Skip to main content

Za nami pierwszy pojedynek drugiej rundy World Championship, w którym O'Sullivan zmierzył się z McGillem. Była to snookerowa uczta, w której sensacyjnie wygrał ten drugi. Potrzebował "decidera", żeby pokonać broniącego tytułu O'Sullivana 13:12.

Pierwsza runda przyniosła tylko jedno sensacyjne rozstrzygnięcie i warto o nim napisać. Zupełnie niespodziewanie turniejową ósemkę wyrzucił z turnieju kwalifikant – Jamie Jones, zajmujący obecnie 69. miejsce w rankingu. Jones był kiedyś w ćwierćfinale mistrzostw świata, ale to raczej zamierzchłe czasy sprzed dekady. W ostatnich latach był raczej mało znaczącym snookerzystą, który jednak przeszedł tegoroczne kwalifikacje. To najniżej sklasyfikowany zawodnik w turnieju głównym, w kwalifikacjach musiał się rozprawić z czterema rywalami, w tym z dwoma wyżej rozstawionymi. Maguire był tu murowanym faworytem, a przegrał bardzo wyraźnie – 4:10.

Przejdźmy teraz już do pojedynku drugiej rundy, w której oglądaliśmy niezwykle zaciętą rywalizację, która jednak miała jasno postawionego faworyta. Anthony McGill mierzył się ze zwycięzcą sprzed roku i legendą tej dyscypliny – Ronniem O'Sullivanem, który jednak nie jest w jakiejś wielkiej formie, dlatego jego rywal mógł widzieć tu swoją szansę. I rzeczywiście, szło mu całkiem nieźle, prowadził przed ostatnią sesją 10:6 i O'Sullivan był w bardzo poważnych tarapatach. McGill od stanu 1:4 wygrał w sumie aż siedem frejmów z rzędu, robiąc wysokie brejki – 126 i 89 punktów i doprowadził do wyniku 8:4, a O'Sullivan wyglądał na zagubionego. Szkot rozstawiony z numerem 16 potrzebował już tylko trzech frejmów w ostatniej sesji, żeby przyklepać awans.

Sesja rozpoczęła się jednak dla McGilla fatalnie, bo przegrał w niej aż pięć frejmów z rzędu (a w sumie z jedną z poprzedniej sesji – sześć) i to O'Sullivan wyszedł na prowadzenie. Ronnie grał pewniej i wydawało się, że po odrobieniu takiej straty już nie wypuści zwycięstwa. McGill wyszedł na 11:11 ale Ronnie znów dołożył frejma. Było 12:11 i miał już tylko jedną partię od awansu do ćwierćfinału. McGill w tej konkretnej sesji popełniał błędy, bo myślał już, że wypuścił olbrzymią szansę. Wtedy jednak dał ją sobie ponownie. Popisał się kapitalnym podejściem. Wyczyścił cały stół, zdobywając brejka w wysokości 136 punktów i strasząc trochę utytułowanego Anglika.

"Decidera" lepiej rozpoczął Ronnie O'Sullivan. Pięknie porozbijał czerwone i wszystko miał dobrze zaplanowane. Sam sobie jednak skomplikował sytuację, odsuwając się od jednej z nich. Musiał trafiać z dalekiej pozycji i mu się nie udało. Odszedł od stołu, mając 42 punkty. Problemem dla niego było jednak to, że zostawił banalną czerwoną i prostą sytuację na stole. McGilla zjeść mogły już tylko wielkie nerwy, ale wszystko po profesorsku wyczyścił, nie okazując żadnej słabości. Po wbiciu brązowej wszystko było jasne. McGill wykorzystał w deciderze świetne rozbicia O'Sullivana, który sam się zagonił w kozi róg i nie obroni tytułu mistrza świata.

Related Articles