Skip to main content

Rozstawiony z numerem trzy Price nie dał szans bardziej doświadczonemu Gary'emu Andersonowi. Od początku wszedł na taki poziom, że do pewnego momentu był nie do ruszenia. Zmarnował kilka lotek meczowych, ale zbudował tak wielką przewagę, że ostatecznie wygrał 7:3 w setach.

Najważniejsza sprawa jest taka, że Gerwyn Price napisał wielki rozdział w historii darta i federacji PDC, bo właśnie zasiadł na fotelu lidera rankingu. Walijczyk w czołówce pojawił się w 2019 roku, dochodząc do finału kilku imprez. Wtedy jednak znakomite występy przeplatał z porażkami w pierwszych rundach z nierozstawionymi przeciwnikami. Mimo to od dwóch lat był światową trójką. W roku 2020 potwierdził, że nie jest "one season wonderem" i doszedł do kilku finałów. Wtedy zaliczył już mniej wtop, osiągnął też półfinał MŚ. Tym razem jeszcze przebił to osiągnięcie. MŚ to najbardziej prestiżowy turniej ze wszystkich. To jego czwarty, ale zdecydowanie najważniejszy tryumf w rankingowym turnieju PDC.

Gerwyn Price to dość kontrowersyjny gracz, który po udanym zagraniu drze się, ile sił, często prowokacyjnie odwracając się w stronę przeciwnika. I właśnie w ten sposób doszło w 2018 roku do starcia między nim a przeciwnikiem z tego finału. Panowie starli się słownie, Price krzyczał z radości przed twarzą Andersona, a ten go nawet odepchnął. Waliczyk się nakręcał, pokazywał za plecami Andersona nieładne gesty. Price otrzymał wtedy aż ponad 21 tys. funtów kary, ale zmniejszono mu ją do 10 tys. Mówi się też o tym, że często prowokuje jakimiś głupimi odzywkami, co w NBA nazywa się "trash talkiem". W końcu to były gracz rugby. Price nie jest lubianym zawodnikiem w PDC. Tak wtedy mówił o Andersonie: – Nie radzi sobie, grając ze mną. Po prostu jęczy za każdym razem, kiedy robię to, robię tamto. Niech się skupi na własnej grze. Ja rzucam rzutkami. On musi poczekać na swoją kolej.

Zawodnicy się nie lubią. Tym razem jednak Price trochę się hamował, a Anderson przy jego wybuchach radości, tylko szyderczo się uśmiechał. Początek nie zwiastował aż takiej dominacji, ale trzeci, czwarty, piąty i szósty set to kosmiczny poziom Price'a. Walijczyk był tak nakręcony, że raz prawie udało mu się skończyć lega dziewiątą lotką. Anderson nie miał nic do powiedzenia. Price wysoko punktował i praktycznie w ogóle nie mylił się na double'ach. Był po prostu nieosiągalny. Jak bowiem skomentować średnią ponad 136 punktów w szóstym secie!? To jest poziom rodem z kosmosu. Po takim show wynik brzmiał 5:1.

Anderson wykorzystał pomyłki przeciwnika i odwrócił losy kolejnego seta. Zafundował nam jeszcze trochę emocji i wykręcił z tego jakimś cudem 2:5. Wcale nie było tak daleko od 3:5, ale Gerwyn Price w kluczowym momencie zakończył trudnego dla siebie lega. Później utrzymał swój licznik (w tenisie powiedzielibyśmy serwis!) i zrobiło się 6:2. Potrzebował już tylko jednego seta, ale to, co wyprawiał w kolejnej odsłonie było kuriozalne. Świetnie grał, ale zmarnował tyle lotek meczowych, że to głowa mała…

Dziesiąta, ostatnia partia, także nie musiała zakończyć tego meczu. Anderson prowadził już 2:0, ale nie wykorzystał przewagi. Obaj zmarnowali po kilka okazji, ale wreszcie Price odszedł w stronę pucharu, naładował energię i trafił, zostając mistrzem świata. Tak mówił później cały w emocjach: – Kiedy masz szansę na wygraną i trzy rzutki w ręku, to myślisz, że to zrobisz… ale nigdy wcześniej nie byłem w takiej sytuacji. Patrzyłem na tablicę wyników, jest 6-3, mam kilka rzutek, zmarnowałem już tyle okazji, ale proszę, daj mi tylko kolejną szansę. Nie wiem, jak Michael (Van Gerwen) i Peter (Wright) sprawiają, że wygląda to tak łatwo. Trudniej jest dostać się na światowy numer 1 w rankingu niż zdobyć to trofeum, dlatego to smakuje podwójnie dobrze.

Price przełamał dominację Van Gerwena w światowym rankingu, która trwała od 2014 roku. Kiedy Holender objął w nim prowadzenie, to Price właśnie kończył swoją przygodę z rugby. I właśnie wtedy postawił na to, co robił po godzinach, czyli grę w darta. Wymowne.

Related Articles