Skip to main content

Agnieszka Kobus-Zawojska, Marta Wieliczko, Maria Sajdak i Katarzyna Zillmann sprawiły, że w polskich domach wreszcie można było krzyknąć z radości i to wcześnie nad ranem! Polska czwórka podwójna wywalczyła srebro.

Trzeba było wstać wcześnie rano, żeby śledzić cztery medalowe wyścigi Polaków w wioślarstwie. Zaczęło się nawet przed 2:00 w nocy, gdzie nasza czwórka bez sternika wystartowała w finale pocieszenia. Mateusz Wilangowski, Mikołaj Burda, Marcin Brzeziński i Michał Szpakowski to mistrzowie świata z 2019 roku, którzy nas rozczarowali. Kilka dni temu dużo im brakło do awansu w eliminacjach. Stracili do Włochów aż sześć sekund, a później dodatkowo nie dali rady w repasażach. To dość doświadczona czwórka. Burda i Brzeziński bliżej mają już do czterdziestki, a każdy rok w wioślarstwie to dla nich dużo. Polacy byli lepiej przygotowani w 2020 roku, z formą po prostu zdecydowanie nie trafili. Wygrali finał pocieszenia i zajęli 7. pozycję w klasyfikacji.

Finałów A mieliśmy cztery, a rozpoczęło się od brązowych medalistów MŚ w dwójce podwójnej sprzed dwóch lat, Mirosława Ziętarskiego i Mateusza Biskupa. Trzeba było najpierw rozegrać eliminacje do półfinałów i właśnie tam Polacy wygrali swój wyścig zaledwie dwie setne sekundy przed Szwajcarią. W półfinałach mocniejsze osady musiały już popłynąć lepszym tempem, bo z każdej szóstki przechodziły po trzy. Ziętarski i Biskup awansowali z trzeciego miejsca, a w sumie z piątym czasem. Do najlepszych – Holendrów i Francuzów – brakowało im kilka sekund i to właśnie te dwójki również stoczyły ze sobą nieosiągalny dla innych bój w finale. Tutaj szansa na medal była umiarkowana, choć można było realnie liczyć na jakiś brąz. Nasi długo płynęli na 5. miejscu, ale skończyli na 6. Brąz przypadł mistrzom świata z Chin. Tempo medalistów było dla naszej dwójki zbyt mocne.

Realnie naszą najmniejszą szansą medalową była czwórka bez sterniczki. One również zajęły w finale ostatnie, 6. miejsce. Monika Chabel, Joanna Dittmann, Olga Michałkiewicz i Maria Wierzbowska były jednak bardzo zadowolone w późniejszym wywiadzie. Finał był dla nich i tak wielkim sukcesem, bo po eliminacjach zostały już trochę przekreślone. Drugi najgorszy czas spośród 10 ekip, straciły do miejsca premiowanego awansem aż 10 sekund. Nie można było na nie stawiać w repasażach, a tymczasem rzutem na taśmę udało im się wywalczyć awans z drugiego miejsca i niespodziewanie zasilić szóstkę finałową. Tam już polska czwórka była wyraźnie najsłabsza i zajęła 6. miejsce. Biorąc pod uwagę okoliczności – to duży sukces. Jeszcze raz – nie była to szansa medalowa, a jeśli już to minimalna.

Dużo większą była za to czwórka podwójna w składzie Dominik Czaja, Wiktor Chabel, Szymon Pośnik, Fabian Barański. To całkiem młoda polska osada z jednym doświadczonym Chabelem w składzie. W końcu to także wicemistrzowie świata z Ottensheim, gdzie przegrali mocno i wyraźnie tylko z Holendrami. Można było założyć, że ci będą poza zasięgiem, ale srebro/brąz to tutaj niemal pewniak. Na podium Polaków kursy były zresztą wyjątkowo niskie i nieopłacalne. Nasza osada weszła kilka dni temu do finału z najlepszym czasem, potwierdzając dobrą dyspozycję. Z tym, że dziś wielką niespodziankę sprawili Brytyjczycy, którzy weszli do finału z repasaży. Zaryzykowali, od początu płynęli mocno i utrzymali miejsce na podium. Jeszcze jakieś 100-150 metrów i by tego nie wytrzymali. Świetnie rozpracowali ten wyścig i regulowali tempo, i to oni niespodziewanie wbili do czołówki. Niestety kosztem Polaków finiszujących na 4. miejscu… Do Australijczyków zabrakło pół sekundy, Brytyjczycy dowieźli srebro, wygrali faworyci z Holandii. Polska czwórka rozpoczęła swój atak być może właśnie o to 100-150 metrów za późno i wielka szansa uciekła.

Olbrzymia presja ciążyła więc na czwórce podwójnej kobiet. To był nasz czwarty i ostatni finał. Maria Wierzbowska, Olga Michałkiewicz, Monika Chabel i Joanna Dittmann kilka dni temu spokojnie przeszły przez eliminacje, kontrolując przewagę nad osadą z Włoch i unikając repasaży. Bardzo liczyliśmy więc na nasze wicemistrzynie świata. Podwójny brak podium byłby już tragedią. Zupełnie nieosiągalne były Chinki, które startowały po prostu w osobnej konkurencji. Cztery sekundy przewagi nad Polską w eliminacjach, a przecież nie zaprezentowały swojego najlepszego tempa. W finale płynęły już same, uciekły gdzieś mocno do przodu, znikając z radaru nawet realizatorowi transmisji. Walka toczyła się o srebro, mistrzynie świata były absolutnie poza zasięgiem. Polki płynęły w okolicach 3-4 miejsca, a w końcówce mocno docisnęły, broniąc przewagę nad Australijkami i wyprzedzając drugie Niemki, które totalnie opadły z sił i jakby stanęły w miejscu. Agnieszka Kobus i Maria Sajdak miały już brązowy medal z Rio w tej samej konkurencji, ale tu skład zmienił się o 50%. Pierwszy medal dla Polski skomentował Dariusz Szpakowski! A nasza srebrna czwórka cieszyła się TAK.

Related Articles