Skip to main content

W ten weekend Ekstraliga miała wolne, ale fani speedway’a i tak nie mogli narzekać na nudę. W sobotę w Rybniku rozegrany został ostatni turniej Speedway European Championship, a dzień później w Lesznie finał Indywidualnych Mistrzostw Polski. Działo się sporo.

W Rybniku walka o złoto miała się rozstrzygnąć między Polakami i Duńczykami. W czołówce klasyfikacji generalnej SEC byli bowiem Mikkel Michelsen, Piotr Pawlicki, Leon Madsen i Patryk Dudek. Trójka z nich od początku punktowała jak na faworytów przystało. Gorzej było z Piotrem Pawlickim. Najpierw zaliczył zero. Potem wprawdzie dwukrotnie wygrywał i wydawało się, że wrócił na właściwe tory, ale nic z tych rzeczy. W czwartej gonitwie dowiózł jedynkę za plecami Rune Holty i Michelsena. W swoim ostatnim starcie nie wytrzymał próby nerwów i wjechał w taśmę. Marzenia o tytule Mistrza Europy prysły.

Fazę główną turnieju na pierwszych dwóch miejscach ukończyli Patryk Dudek i Bartosz Smektała, zapewniając sobie tym samym udział w wyścigu finałowym. O prawo startu w finale w barażu powalczyć musieli duńscy kandydaci do złota – Michelsen i Madsen. I zrobili to skutecznie – dojechali na dwóch pierwszych miejscach, przed Siergiejem Łogaczowem i Davidem Bellego. Jasne było, że to ostatni wyścig rozstrzygnie o losach tytułu.

Michelsen miał komfort – wystarczyło mu nie zająć ostatniego miejsca, przy zwycięstwie Madsena. Zawodnik Motoru Lublin wystrzelił spod taśmy jako pierwszy i w zasadzie było po sprawie. Madsen dogonił go na trasie, a Michelsen niespecjalnie się bronił. Pozwolił się objechać rodakowi i skupił się na spokojnej jeździe, by nie popełnić jakiegoś prostego błędu. Madsen wygrał zawody w Rybniku, ale Michelsen przyjechał drugi, zdobywając dokładnie tyle samo punktów w całym turnieju – 14. Utrzymał więc dwupunktową przewagę i zdobył drugi w karierze tytuł najlepszego jeźdźca Starego Kontynentu. Wcześniej wygrywał w 2019 roku. Dwoma złotami SEC pochwalić się może również Emil Sajfutdinow.

Madsen to z kolei multimedalista tej imprezy – nie schodzi z podium od 2018 roku. Wtedy zdobył złoto. Rok później brąz, a potem w dwóch kolejnych edycjach srebro. Co ciekawe – w obu przypadkach gdy zdobywał srebro, wygrywał najwięcej pojedynczych turniejów.

O brązowym medalu SEC zdecydował dodatkowy wyścig między Dudkiem i Pawlickim. Nie było niespodzianki – wygrał go lepszy w tym dniu żużlowiec Falubazu. Jeszcze raz na torze pojawić się musiał także Smektała, który walczył z Danielem Bewley’em o 5. miejsce, dające przepustkę do kolejnego sezonu SEC. Tutaj lepszy okazał się jednak Anglik.

W niedzielę w Lesznie jasne było, że końcowy sukces należeć będzie do Polaka, bo odbywały się przecież Indywidualne Mistrzostwa Polski. O swój pierwszy złoty medal powalczyć chciał Bartosz Zmarzlik, który jest już dwukrotnym mistrzem świata, ale w IMP do tej pory zdobywał trzy srebrne krążki.

Wczoraj faworyt przełamał się, jak Messi w finale Copa America, również przerywając serię przegranych finałów. Zmarzlik od początku jeździł niemalże w „innej lidze”. W fazie zasadniczej zawodów stracił tylko jeden punkt, dojeżdżając za plecami Krzysztofa Kasprzaka w 18. biegu. Ta strata nie rzutowała na niczym, bo i tak wraz z Januszem Kołodziejem lider Stali Gorzów uzyskał pewny awans do wyścigu finałowego. W barażu o prawo udziału w finale spotkali się Wiktor Lampart, Piotr Pawlicki, Krzysztof Kasprzak i Maciej Janowski. Wygrał Janowski, przed Kasprzakiem i to ta dwójka dostała prawo walki o medale.

Przed finałem zaskoczył Zmarzlik, który wybrał żółty kask, a zatem czwarte pole startowe. Widać było, że zamierza orbitować po szerokiej. Jednak wyścig układał się tak, że Zmarzlik musiał zmienić w jego trakcie strategię. Wylądował na czwartej pozycji, ale nie zagrzebał się. Błyskawicznie zabrał się za odrabianie strat i równie błyskawicznie przedarł się na prowadzenie. Nie dało się po szerokiej, więc wyprzedził przy krawężniku. To była mistrzowska akcja, godna pierwszego złotego medalu w karierze. Za plecami Zmarzlika też było gorąco, ale finalnie Janowski zdobył srebro, a Kołodziej brąz.

Magic nie świętował jednak wspólnie ze Zmarzlikiem i Kołdim swojego sukcesu – uciekł z podium zaraz po hymnie państwowym. To prawdopodobnie pokłosie scysji, pomiędzy nim a Zmarzlikiem. Obaj panowie mieli sobie sporo do powiedzenia po 12. biegu. Ostentacyjne zachowanie Janowskiego zostało mocno skrytykowane przez dziennikarzy, ekspertów, a także gros kibiców.

Zmarzlik ma upragnione złoto i tzw. Czapkę Kadyrowa, ale do Tomasza Golloba mu jeszcze daleko. Gollob zdobył w karierze 16 medali IMP, w tym 8 złotych!

Related Articles