Polska reprezentacja w tenisie ziemnym leciała to Tokio ze sporymi nadziejami. Nie były one nieuzasadnione. Niestety, życie brutalnie sprowadziła nas na ziemię. Dziś pożegnaliśmy się z ostatnią szansą – odpadł polski mikst.
Skąd brał się ogólny optymizm? Mocna Iga Świątek, która w zeszłym roku wygrała French Open, a w tym roku dotarła do IV rundy w Australian Open i Wimbledonie oraz ćwierćfinału we French Open. Hubert Hurkacz w Wimbledonie osiągnął życiowy wynik, docierając do półfinału. Oboje zrobili ogromny awans w światowych rankingach – Iga do pierwszej dziesiątki, Hubert tuż za. Gdy do tego dołożymy coraz śmielej radzących sobie Magdę Linette i Kamila Majchrzaka oraz potencjalnie ciekawe pary z Łukaszem Kubotem, można było liczyć na wiele.
Tymczasem Linette i Majchrzak pożegnali się z Tokio już na pierwszych przeszkodach. Świątek i Hurkacz wypadli z turniejowej drabinki rundę dalej, co w obydwu przypadkach było sporą i bardzo przykrą dla nas niespodzianką. Szczególnie rozczarował Hurkacz, który przegrał z dużo niżej notowanym Brytyjczykiem, Liamem Broadym. Wcześniej Hurkacz odpadł także z debla, gdzie w parze z Kubotem nie sprostali niemieckim rywalom.
Ostatnią nadzieją na sukces był więc mikst. Para Kubot/Świątek wydawała się świetnie dobrana – oboje doskonale radzą sobie w grach deblowych. Kubot jest wręcz specjalistą. W dodatku w turnieju miksta startowało tylko 16 par, a zatem dwie wygrane pozwalały na awans do strefy medalowej. Mało tego, pierwsi „drabinkowi” rywale Polaków odpadli jeszcze przed meczem. Hiszpańska para musiała wycofać się z rozgrywek, gdyż Paula Badosa nie wytrzymała fizycznie tokijskich upałów. Zawodniczka ta wcześniej wyeliminowała z turnieju singlowego Igę. Do rewanżu w mikście nie doszło. Parę z Hiszpanii zastąpiła para z Francji, ale duet ten okazał się słabszy od biało-czerwonych.
Oznaczało to awans do ćwierćfinału, w którym dziś Świątek i Kubot mierzyli się z rosyjskim mikstem Elena Vesnina / Aslan Karatsev. To Rosjanie byli uznawani za faworytów potyczki, której stawką była najlepsza czwórka turnieju.
Początek należał do Polaków, którzy szybko objęli prowadzenie 3:0. Wydawało się, że wszystko idzie po naszej myśli, ale debel mieszany reprezentujący Rosyjski Komitet Olimpijski wybrnął z trudnej sytuacji. Z następnych siedmiu gemów wygrał aż sześć i w całej pierwszej partii zwyciężył 6:4. Nie oznaczało to jednak oczywiście końca meczu.
W drugiej partii Polacy zawiedli już na samym początku. Przy serwisie Igi Świątek dali się przełamać. W kolejnych gemach trzeba było więc nie tylko pilnować swojego podania, ale i szukać szans na przełamanie rywali. Niemal w każdej próbie serwisowej Rosjan, nasi zawodnicy walczyli i kilka razy wydawało się, że jesteśmy o krok. Rosjanie grali odważnie, ryzykownie i nawet przy drugim serwisie uderzali bardzo mocno. Generowało to zarówno podwójne błędy serwisowe, jak i kłopoty Polaków przy returnie. Ostatecznie jednak mimo ambitnej i dzielnej postawy biało-czerwonych, ta strategia rywali się opłaciła. Polacy mieli tylko jeden break point – nie został wykorzystany. Po blisko 1,5 h gry para Vesnina/Karatsev wygrała 6:4; 6:4 i jest o maleńki krok od medalu Igrzysk Olimpijskich.
Polski tenis z Tokio wróci bez krążków i ze sporym uczuciem rozczarowania. Może w żadnym z turniejów nie byliśmy pewniakami do medalu, ale trudno nie odnieść wrażenia, że Hurkacz i Świątek w swoich singlach mogli zwojować dużo więcej, a i porażka dzisiejszego mikstu pozostawia niedosyt, bo mecz był wyrównany, a o sukcesie Rosjan zdecydowały detale.