Skip to main content

Skrajnych emocji dostarczyli nam polscy skoczkowie narciarscy podczas weekendu w Willingen. Po piątkowych skokach, byliśmy pełni nadziei. Forma przyszła w najodpowiedniejszym momencie! Tak myśleliśmy. Po dwóch kolejnych dniach nosy polskich kibiców znów są zwieszone na kwintę. Po nadziei przyszła beznadzieja i w marnych nastrojach oczekujemy na Pekin.

Apoloniusz Tajner już przed zawodami w Willingen mówił, że bacznie obserwował Kamila Stocha na ostatnich treningach i widzimy spore powody do optymizmu. Jakby na potwierdzenie tych słów, Stoch w piątek wygrał jeden z dwóch treningów, a potem także prolog, rozgrywany zamiast kwalifikacji. To nie wszystko, bo prolog okazał się całkowitym sukcesem Polaków. Przypomniały się najlepsze konkursy choćby sprzed roku. Czwarte miejsce zajął Piotr Żyła, siódme Dawid Kubacki, a dziewiąte Paweł Wąsek. Czterech Polaków w czołowej dziesiątce! Serce mocniej zabiło, widząc oczami wyobraźni medal w drużynówce na Igrzyskach Olimpijskich.

W piątek poza treningami i prologiem rozegrany został także konkurs mikstów. Tutaj ze względu na marny potencjał naszych zawodniczek, trudno było liczyć na sukces. Jednak z optymizmem oglądaliśmy skoki panów. Stoch odpoczywał, ale Żyła zanotował trzeci wynik wśród mężczyzn, a Kubacki siódmy. Jako drużyna zajęliśmy 6. miejsce, a zatem zgodnie z oczekiwaniami.

Optymizm po piątku szybko wygasł. Loteryjny konkurs składał się tylko z jednej serii. Stoch zajął 21. miejsce, Kubacki 27., Wąsek 38. Zdyskwalifikowani za nieregulaminowe buty zostali Żyła i Stefan Hula. Ponoć donosik na naszych skoczków złożył Stefan Horngacher, ich były opiekun, a obecni trener kadry Niemiec. Jeśli buty rzeczywiście były niezgodne z przepisami, to może i lepiej, że stało się to w Willingen, a nie w Pekinie. Sobotni konkurs wygrał Ryoyu Kobayashi, a na podium zmieścili się także Halvor Egner Granerud i Marius Lindvik. Niby warunki loteryjne, ale na szczycie bez większych niespodzianek. Co ciekawe, tuż za podium zameldował się Severin Freund, co już lekką niespodzianką jest.

Czy w niedzielę było lepiej? Niestety – ani z pogodą, ani ze skokami biało-czerwonych nie. Tym razem udało się rozegrać dwie serie, choć wiatr znów dawał się we znaki. Jednak po raz kolejny na warunki nie narzekali specjalnie najlepsi zawodnicy Pucharu Świata. Wygrał Lindvik, wyprzedzając Karla Geigera i Cene Prevca. Na dalszych miejscach uplasowali się Kobayashi, Granerud i Stefan Kraft. A nasi? Kubacki po pierwszej serii był 10., ale skończył na 14. miejscu. I to jedyny nasz skoczek w drugiej serii. To mówi wszystko – więcej komentarzy nie potrzeba. 125 metrów Huli mogło mu dać awans, ale zawodnik upadł.

Weekend można by więc z przekąsem podsumować słowami piosenki: „A miało być tak pięknie…”. Ale nie czarujmy się – Willingen to tylko środek do celu. Pięknie ma być od przyszłego tygodnia na Igrzyskach Olimpijskich. I sami nie wiemy, co o tym myśleć. Co się stało w piątek z naszymi skoczkami? Dlaczego potem przez dwa dni oglądaliśmy ich znacznie brzydszą twarz. Szczególnie mocno dotyczy to Stocha, bo po jego przebłyskach (wygrany trening i prolog) widać, że to tutaj jest największy potencjał. Z tymi pytaniami zostaniemy, licząc, że więcej prawdy o formie Stocha i spółki zobaczyliśmy jednak w piątek.

Related Articles