Skip to main content

Cykl Grand Prix wkracza w decydującą fazę. Przed nami ósmy z jedenastu turniejów. Tym razem najlepsi żużlowcy świata zaprezentują się w Togliatti. Dla Rosji to debiut w roli organizatora zawodów SGP. Wcześniej stadion im. Anatolija Stiepanowa w latach 2013-2014 i 2016 gościł turnieje cyklu SEC, w 2017 roku Grand Prix Challenge, a rok później finały Speedway of Nations.

Żużlowa karuzela GP trafiała już w różne rejony świata – do Nowej Zelandii, Australii, na Łotwę, do Chorwacji, Finlandii, Norwegii czy do Włoch. Teraz przychodzi pora na głęboką Rosję. Zawodnicy już kilka dni temu musieli wysłać swój sprzęt, by ten na czas dotarł do Togliatti. Stąd obawy o ewentualne defekty. Jednak najlepsi na świecie żużlowcy muszą mieć także w swoich stajniach najlepszych mechaników.

Oczywiście miejscowa publiczność będzie ściskać kciuki za swojego faworyta, Artema Łagutę. Rosjanin walczy o tytuł indywidualnego mistrza świata. Do tej pory żaden zawodnik z tego kraju nie sięgnął po złoto – także przed rozpadem ZSRR. W klasyfikacji generalnej Łaguta depcze po piętach Bartoszowi Zmarzlikowi. Żużlowiec Sparty Wrocław tylko w pierwszym turnieju w Pradze nie awansował do finału. Potem był już rezydentem ostatnich biegów: raz w Pradze, dwukrotnie we Wrocławiu, dwukrotnie w Lublinie i ostatnio w Malilli. Łaguta zostanie poddany dużej presji. Nigdy wcześniej nie walczył nawet o medal IMŚ. W 2011 zajął 15. miejsce w klasyfikacji generalnej Grand Prix, ale wtedy już sam jego udział w cyklu był sporą niespodzianką. Od 2018 pojawił się w cyklu już regularnie, ale zajmował kolejno miejsca 6., 11., i 7. Bieżący sezon jest przełomowy.

Zmarzlik, choć pięć lat młodszy, ma po swojej stronie doświadczenie. Jest już dwukrotnym mistrzem świata i czterokrotnym medalistą. Walka o najwyższe cele stała się jego codziennością. Tegoroczne zmagania rozpoczął przeciętnie, bo tak ocenić trzeba dwa półfinały w Pradze. Potem jednak zawodnik Stali Gorzów wszedł na poziom nieosiągalny dla innych. Wygrał cztery z pięciu kolejnych turniejów i raz zajął 2. miejsce. Błyskawicznie odrobił straty z Pragi i zameldował się na 1. miejscu w klasyfikacji. W tym momencie martwić go może już tylko Łaguta – nad nim ma tylko 3 punkty przewagi. Trzeci Fredrik Lindgren traci już 25 oczek, a zatem prawdopodobnie Szwed może skupić się na walce o brąz. Za jego plecami jest Emil Sajfutdinow, który także w Togliatti może liczyć na doping rodzimej publiki. Nadzieję na swój pierwszy indywidualny medal ma również Maciej Janowski. Po turniejach w Pradze wyglądało na to, że Magic w tym roku rzuci wyzwanie Zmarzlikowi, ale błysku zabrakło na własnym torze we Wrocławiu, a w Lublinie była już totalna klapa.

W Togliatti nie zobaczymy czarnego konia trzech ostatnich turniejów – Dominika Kubery. W Lublinie jeździł z dziką kartą, dwukrotnie docierając do finału, a w Malilli jako zastępstwo za kontuzjowanego Martina Vaculika – skończył na półfinale. Jednak rezerwowym nr 1 w cyklu jest Ukrainiec, Aleksander Łoktajew. W Szwecji nie pojechał ze względów formalnych (wiza). W Togliatti Łoktajew już pojedzie, więc Kubera ma wolne. Szkoda. Ostatecznie żużlowiec Motoru w trzech turniejach zgromadził aż 44 punkty, czyli tyle ile na przykład Anders Thomsen w siedmiu!

Z dziką kartą w sobotnim Grand Prix Rosji wystartuje Wadim Tarasienko. Początek zawodów już o godzinie 17:00, więc fani przyzwyczajeni do startu turniejów o 19:00 powinni nastawić sobie przypomnienie w telefonie. Po Togliatti za dwa tygodnie przeniesie się do duńskiego Vojens, by skończyć sezon dwoma turniejami w Toruniu 1 i 2 października.

Related Articles