Krzysztof Ratajski to bohater ostatnich dni. Właśnie wygrał drugi mecz na mistrzostwach świata w darta i awansował do 1/8 finału. To historyczny sukces Polaka w coraz bardziej popularnym sporcie w naszym kraju.
Dart ma swój specyficzny klimat. Może być tradycyjną zabawą w lokalnych pubach i właśnie taki rodzaj darta zyskuje w Polsce coraz większą popularność. Wystarczy zimne piwo, pub, rzutki i tarcza. Jeśli się zaczyna zabawę z dartem, to nie trzeba nawet kończyć "doublem", jak w profesjonalnym meczu, tylko normalnie trafiać w "singla". Takie zabawy siłą rzeczy przekładają się na profesjonalizację i jest coraz więcej chętnych do uprawiania darta zawodowo.
Szczególnie w Wielkiej Brytanii mają bzika na tym punkcie. W zupełnym skrócie – są dwie federacje – BDO i PDC. Pierwsza jest bardziej tradycyjna, a druga bardziej prestiżowa. Federacja BDO powstała w 1973 roku i pod koniec lat 80. straciła na znaczeniu, popularność darta spadała, telewizje nie chciały tego obudowywać, a gracze mieli pretensje, że BDO nic z tym nie robi. W 1992 roku kilkunastu najlepszych zawodników się zbuntowało, tworząc własną federację – PDC. Po latach wszyscy najlepsi gracze tam pouciekali. PDC osiągnęła olbrzymi sukces, prześcigając swoją "matkę". Zdecydowanie pomogła w tym telewizja Sky, która od lat transmituje turnieje, nadając im prestiżu i popularności.
Krzysztof Ratajski początkowo, aż przez 10 lat, należał do mniej elitarnej federacji – BDO. Dopiero od 2018 roku jest w PDC, zajmująć na ten moment 15. lokatę w rankingu. Federacja ma w swojej gamie sporo turniejów, jak World Matchplay, UK Open, World Grand Prix i można się w tym wszystkim pogubić. Jednak najważniejszy jest właśnie World Dart Championship na przełomie grudnia i stycznia. Tu pula do wygrania jest największa, w granicach 2-3 mln funtów. Ten okres jest nazywany "świętem darta". Właśnie wtedy przed TV siadają zarówno pasjonaci, jak i osoby niezainteresowane na co dzień tym sportem.
Ratajski pokonał nie byle kogo, bo dobrze znanego Simona Whitlocka, nazywanego "Czarodziejem". Whitlock to finalista MŚ z 2010 roku. Najlepsze lata ma już za sobą, ale 7-10 lat temu należał do absolutnej światowej czołówki, a Polak tam dopiero nieśmiało zapukał. Whitlock to w tej chwili gracz drugiego szeregu, ale sensacją można nazwać to, że Ratajski pokonał go aż 4:0. A w 1/8 wcale nie jest bez szans, bo gigantyczną niespodziankę sprawił mało znany Niemiec – Gabriel Clemens, który ograł obecnego mistrza świata i dwójkę światowego rankingu – Petera Wrighta. I najdziwniejsze jest to, że Polak jest w tej sytuacji faworytem.