Skip to main content

Dziś do naszego worka medali wrzuciliśmy złoto i srebro. Jeśli chcecie poczytać o złotym medalu Dawida Tomali i o srebrnym Marii Andrejczyk – zapraszamy do osobnego tekstu. Tutaj, jak co dzień, będzie podsumowanie pozostałych, niemedalowych występów naszych olimpijczyków.

Jeśli niespodzianka, to na pewno możemy taką nazwać formę naszej męskiej sztafety 4×400 metrów. Przemysław Babiarz i Sebastian Chmara zastanawiali się, czy drugie miejsce w tak mocno obsadzonym biegu jest realne, a czwórka: Dariusz Kowaluk, Karol Zalewski, Jakub Krzewina i Kajetan Duszyński po prostu wygrała i to jeszcze z rezerwą. Duszyński włączył turbo na prostej, wprzedził jeszcze Belga, a na ostatnich 10-15 metrach zwolnił. Nasza sztafeta wyprzedziła Belgię i Jamajkę i awansowała do finału z trzecim czasem, pokazując, że trzeba się będzie z nią liczyć. Oprócz naszego złotego Tomali na 50 kilometrów szedł też Artur Brzozowski oraz Rafał Augustyn. Ten pierwszy ukończył na przyzwoitym 12. miejscu i uciął sobie szeroko cytowany dialog ze zwycięzcą przyznając, że to, co zrobił "jest, kurwa niemożliwe". Ten drugi nie ukończył dystansu. U pań w chodzie na 20 km startowała Katarzyna Zdziebło i zajęła świetne 10. miejsce na 58 zawodniczek. Cały czas sukcesywnie przesuwała się w górę klasyfikacji i wyprzedzała na trasie kolejne rywalki.

Naszą medalową szansą była też dziś Roksana Zasina, która mierzyła się w zapaśniczym repasażu z dość przeciętną rywalką, która non stop wystawiała się na skontrowanie. Widać było wyraźnie, że kontuzja jeszcze doskwiera polskiej zawodniczce, ale mimo to na kilka sekund przed końcem prowadziła 4:2. Dała zrobić rywalce z Kamerunu akcję punktową i przegrała w dramatycznych okolicznościach na kilka sekund przed końcem. Liczyliśmy też na Magomedmurada Gadżijewa. Pierwszą walkę z Grekiem w kategorii zapasów klasycznych do 67 kg wygrał z łatwością, ale w ćwierćfinale musiał się zmierzyć z faworytem – Gadzimuradem Raszidowem z Rosji, liderem rankingu rozstawionym w turnieju z jedynką i mistrzem świata z 2019 roku. Polski zawodnik przegrał dość wyraźnie, a rywal kontrolował losy tego pojedynku i wygrał 6:2. Niestety dla naszego zawodnika – przegrał później w półfinale, zamykając szansę na repasaż.

Były też konkurencje kajakarskie, a tam nasza cicha nadzieja – czwórka: Karolina Naja, Anna Puławska, Justyna Iskrzycka i Helena Wiśniewska wygrała swój wyścig i awansowała bezposrednio do półfinału, wyprzedzając drugą osadę z Niemiec o blisko sekundę. Trzeba było zająć jedno z dwóch pierwszych miejsc. Nie udało się bezpośrednio do półfinału wejść naszym kanadyjkarzom w wyścigu na 1000 metrów. Wiktor Głazunow i Mateusz Barański musieli się przebijać przez ćwierćfinały i patrząc na występ tego pierwszego – mogło się wydawać, że eliminacje specjalnie odpuścił taktycznie – nie chcąc tracić sił. W ćwierćfinale miał łatwiejszych rywali i pomknął jak z procy. Barańskiemu awansować przez ćwierćfinał się nie udało i odpadł.

Pięciobój nowoczesny kończyła też Anna Maliszewska i zajęła ostatecznie 20. miejsce na 37 uczestniczek. Bardzo efektownie wyglądał też finał wspinaczki, gdzie mieliśmy swoją reprezentantkę – Olę Mirosław. Spisała się świetnie, bo pobiła rekord świata we wspinaczce czasowej. Jak już wspominaliśmy, konkurencja polega na trójboju, a więc tzw. boulderingu i prowadzeniu, a w tym Polka już się nie specjalizuje i zajęła dwa razy ostatnie – ósme miejsce. Zabrakło jednak naprawdę niewiele – wyprzedzenia tylko jednej rywalki w którejkolwiek konkurencji, żeby cieszyć się z brązu. Mirosław uzyskała tyle samo punktów, co Japonka Miho Nonaka, ale to ona była lepsza w dwóch z trzech konkurencji i dlatego zdobyła brąz. Za trzy lata wspinaczka na czas będzie już osobną konkurencją! W sprincie w kolarstwie torowym startowały Marlena Karwacka i Urszula Łoś, ale był to słabiuteńki występ – Karwacka zajęła 26. miejsce na 30, a Łoś o jedno oczko wyżej. Obie nawet nie awansowały do fazy zasadniczej, gdzie rywalizuje się 1vs1 (przechodziły tam 24 zawodniczki). Lepiej poszło Darii i Wiktorii Pikulik w madisonie, gdzie zajęły przyzwoite 6. miejsce i to był najlepszy występ polskich kolarzy/kolarek torowych na igrzyskach. Kilka razy skromnie zapunktowały przy finiszach, a w ostatnim udało się nawet zdobyć podwójne punkty (3×2), co zdecydowało o solidnej lokacie.

Jutro mocno ściskamy kciuki za dwie sztafety 4×400 metrów. Szansę na finał będzie też miała nasza czwórka kajakarek. W finale skoku wzwyż wystartuje Kamila Lićwinko, a na 1500 metrów pobiegnie Michał Rozmys, który dostał szansę od losu, bo rywal w półfinale nadepnął mu na buta, a ten go zgubił. W tych dwóch przypadkach o medal będzie niesamowicie trudno, ale już sam finał jest sporym sukcesem.

Related Articles