Skip to main content

Finał UK Open bezsprzecznie należał do Jamesa Wade'a. Może nie był to dart na najwyższym poziomie, ale na pewno taki, który nie wybaczył mnóstwa błędów młodszego rywala. Wade pokonał w finale 11:5 Luke'a Humphriesa.

Nikt nie mógł spodziewać się w finale Luke'a Humphriesa, przed turniejem zawodnika numer 41 w rankingu (obecnie już numerem 33). Sama jego obecność w ćwierćfinale była zaskoczeniem. Przed losowaniem par 1/4 zapewne każdy chciał trafić właśnie na niego. Młody Anglik był teoretycznie najłatwiejszą przeszkodą spośród całego zestawu ćwierćfinalistów, ale najpierw w wojnie nerwów pokonał Dave'a Chisnalla, choć przegrywał już 7:9. W bardzo ważnym momencie rzucił 180 i przy słabych podejściach "Chizzy'ego" przełamał go w kluczowym legu, wychodząc na 9:9, a potem okazał się lepszy w "deciderze".

A to, co Humphries zaprezentował w półfinale z wielkim mistrzem Van Gerwenem było już prawdziwą maestrią darta. Praktycznie wykorzystywał każdą okazję na wykończenie, jeśli tylko mu się taka trafiła, a ostateczny bilans kończonych podwójnych wyniósł 11/15, a więc prawie 70%. Holender był momentami bezradny i mógł tylko kręcić głową z uznaniem. To był rewelacyjny pojedynek, bo obaj panowie grali ze średnią 106-107 pkt. Mniej doświadczony zawodnik pokonał Van Gerwena aż 11:5 i w ogóle nie było widać po nim jakiejkolwiek presji, a przecież grał swój turniej życia.

W finale Humphries zmierzył się z Jamesem Wadem, rankingową czwórką. Wade miał w ćwierćfinale olbrzymie problemy z Simonem Whitlockiem. Właściwie to uciekł spod wielkiego topora, wygrywając aż 5 legów z rzędu, co dało mu wyjście ze stanu 5:8 na 10:8. W półfinale ograł mistrza świata – Gerwyna Price'a, ale Walijczyk grał tam niechlujnie, nierówno i zaliczał sporo błędów, rzucając w jakieś pojedyncze jedynki czy piątki.

Humphriesa w finale zjadła presja, bo nie mógł wejść na poziom z półfinału. Absurd, że w dwóch czy trzech pierwszych legach zmarnował tyle okazji na skończenie, ile w całym półfinale, czyli pięć. Statystykę skończonych podwójnych miał mizerną – 5/25, co dało tylko 20%. Solidne (choć też bez przesady) 40% Wade'a pozwoliło mu na spokojne zwycięstwo. James Wade wyraźnie upodobał sobie UK Open, bo był to jego trzeci finał i trzeci tryumf. 37-letni Anglik w żadnym z turniejów nie wygrywał częściej. Wade już od ładnych 10-12 lat utrzymuje się w czołówce. Do wygranej w 2008 i 2011 dorzucił kolejną.

Wade cierpi od lat na psychozę maniakalno-depresyjną, czyli inaczej chorobę afektywną dwubiegunową, którą wykryto u niego w 2010 roku. Uświadamia ludzi w sprawie zdrowia psychicznego. Kiedy 6 kwietnia, w swoje urodziny przeleżał cały dzień w łóżku, non stop płacząc, postanowił działać. Po wykryciu choroby powiedział w "Daily Mail", że od zawsze miał takie wahania nastroju, że przez chwilę był w znakomitym nastroju, a już za minutę chciał umrzeć. Spędził miesiąc w szpitalu psychiatrycznym w Priory. Musi od lat przyjmować mnóstwo lekarstw, z czym już nauczył się żyć i mimo to rywalizuje na najwyższym światowym poziomie.

Warto też wspomnieć, że do ćwierćfinału UK Open dotarł Krzysztof Ratajski i postraszył w nim Michaela Van Gerwena. Polak fenomenalnie zaczął, wychodząc na szybkie prowadzenie 2:0. Od stanu 6:6 Van Gerwen włączył tryb maszyny i kończył prawie wszystkie podwójne. Ratajski próbował odpowiadać, jak choćby w legu na 7:9, gdzie Holender najpierw rzucił 180, a potem Polak odpowiedział wysokim zejściem z 94. Mecz był dość wyrównany, ale przeważyła tylko trochę mniejsza liczba błędów w kluczowych momentach. "Polski Orzeł" utrzymał 14. pozycję w rankingu.

 

Related Articles