Skip to main content

Zapewne niewielu fanów futbolu uważnie i regularnie śledzi turniej olimpijski w piłce nożnej. Trudno się dziwić – ranga tej imprezy jest drugo, jeśli nie trzeciorzędna. Jednak najbardziej ambitni, żądni trofeów i medali zawodnicy, często bardzo chcą mieć w swojej kolekcji także złoto igrzysk – w XXI wieku po taki laur sięgali choćby Leo Messi czy Neymar. W sobotnie popołudnie (czasu polskiego) złote krążki wywalczą sobie gracze Hiszpanii lub Brazylii. I ten mecz zapowiada się naprawdę ekstra.

Dani Alves, Diego Carlos, Gabriel Martinelli, Malcom, Richarlison po jednej stronie. Unai Simon, Pau Torres, Eric Garcia, Pedri, Dani Olmo czy Mikel Oyarzabal po drugiej. Listę naprawdę znanych i uznanych piłkarzy, którzy powinni wystąpić w jutrzejszym finale, można by jeszcze wydłużyć. Ale już na podstawie powyższej widać, że ten mecz to nie przelewki.

Wygląda zresztą na to, że w finale zagrają ze sobą dwaj główni faworyci imprezy i reprezentacje, które chyba najpoważniej podeszły do rywalizacji o olimpijskie złoto. Prześledźmy zatem drogę do finału obu ekip. Hiszpania w grupie zgromadziła pięć punktów. Zwycięstwo 1:0 z Australią drużyna La Furia Roja przedzieliła dwoma remisami – bezbramkowym z Egiptem i 1:1 z Argentyną. Wystarczyło, by wygrać grupę i zameldować się w ćwierćfinale. Tam Hiszpanie wreszcie się odblokowali i „wsypali” Wybrzeżu Kości Słoniowej pięć sztuk, samemu tracąc dwie. W półfinale z gospodarzami nie było lekko, ale w końcówce dogrywki zwycięskiego gola zdobył Marco Asensio. Z kolei Brazylijczycy już w grupie pokazali, że potrafią postrzelać. Na dzień dobry rozbili srebrnych medalistów z Rio – Niemców. Wynik 4:2 zrobił wrażenie, ale z drugiej strony nasi zachodni sąsiedzi nie posłali do Tokio zbyt mocnej ekipy. Potem Canarinhos zremisowali 0:0 z WKS, a na finał zmagań w grupie ograli Arabię Saudyjską 3:1. Przez fazę play-off Brazylia przeszła ledwo, ledwo. W ćwierćfinale z Egiptem zwycięskiego gola zdobył Matheus Cunha. Z Meksykiem do wyłonienia zwycięzcy potrzebne były zaś rzuty karne. Już w dwóch pierwszych kolejkach reprezentacja Meksyku nie trafiła do bramki i Brazylia gładko wygrała jedenastki, by w sobotę stanąć do obrony złota.

Tym samym wyczekiwany przez fanów futbolu finał stał się faktem. Czego możemy się spodziewać? Tak naprawdę trudno orzec, bowiem jak widać na podstawie dotychczasowych wyników, obie ekipy mają swoje wzloty i upadki. Ciut mocniejsi na papierze wydają się Hiszpanie, ale duża część reprezentacji rozgrywa już drugi turniej tego lata. Trener Hiszpanów z pewnością może żałować, że kontuzje wykluczają występ w finale Oscara Minguezy i Daniego Ceballosa, bo ich obecność na pewno byłaby dodatkowym zastrzykiem jakości. W końcu mówimy o piłkarzach Barcelony i Realu.

Osobny akapit należy poświęcić też Daniemu Alvesowi. 38-letni piłkarz z pewnością swoje najlepsze chwile piłkarskiej kariery ma już za sobą, a mimo zdecydował się wspomóc kadrę olimpijską w walce o złoto. Być może Alvesowi zależy na wyśrubowaniu swojego fenomenalnego rekordu liczby trofeów – prawy obrońca Canarinhos ma ich na koncie już 42! Numer 43 jest na wyciągnięcie ręki. Wydaje się, że tylko Leo Messi może przebić niesamowity wyczyn Alvesa. Szczególnie łatwe byłoby to, gdyby ziścił transfer Argentyńczyka do PSG – zdobywanie trofeów na krajowym podwórku to dla paryżan betka.  Póki co jednak palmę pierwszeństwa dzierży Alves, a jutro może poprawić swoje statystyki.

Oba kraje znają smak olimpijskiego złota w piłce nożnej. Brazylijczycy sięgali po nie u siebie, pięć lat temu. Hiszpania także u siebie – w 1992 roku w Barcelonie, w finale pokonując Polskę. Sobotni finał wystartuje o 13:30 czasu polskiego. Na pewno można liczyć na niezłe granie.

Related Articles