Skip to main content

Startuje 70. Turniej Czterech Skoczni. Wprawdzie pierwszy konkurs dopiero jutro, ale już dziś treningi i kwalifikacje do zawodów w Oberstdorfie. Kwalifikacje, na starcie których stanie 70 zawodników. W tej grupie jest sześciu Polaków. Niestety, powodów do optymizmu możemy szukać wyłącznie w historii, bo obecna forma biało-czerwonych nie uprawnia nas do pozytywnego myślenia.

A skoro tak, to na początek właśnie rzut oka w niedaleką przeszłość. Z pięciu ostatnich turniejów, cztery wygrywali Polacy, w tym trzykrotnie Kamil Stoch! W sezonie 2016/17 Stoch wyprzedził Piotra Żyłę i Daniela-Andre Tande. To nie wszystko, bo tuż za podium uplasował się Maciej Kot, a 15. miejsce zajął Dawid Kubacki. To był bezprecedensowy, historyczny wyczyn Polaków. Do tej pory na podium Turnieju Czterech Skoczni stawał tylko Adam Małysz, ale pozostali zawsze byli daleko z tyłu.

Rok później Stoch obronił Złotego Orła, czyli trofeum za zwycięstwo w niemiecko-austriackiej imprezie. Tym razem turniej znów był historyczny, bo Stoch powtórzył osiągnięcie Svena Hannawalda, który jako jedyny w historii wygrał wszystkie cztery konkursy w jednej edycji. Pozostali biało-czerwoni? Kubacki 5, Stefan Hula 12, Piotr Żyła 15. Znów w czołowej piętnastce klasyfikacji generalnej mieliśmy czwórkę naszych.

Sukcesu nie było w sezonie 18/19. Tym razem rządził Ryoyu Kobayashi, który poszedł śladem Stocha i wygrał wszystkie cztery konkursy, deklasując konkurencję. Na podium uplasowało się także dwóch Niemców – Markus Eisenbichler i Stephen Leyhe. Najlepszy z Polaków był Kubacki – 4. Dalej Stoch 6, Żyła 19, Jakub Wolny 29. Niby znacznie słabiej, ale dziś marzylibyśmy o takiej słabości.

Dwa lata temu turniej wygrał Dawid Kubacki, który był na podium zarówno w Oberstdorfie (3), Garmisch-Partenkirchen (3), Innsbrucku (2), jak i Bischofshofen (1). Na podium stanęli też Marius Lindvik i Karl Geiger. Pozostałe miejsca biało-czerwonych? Stoch 13, Żyła 14, Kot 31. Średnio, ale znów Złoty Orzeł należał do Polaka.

Prawdziwym polskim show okazał się zeszłoroczny 69. Turniej Czterech Skoczni. Na początku wydawało się, że Polacy w ogóle nie będą się liczyć, bo ze względu na koronawirusa wykrytego u Klemensa Murańki nasi zostali odsunięci od zawodów w Oberstdorfie. I faktycznie – podopiecznych Michala Dolezala zabrakło w kwalifikacjach, ale presja na najwyższym szczeblu się opłaciła. Koniec końców organizatorzy ugięli się i dopuścili naszych skoczków do zawodów, anulując kwalifikacje. Polacy dostali drugie życie i wykorzystali szansę. Stoch po raz trzeci w karierze wygrał turniej, przy okazji triumfując w obu austriackich konkursach. Kubacki zajął 3. miejsce i wygrał w Ga-Pa, przy okazji ustanawiając rekord skoczni. Na piątym miejscu turniej ukończył Żyła, a Andrzej Stękała zajął 6. miejsce! W czołowej szóstce czterech Polaków! Istne szaleństwo. Żyła mógł sobie pluć w brodę za Oberstdorf, gdzie zajął dalekie 21. miejsce. Później był trzeci, czwarty i siódmy. Stękale z kolei gorzej poszło w Innsbrucku – był 18. Poza tym również nie wypadał z pierwszej dziesiątki.

Dziś marzymy choćby o namiastce takiej euforii. Nadzieją na to jest oczywiście Stoch, który jako jedyny z Polaków stanął w tym roku na podium konkursu. Jako jedyny potrafi pojedynczymi skokami nawiązywać walkę ze światową czołówką. Brakuje stabilizacji. Żyle zdarzają się przebłyski, ale generalnie jest bez formy. O pozostałych nawet ciężko mówić. Wygląda na to, że Kubacki i Stękała w każdym z konkursów będą się cieszyć z miejsca w „30”. Jakieś nadzieje daje Paweł Wąsek, ale to raczej nadzieje na cztery konkursy z punktami i nic poza tym.

Rozgrywane niecały tydzień temu Mistrzostwa Polski w Zakopanem potwierdziły to. Stoch zdobył złoto, wyprzedzając Żyłę i Wąska. Ta trójka była zresztą pewna startu w TCS już wcześniej, a pozostałych trzech zawodników Dolezal wyłonił po mistrzostwach – skład kadry uzupełnili Stękała, Wolny i Kubacki, bo to właśnie oni zajęli miejsca 4-6 na Wielkiej Krokwi.

Nasi nie są faworytami jubileuszowej imprezy. Dwóch głównych kandydatów do wygranej to lider i wicelider Pucharu Świata, a zatem Karl Geiger, który jest niemiecką nadzieją na triumf po 20 latach przerwy! Od Hannawalda żaden z Niemców nie wygrał turnieju. Za plecami Geigera w Pucharze Świata jest Kobayashi, który dobrze zna smak wygranej w tej imprezie, w dodatku znając smak zwycięstwa na każdej ze skoczni. Kobayashi startował w tym sezonie w sześciu konkursach i tylko raz zabrakło go na podium! Na dalszym planie inni mocni zawodnicy – Stefan Kraft (zwycięzca z sezonu 14/15), Halvor Egner Granerud, Marius Lindvik czy Anze Lanisek. Do tego grona, choćby ze względu na trzy triumfy na koncie, doliczyć można Stocha.

Zawodnicy dziś od 14:00 będą sprawdzać skocznię w Oberstdorfie treningowo, a o 16:30 rozpocznie się rywalizacja w kwalifikacjach, które w TCS mają spore znaczenie. Na ich podstawie tworzone są bowiem pary KO do pierwszej serii konkursowej. Do drugiej serii wchodzi 25 zwycięzców par, a także 5 „szczęśliwych przegranych”.

Niestety, jubileuszowego turnieju nie obejrzą na żywo kibice. Wszystkie cztery konkursy z powodu pandemii odbywać się będą przy pustych trybunach.

Related Articles