W niedzielę rozegrano zaległy mecz PGE Ekstraligi z zeszłego tygodnia. Żużlowcy Motoru Lublin stoczyli niezwykle interesujący bój ze Stalą Gorzów. W końcowym rozrachunku obie ekipy miały swoje powody do radości.
W Gorzowie gospodarze wygrali 52:38 i byli w dość komfortowej sytuacji w kontekście gry o bonus. Jednak już po pierwszej serii startów Motor zasygnalizował chęć walki o pełną pulę. W 2. i 4. gonitwie lublinianie wygrywali podwójnie, w czym ogromny wkład miał Wiktor Lampart. Gorzowianie trzymali wynik głównie dzięki dwóm strzelbom – Bartoszowi Zmarzlikowi i Martinowi Vaculikowi. Obaj kosili „trójki” jak ogrodnik trawę. Do 8. gonitwy mieliśmy aż 6 remisów 3:3 i dwa wspomniane podwójne zwycięstwa Koziołków w pierwszej serii.
Przewaga gospodarzy zaczęła topnieć od biegu 9 – Anders Thomen i Szymon Woźniak podwójnie pokonali parę Grigorij Łaguta – Krzysztof Buczkowski. Rosjanin był w tym dniu jakiś nieswój i długo nie potrafił przywieźć trójki na własnym torze. W 10. biegu Motor wygrał 4:2 i miał 6 punktów przewagi przed kolejną serią startów. Zwycięstwo meczowe było blisko, ale do bonusu jeszcze kawał drogi.
Tę drogę zakończył bieg 11. Wiktor Lampart po raz kolejny znakomicie wystartował i w parze z Łagutą wychodzili na prowadzenie 4:2. Nagle zapaliło się światełko, oznaczające przerwanie wyścigu. Sędzia Krzysztof Meyze dopatrzył się nierównego startu. Powtórki telewizyjne pokazały, że nic takiego nie miało miejsca, ale sędziemu głupio było się wycofać z nietrafionej decyzji. Brnął dalej i wlepił ostrzeżenie bogu ducha winnemu Lampartowi. W powtórce junior Motoru wystartował już słabiej i dość szybko spadł na ostatnie miejsce. Dwa punkty wiózł wprawdzie Łaguta, ale tak szarpał się na trasie, próbując gonić Vaculika, że ostatecznie dał się wyprzedzić jeszcze Woźniakowi. 1:5!
W 13. biegu przewaga Motoru stopniała do zaledwie punkty. W pierwszej próbie sędzia Meyze znów podjął kontrowersyjną decyzję, tym razem wykluczając Vaculika, w którego na pierwszym łuku wjechał… Zmarzlik. Mistrzowi świata się upiekło. W powtórce Motor przez chwilę prowadził nawet 5:1, ale Zmarzlik jednym manewrem pokazał, dlaczego jest podwójnym mistrzem świata. Wygrał, a po dojechaniu do mety okazało się, że Mikkel Michelsen przejechał dwoma kołami linię i został wykluczony. Stal wygrała ten bieg nietypowo, bo 3:2.
W biegach nominowanych gospodarze wytrzymali ciśnienie. Dominik Kubera i Michelsen wygrali 4:2 z parą Woźniak – Thomsen. Trzy punkty przewagi przed ostatnim biegiem nie gwarantowały Motorowi wiktorii, zwłaszcza że pod taśmą zameldowali się Zmarzlik i Vaculik. Ten pierwszy miał na koncie raptem jedną porażkę – z Jarosławem Hampelem. Drugi poza wykluczeniem zanotował jedno zero, ale też trzy trójki. W Motorze parę stanowili Łaguta i Hampel. Ten pierwszy miał sporo do udowodnienia – zarówno sobie, jak i fanom przy Alejach Zygmuntowskich. Wystrzelił spod taśmy jak torpeda i pomknął do mety po trzy punkty. Hampel przez krótką chwilę próbował niepokoić Vaculika, ale od połowy biegu karty były rozdane. Łaguta odjechał bardzo daleko, a gorzowianie nie mieli szans ani ścigać Rosjanina, ani przegrać z zamykającym stawkę Hampelem. 3:3 i w końcowym rozrachunku 46:43. Bonus powędrował do Gorzowa, a dwa meczowe punkty zostały w Lublinie. Walka o playoffy robi się jeszcze ciekawsza, choć i do tej pory była dostatecznie ciekawa.
Obfita niedziela w I lidze. Rozegrano cztery mecze i doszło do zmiany lidera. Wilki Krosno przegrały w Gdańsku 40:50. Wykorzystał to ROW Rybnik, który przywiózł komplet punktów z Tarnowa. Unia po 10. kolejkach wciąż nie ma w dorobku nawet punktu! Na noże było w dwóch pozostałych meczach – Start Gniezno minimalnie uległ na własnym torze Polonii Bydgoszcz, a w spotkaniu Agred Malesy Ostrów z Orłem Łódź padł remis 45:45.
A co w najniższej z lig? W sobotę Wolfe Wittstock przegrało z Kolejarzem Rawicz 36:53. Dzień później PSŻ Poznań w podobnym stosunku (36:54) przegrał z Kolejarzem Opole. W meczu Stali Gorzów z Trans MF Landshut Devils gospodarze zwyciężyli 48:42. Co jednak istotne – bonus powędrował do Niemiec.