Nowym liderem PGE Ekstraligi został Motor Lublin, ale to nie Koziołki były bohaterem weekendu. Po raz drugi z rzędu zaimponował Włókniarz Częstochowa. O ile zwycięstwo w Toruniu było tylko niespodzianką, o tyle wygrana na „Jancarzu” w Gorzowie to już sensacja! Bohaterami Lwów spod Jasnej Góry zostali juniorzy, a przede wszystkim niesamowity Jakub Miśkowiak.
Miśkowiak to król Ekstraligi w ostatnich kolejkach. Nie wahamy się użyć takich słów. 11 punktów u siebie ze Spartą Wrocław, 13+1 na Motoarenie i wreszcie 14 we wczorajszym meczu w Gorzowie. Tak punktują liderzy, a nie juniorzy! Co ciekawe, Miśkowiak w tym meczu tylko raz oglądał plecy rywala, a był nim… inny junior – Wiktor Jasiński. Wszystkich pozostałych przeciwników Miśkowiak ogrywał, w tym również Bartosza Zmarzlika. Mało tego, Zmarzlik przegrał także wyścig z drugim z juniorów Włókniarza, Mateuszem Świdnickim, który do dorobku drużyny dołożył bardzo cenne 5 punktów. Ten mecz to w ogóle kopalnia niespodziewanych rozstrzygnięć. Gdyby ktoś przed spotkaniem powiedział fanom Włókniarza, że Leon Madsen przywiezie 6 punktów, a Bartosz Smektała raptem 2, a oni i tak wygrają w Gorzowie, to chyba nikt nie uwierzyłby w taki scenariusz. A tak właśnie było. Dobrze spisał się Kacper Woryna (10+2), nieźle także Fredrik Lindgren (9+1). Po stronie gospodarzy mimo wszystko mocno rozczarował Zmarzlik, bo zaledwie 9+1 to dla mistrza świata dorobek sporo poniżej oczekiwań i możliwości. Dwucyfrówkę w drużynie Stali zrobił tylko Martin Vaculik. W zgodnej opinii ekspertów i kibiców to był najlepszy jak do tej pory mecz tego sezonu. Dramaturgia, emocje, mnóstwo mijanek i niespodziewane rozstrzygnięcia. W 14. biegu Stal wygrała 5:1 i zniwelowała stratę do raptem dwóch punktów. Włókniarz nie mógł już korzystać z usług niesamowitego Miśkowiaka, który odjechał swoje 5 biegów. W ostatniej gonitwie zawiódł jednak Szymon Woźniak, który przyjechał ostatni i mimo wygranej Vaculika utrzymało się dwupunktowe prowadzenie gości.
Emocji nie zabrakło także w drugim niedzielnym meczu. Tu jednak Sparta Wrocław była pewna zwycięstwa z Unią Leszno już przed biegami nominowanymi. W tych Byki pokazały mistrzowską klasę i zniwelowały stratę do 4 punktów. Wcześniej jednak na torze dominowali wrocławianie, a szczególnie dwaj liderzy – Artiom Łaguta (10+1) i Maciej Janowski (14). Dobrze w mecz wszedł Tai Woffinden, ale potem było nieco słabiej i Anglik zakończył rywalizację z 7 punktami na koncie. Niemal tradycyjnie Unia nie mogła liczyć na pomoc juniorów. Punkt Damiana Ratajczaka w biegu młodzieżowym to jedyna zdobycz formacji juniorskiej. Ratajczak może i ma spory talent, ale w meczu na Stadionie Olimpijskim póki co tego nie pokazał. Kacper Pludra swój występ najlepiej komentuje rezultatem (0, 0, 0). Samo spotkanie mogło się jednak podobać – mnóstwo było walki na dystansie, którą tacy jeźdźcy jak Janowski, Łaguta, Woffinden, Sajfutdinow, Pawlicki czy Kołodziej po prostu gwarantują. Oglądało się to jak finał DMP. Zresztą, nie jest wykluczone, że właśnie tak za kilka miesięcy będzie wyglądać obsada meczu finałowego. Póki co 2 meczowe punkty dla Sparty, ale Unia ma prawo myśleć o wygranej za trzy w rewanżu.
Dwa mecze rozegrano także w piątek. Dość pewnie swój mecz z Apatorem Toruń wygrał Motor Lublin. Rozmiary tego zwycięstwa mogły być jeszcze wyższe niż finalne 51:39, bo Koziołki znów oddały za darmo sporo punktów. Dominik Kubera spóźnił się na start, Krzysztof Buczkowski zdefektował na prowadzeniu, a innym razem staranował rywala, zamiast spokojnie go wyprzedzić. W efekcie sporo punktów uleciało, ale lublinianie raczej nie powinni martwić się o bonus w tym dwumeczu. Beniaminek od początku meczu był po prostu zespołem słabszym, a jako jedyny walkę z lubelską drużyną nawiązał Robert Lambert, który doskonale zna miejscowy owal. To zdecydowanie nr 1 w kategorii zawodników U-24 w Ekstralidze. W piątek przywiózł 14 punktów w 6 startach. Motor może żałować, że stracił takiego zawodnika. Zawiedli bracia Holder – obaj przywieźli łącznie 9 oczek, z czego Jack 8…
Drugi z piątkowych meczów także zakończył się rezultatem 51:39, ale tym razem dla gości. Unia Leszno miała przejściowe problemy z GKM Grudziądz. Ba, jeszcze przed biegami nominowanymi wynik był sprawą otwartą, ale obydwie te gonitwy Byki wygrały podwójnie i nagle rozmiary porażki gospodarzy zrobiły się okazałe. Wcześniej na torze toczyła się jednak zacięta, wyrównana walka. Kenneth Bjerre i Nicki Pedersen zdobyli po 10 punktów, Przemysław Pawlicki dołożył 7. Zabrakło nieco wsparcia od pozostałych, którzy sporadycznie dowozili do mety dwójki. Niespodzianki zatem nie było i Unia z liderem Jasonem Doylem (13+1) odniosła zwycięstwo.
W tabeli ścisk. Motor prowadzi, mając 9 pkt. Za plecami zespołu Macieja Kuciapy mamy Spartę Wrocław, Stal Gorzów i Unię Leszno (wszyscy po 8 pkt). Wysokie aspiracje zgłasza Włókniarz z niesamowitym Miśkowiakiem. Wydaje się, że pozostałe drużyny mogą się skupić na walce o utrzymanie.
Nasze podsumowanie nie może się obyć bez wizyty na torach niższych lig. Na zapleczu Ekstraligi rozegrano tylko jeden mecz – w niedzielę Wilki Krosno pokonały Unię Tarnów aż 60:30! Z kolei w II lidze kolejne dwie wygrane odniosły Kolejarze. Opolanie wygrali w piątkowe popołudnie w Niemczech z drużyną „Diabłów” z Landshut, a rawiczanie dwa dni później zdobyli tor w Poznaniu. Co ciekawe, najprawdopodobniej do II ligi dołączy jednak Wolfe Wittstock. Druga z niemieckich drużyn najpierw zgłosiła się do rozgrywek, tak jak w zeszłym sezonie, a potem wycofała się ze względu na sytuację pandemiczną i obostrzenia sanitarne. Teraz „Wilki” chcą wrócić i wszystko wskazuje na to, że terminarz 2. Ligi Żużlowej zostanie zmodyfikowany pod udział siódmej drużyny.