był przecież w czwartej parze na 15. Prowadził aż do pary numer 13, gdzie wyprzedziło go obu zawodników. Wydawało się, że jest jeszcze realna szansa na brąz, bo pozostały dwie pary. Niestety jednak Laurent Dubreuil w ostatnim pojedynku zepchnął Michalskiego z podium, a w tym wszystkim szeroko komentowane było zachowanie Kaia Verbija, który, wiedząc, że już nic nie osiągnie, odpuścił wyścig na tzw. krzyżówce, żeby nie wpaść na rywala i nie pozbawić go medalu. 13. miejsce zajął Damian Żurek i to też jego najlepszy wynik sezonu. Z polskich sprinterów możemy być zadowoleni, bo praca z trenerem Tuomasem Nieminenem przynosi efekty.

SOBOTA
Przez bardzo mocny wiatr i niską temperaturę trasa biegu kończącego igrzyska została skrócona z 50 km na niecałe 30, a start opóźnił się o godzinę. Trzeba było liczyć się ze zdrowiem zawodników i zmniejszyć tzw. królewską konkurencję. Dominik Bury zajął 30. miejsce, a Mateusz Haratyk był 50. Spisali się odpowiednio do swoich umiejętności, bo Bury kilka razy w tym sezonie wchodził do TOP30 i uciułał trochę punktów w Pucharze Świata, a najlepiej szło mu na 15 kilometrów.

Karierę zakończył Zbigniew Bródka. Nawet pod jego występem pojawiały się głosy krytyki, że pojechał "pozwiedzać". W przypadku takich "znawców" najlepiej się rozpędzić i walnąć głową ścianę. Bródka to fenomen, po dwóch latach wrócił ze sportowej emerytury, bo zamarzyło mu się pożegnanie na igrzyskach olimpijskich. Cel zrealizował, a po drodze został mistrzem Polski w biegu ze startu wspólnego, a potem zdobył chyba jeszcze bardziej sensacyjne trzecie miejsce na zawodach Pucharu Świata w Tomaszowie Mazowieckim. Na IO niestety dokuczała mu kontuzja, odpuścił 1500 metrów i skupił się na mass starcie. Był ostatni w swoim półfinale i nie awansował dalej. Bliżej był Artur Janicki, który miał dobry końcowy czas, ale jednak zabrakło punktów zdobywanych za poszczególne finisze.

Lepiej poszło Magdalenie Czyszczoń i Karolinie Bosiek. Obie w swoich biegach dość pewnie wywalczyły awans do finału. Czyszczoń potem w finale dwa razy finiszowała jako trzecia i zgarnęła dwukrotnie po punkciku. Przepisy są takie: 16 okrążeń, a na czwartym, ósmym i dwunastym są finisze za pięć, trzy i jeden punkt. Ostatni sprint jest dużo ważniejszy, daje: 60, 40 i 20 pkt, czyli tak naprawdę rozdaje medale. Można więc mieć 0 przez niemal cały dystans i zaatakować na sam koniec. Punkciki są za to ważne w kontekście awansów np. do finału albo też przy klasyfikacji dalszych lokat. Dzięki tym finiszom Czyszczoń zajęła 10. miejsce. Bosiek planowała atak, ale upadła i została ostatecznie zdyskwalifikowana.

NIEDZIELA
No i dobrnęliśmy do ostatniego dnia igrzysk, a tu dwie nasze ekipy. Po pierwsze zawody drużynowe narciarstwa alpejskiego, gdzie są bardzo ciekawe zasady. Startują cztery osoby w zawodach mieszanych, jest walka 1 vs 1, a zwycięzca zgarnia punkt. I tak w swoich pojedynkach wygrała Maryna Gąsienica-Daniel oraz Paweł Pyjas, którego rywal wypadł z trasy. Michał Jasiczek przegrał zaledwie o 0,3 sekundy, a Magdalena Łuczak nie ukończyła swojego przejazdu, więc wynik brzmiał 2:2. Niestety jednak o awansie decydowała suma czasów najlepszego mężczyzny i kobiety, dlatego odpadliśmy. Nie z byle kim, bo z brązowymi medalistami z Pjongczangu, a jak się później okazało także i z Pekinu. Ta drużynówka jest bardzo efektowna, ma ciekawą formułę i dobrze się ją ogląda. To takie moje małe odkrycie igrzysk, choć konkurencja debiutowała cztery lata temu.

Ostatnie polskie występy to bieg narciarski na 30 kilometrów w wykonaniu Izabeli Marcisz oraz Magdaleny Kobielusz. Lepsza z Polek, a więc Marcisz skończyła na dobrym 21. miejscu, Kobielusz była 57. Marcisz ogłosiła, że jest z siebie dumna, a ma z czego, bo startowała we wszystkich konkurencjach, spisując się na miarę talentu, a nawet i lepiej. Do tego to była jej pierwsza 30-kilometrówka w życiu! To właśnie na tym dystansie złoto zdobyła kiedyś Justyna Kowalczyk, ale było to jednak w klasyku, a nie w stylu dowolnym. Marcisz na ostatnim kółku oberwała… banerem, który złamał jej kijek, takie były porywy wiatru. Ogólnie latały kije, których nie można było utrzymać, a Polka przyznała, że nigdy nie startowała w gorszych warunkach. Dobrze rozłożyła siły i pod koniec przebiła się jeszcze o kilka miejsc.

Related Articles