Skip to main content

Tydzień temu na brak emocji nie mogliśmy narzekać w półfinałach Ekstraligi. Kłopot w tym, że po 30. biegach w Gorzowie i Lesznie w zasadzie wszystko jest jasne. O krok od finałów są ekipy Motoru Lublin i Sparty Wrocław. Teraz czas na potwierdzenie tych aspiracji w domowych spotkaniach.

Niedziela, 16:30 Sparta Wrocław – Unia Leszno (49:41)
Jako pierwszy do gry stanie główny kandydat do złota. Sparta Wrocław w Lesznie po raz kolejny udowodniła, że trudno na nich będzie znaleźć mocnego. Seniorzy to jedno, ale na Smoczyku kapitalną robotę zrobili także juniorzy. Zwłaszcza Przemysław Liszka, który w kapitalnym stylu objechał Janusza Kołodzieja w czwartym biegu.

U siebie wrocławianie będą jeszcze mocniejsi. Zreszta w fazie zasadniczej byli jednym z dwóch zespołów z kompletem zwycięstw przed własną publicznością. Co ciekawe tylko dwie drużyny przyjezdne przekroczyły granicę 40 punktów. Był to Włókniarz – 42 – oraz właśnie Unia Leszno. Byki osiągnęły najlepszy wynik – 43 punkty. Nadal to jednak zdecydowanie za mało, by myśleć o awansie do finału. Unia potrzebuje dzisiaj aż 50 oczek!

Na ten moment trudno sobie wyobrazić taki wynik po drużynie Piotra Barona. Tym bardziej że w każdym meczu brakuje jednego lub więcej ogniw w jego ekipie. Przed tygodniem u siebie tak naprawdę tylko Australijczycy pojechali na miarę możliwości. Mowa o duecie Doyle i Lidsey, który zresztą dostał szansę na podwójny duet w biegach nominowanych. Tamta decyzja Piotra Barona nieco zdziwiła i zapewne oburzyła choćby Emila Sajfutdinowa. Punktowo był gorszy od Lidseya, ale czy warto było zmieniać zwycięzcę jedenastego biegu? Raczej nie…

Wydaje się, że w rewanżu taki wynik, jak w fazie zasadniczej – 47:43 – to chyba maksimum, co może zrobić Unia Leszno. Na dzisiaj na więcej ich po prostu nie stać. Rywal jest zbyt mocny na wielu pozycjach. Na każdej ma lepszych jeźdźców i do tego dojdzie atut własnego toru.

Niedziela, 19:15 Motor Lublin – Stal Gorzów (49:41)
Motor także pojedzie u siebie z drużyną, która narobiła mu najwięcej kłopotów w fazie zasadniczej. W końcu drużyna z Lubelszczyzny to druga ekipa z kompletem domowych zwycięstw. Najtrudniej było 28 czerwca tego roku, gdy lublinianie pokonali Stal Gorzów zaledwie 46:43. Zresztą wtedy ostatni wyścig decydował o wszystkim, a wygrał go Grigorij Łaguta odnosząc swoje pierwsze zwycięstwo w zawodach. Tamten Motor był i jest przykładem drużyny od początku sezonu. Żaden z zawodników nie zdobył więcej niż dziewięć punktów! Ponadto różnica pomiędzy najlepszym a najgorszym wynosiła ledwie pięć oczek. Lublinianie to bardzo równy team, w którym wszyscy odpalili lub odpalają. Tym ostatnim jest Krzysztof Buczkowski. Jakkolwiek oceniać cały sezon w jego wykonaniu, tak ostatnie dwa spotkania wyjazdowe to prawdziwa klasa Buczka. Brał udział w 15. biegu w Lesznie, podobnie było w Gorzowie. Naprawdę kapitalna robota zawodnika, który zawodził przez niemal całe rozgrywki.

Ogromnym atutem Motoru są juniorzy. Wiktor Lampart w tym tygodniu zgarnął srebrny medal MIMP oraz złoto w DMŚJ. Cierniak w pierwszych zawodach był czwarty, a w drugich rezerwowym, który de facto też zgarnął złoto. Krótko mówiąc topowa młodzież.

Stal Gorzów dysponuje na dzisiaj jedynie Bartoszem Zmarzlikiem. Przed tygodniem duży komplet – 18pkt – ale to było grubo ponad 40% dorobku zespołu. Pozostali zawodnicy zgarnęli łącznie 23 punkty, a trzeba pamiętać, że były trzy porażki 1:5, w których jedno oczko było po prostu za darmo… Słabo po kontuzjach wyglądali Martin Vaculik i Szymon Woźniak, który zgarnęli razem 11 punktów, czyli nieco więcej od Andersa Thomsena. Duńczyk zgasł w drugiej części zawodów, notując odwrotny występ do tego w Toruniu.

Na dzisiaj trudno sobie wyobrazić, by Stal Gorzów miała zgarnąć w Lublinie 50 punktów. Tyle potrzebują gorzowianie do finału. Czy to się uda? Przekonamy się w okolicach 21.

Related Articles