Skip to main content

Nie wiemy, w jakim kierunku potoczą się losy naszych skoczków w sezonie 2021/22, ale na pewno miniony weekend przyniósł iskierkę nadziei, że będzie dobrze. Mamy pierwsze podium Polaka w sezonie, a i treningi wydelegowanej do Ramsau ekipy to przecież także szansa na poprawę.

Skupmy się jednak na Klingenthal, gdzie od samego początku bardzo dobrze prezentował się Kamil Stoch. W treningach i kwalifikacjach cały czas był wysoko (4., 2. i 3.). W dodatku z niezłej strony zaprezentował się Piotr Żyła, który w drugim z treningów był trzeci, a w kwalifikacjach dwunasty. Zresztą, także 18. miejsce Pawła Wąska w kwalifikacjach należy uznać za dobre. Drgnęło – pomyślały rzesze fanów skoków w narciarskich w Polsce.

I rzeczywiście drgnęło. Sobotni konkurs to potwierdził. Po pierwszej serii na prowadzeniu znaleźli się Stefan Kraft, Manuel Fettner oraz wracający do gry Ryoyu Kobayashi. Stoch zajmował 4. pozycję z niedużą stratą do podium. Za plecami Stocha także roiło się jednak od groźnych zawodników – Halvor Egner Granerud, Karl Geiger czy Markus Eisenbichler. I rzeczywiście, druga seria trochę namieszała. Kraft utrzymał 1. miejsce i zainkasował 100 punktów do klasyfikacji generalnej, ale za jego plecami znalazł się nie kto inny jak Granerud, czyli Dr Jekyll i Mr. Hyde tego sezonu. Zaledwie 0.1 pkt za Granerudem uplasował się Stoch, zdobywając pierwsze podium w tej kampanii, ale już 80. w swojej karierze. Ex aequo na 4. miejscu znaleźli się dwaj najlepsi Niemcy, a zaraz za nimi kolejny – Andreas Wellinger. Kolejne miejsca to Kobayashi, Robert Johansson, Marius Lindvik i Jan Hoerl. Co ciekawe, między czwartym a dziesiątym miejscem różnica punktowa wynosiła zaledwie 1.2 pkt!

W pierwszej dziesiątce próżno niestety szukać Piotra Żyły – zajął on 17. miejsce. Drugi skok oddał także Paweł Wąsek, ale zajął 30. miejsce i dopisał sobie do „generalki” raptem punkt. Aleksander Zniszczoł przepadł po pierwszym skoku, który dał mu 37. miejsce. Ciekawostka – stawkę 50 zawodników zamknął reprezentant… Francji – Alessandro Batby.

Sobota dała nadzieję, ale niedzielnego konkursu polscy kibice w sumie mogli nie oglądać. Do kwalifikacji nie przystąpił Kamil Stoch. Nasz najlepszy skoczek miał drobne problemy zdrowotne – podobno chodzi o zatoki – i sztab wraz z zawodnikiem uznał, że lepiej nie ryzykować. Sezon jest długi i na pewno Stocha czeka mnóstwo ważniejszych konkursów niż ten niedzielny w Klingenthal. Do konkursu zakwalifikowali się pozostali trzej biało-czerwoni, ale o ich występach nie ma specjalnie co się rozpisywać. Zniszczoł zajął 42. miejsce, Wąsek został zdyskwalifikowany za kombinezon, a Żyła zajął 14. miejsce. Niby przyzwoicie, ale od mistrza świata wymagamy jednak więcej.

Niedziela należała bezdyskusyjnie do Kobayashiego. Triumfator Pucharu Świata 2018/19 wygrał kwalifikacje, prowadził po 1. serii i utrzymał to prowadzenie do końca. Japończyk mógł cieszyć się podwójnie, bo dobrze spisał się także jego brat – Junshiro zajął 9. miejsce. Za plecami Ryoyu w konkursie uplasowała się pięcioosobowa koalicja Norwegów – Daniel Andre Tande, Lindvik, Johansson, Granerud i Johann Andre Forfang. Ten konkurs zdecydowanie nie wyszedł Niemcom – w pierwszej dziesiątce był jedynie dość nieoczekiwanie Constantin Schmid. Geiger zajął 22. miejsce, a Eisenbichler nie wszedł do drugiej serii, skacząc na poziomie zbliżonym do Zniszczoła.

Bardzo blisko zdobycia swoich pierwszych punktów Pucharu Świata w życiu był turecki jedynak w stawce – Faith Arda Ipcioglu, który zajął 34. miejsce, tracąc 0.9 pkt do miejsca, dającego drugą serię.

W klasyfikacji generalnej wciąż prym wiedzie Geiger, a za jego plecami usadowił się Kobayashi. Na podium jest także Kraft. Najwyżej notowany z Polaków, Stoch, zajmuje 12. lokatę. Pewnie byłoby ciut lepiej, gdyby nie absencja w niedzielnym konkursie.

Related Articles