Bałaganu w polskich skokach narciarskich ciąg dalszy. Apoloniusz Tajner w rozmowie z Eurosportem potwierdził, że nowym trenerem pierwszej reprezentacji będzie Austriak, Thomas Thurnbichler. Problem w tym, że słowa swojego prezesa niedługo potem zdementował sam związek! W komunikacie PZN czytamy, że – owszem – z Thurnbichlerem prowadzone są rozmowy, ale nic nie jest jeszcze przesądzone.
Thurnbichler to trener rozpoczynający dopiero swoją drogę. Ma 32 lata, zatem, jeśli potwierdzą się słowa Tajnera, Kamil Stoch będzie miał trenera młodszego od siebie. Do tej pory Thurnbichler był asystentem Andreasa Widhoelzla, czyli opiekuna reprezentacji Austrii. Samodzielnie pracował jedynie na niższym szczeblu. Dla PZN to opcja rezerwowa, ale w tym momencie prawdopodobnie jedyna – ofertę z naszego związku odrzucił bowiem inny Austriak – Alexander Pointner.
O Thurnbichlerze jako skoczku przeciętny kibic wie niewiele – ponad dekadę temu zdobywał drużynowo medale Mistrzostw Świata Juniorów. W 2006 i 2009 złote, w 2007 brązowy, w 2008 srebrny. Indywidualnie nie wybił się nawet na poziom Pucharu Świata, w którym wystąpił zaledwie raz – w sezonie 2007/08 zajął 45. miejsce w jednym z konkursów, rozgrywanych w Austrii. W tym samym sezonie był dwunastym skoczkiem Pucharu Kontynentalnego i nawet wygrał jeden z konkursów tej swoistej „drugiej ligi”. 27 lutego 2011 znów triumfował w konkursie PK – tym razem na polskiej ziemi – w Zakopanem. Paradoksalnie, Thurnbichler najbardziej zapadł światu w pamięć, gdy w 2003 roku w Bischofshofen jako przedskoczek oddał „podwójny skok”. Materiał z wyczynem ówczesnego 13-latka do dziś można oglądać na YouTube.
Cóż, powiedzieć, że prawdopodobny przyszły trener polskiej kadry był skoczkiem przeciętnym to chyba i tak nadużycie. Nie musi to jednak oznaczać, że będzie równie kiepskim szkoleniowcem