Skip to main content

Siedmiokrotny mistrz Polski i 14-krotny medalista DMP, Falubaz Zielona Góra, kolejny sezon spędzi na zapleczu Ekstraligi. Losy ekipy z Myszką Miki w herbie ważyły się do ostatniego wyścigu fazy zasadniczej tego sezonu.

Było jasne, że ostatnia kolejka przyniesie sporo emocji, głównie właśnie na dole tabeli. Zachowajmy jednak chronologię. W piątek najpierw Sparta Wrocław wyraźnie pokonała rzeczony Falubaz. Lider mierzył z jednym z najsłabszych zespołów ligi, więc wynik można było uznać za przesądzony już przed spotkaniem. Spotkaniem, które w dodatku opóźniło się o ponad godzinę z powodu prac na torze. Pewnie niektórym zaświtała myśl o walkowerze na korzyść gości, który rzecz jasna dawałby im utrzymanie. W końcu po 20:00 poszły konie po betonie. Jeśli ktoś spodziewał się bóg wie jak wysokiego zwycięstwa Sparty, to nieco się rozczarował. Skończyło się na 53:37. Niby wysoko, ale goście powalczyli, a szczególnie Max Fricke, zdobywca 15 pkt w 6 startach. Niewiele gorszy był Patryk Dudek – 13 pkt w 6 startach. Gdyby cokolwiek dołożyli pozostali, szczególnie Matej Żagar, można było liczyć nawet na coś więcej.

Stal Gorzów w końcówce rundy zasadniczej ma spore problemy kadrowe. Bez kontuzjowanych Szymona Woźniaka i Martina Vaculika drużyna z Gorzowa zameldowała się w Toruniu. Anioły nie walczyły już o nic, ale nie oznaczało to łatwej przeprawy dla gości. Wręcz przeciwnie. Miejscowi wygrali 50:40. Bartosz Zmarzlik pojawiał się w tym meczu na torze niemal w co drugim biegu. W 7 startach zdobył 17 pkt i bonus. „Dychę” dorzucił Anders Thomsen. To nie wystarczyło. Bracia Holder, Robert Lambert i Adrian Miedziński punktowali na podobnym poziomie, tworząc bazę wyniku gospodarzy.

Porażka gorzowian miała spore znaczenie dla niedzielnego meczu Unii Leszno z Motorem Lublin. Gdyby Stal wygrała, wówczas mecz w Lesznie decydowałby o zajęciu 3. miejsca w tabeli. Unia wygrywając w bonusem, wskoczyłaby na tę lokatę. W przeciwnym razie 3. były Motor. Nikt specjalnie nie garnie się do rywalizacji ze Spartą Wrocław w półfinałach, więc uniknięcie zajęcia 4. miejsca wydawało się zupełnie oczywistym celem. Jednak wobec porażki Stali Gorzów sytuacja ułożyła się tak, że pary półfinałowe poznaliśmy już w piątek. Niezależnie od wyniku z Leszna, Byki czekał półfinał właśnie ze Spartą, a Stal rywalizacja z Motorem. Jedyną niewiadomą było to, czy Motor zajmie 2. czy 3. miejsce. Mecz w Lesznie był interesujący i trzymał w napięciu – szkoda, że jego stawka nie była już taka wysoka, na jaką się zapowiadało. Najlepiej świadczy o tym fakt, że w 15. biegu, gdy Unia miała jeszcze realną szansę na bonus, trener Piotr Baron do jazdy desygnował juniora, Damiana Ratajczaka, w zastępstwie za Janusza Kołodzieja. Młody żużlowiec gospodarzy nie poradził sobie, przyjeżdżając za lubelską parą. Wynik 3:3 oznaczał w końcowym rozrachunku wygraną Unii 48:42 i bonus dla Motoru, który w Lublinie wygrał 49:41.

Kolejkę i sezon zasadniczy wieńczył mecz w Grudziądzu, gdzie miejscowy GKM jechał o życie. Wygrana z Włókniarzem dawała drużynie Janusza Ślączki utrzymanie. Potrzebne było zatem 46 punktów. Częstochowianie walczyli już o pietruszkę jako zespół, ale przecież każdy z zawodników jedzie o swoją wypłatę. Na fory miejscowi liczyć nie mogli. Atut własnego toru okazał się jednak naprawdę istotny. GKM nie przegrywał w tym meczu ani przez moment. Były jednak momenty, kiedy na tablicy wyników wyświetlał się remis, a ten wynik dawał utrzymanie Falubazowi. W pewnym momencie GKM miał już 8 pkt przewagi, ale Włókniarz zniwelował stratę. Przed biegami nominowanymi prowadzenie gospodarzy stopniały do minimalnych 2 punktów. Emocje sięgały zenitu. W 14. gonitwie GKM po kilku przetasowaniach wyszedł na podwójne prowadzenie, które gwarantowało im utrzymanie. Gdy kibice fetowali już sukces, na ostatnim łuku Jonas Jeppesen wyprzedził Kennetha Bjerre i wyrwał 2 punkty. Wygrana 4:2 nie dawała jeszcze GKM-owi utrzymania! W ostatnim biegu potrzebne było zdobycie minimum dwóch oczek. Gdyby goście wygrali podwójnie, korki od szampanów wystrzeliłyby w Zielonej Górze.
Ostatni bieg miał swoją niezwykłą historię. W pierwszej próbie o stojak zahaczyła taśma startowała i nie poszła równo do góry. Potrzebna była powtórka. W pewnym momencie po wyjściu spod taśmy Lwy prowadziły 5:1. W Zielonej Górze na sekundę zapanowała euforia, ale wtedy w motocyklu Przemysława Pawlickiego jakby włączyło się turbodoładowanie. Wjechał między swoich rywali i wyszedł na wyraźne prowadzenie. Po chwili Bartosz Smektałę „łyknął” również Krzysztof Kasprzak. Gospodarzom wystarczyło przegrać 2:4, a prowadzili 4:2. Wprawdzie Pawlicki musiał odpierać ataki Leona Madsena, ale w sumie nie miało to większego znaczenia. GKM ostatecznie wygrał ten mecz 48:42 i utrzymał się w PGE Ekstralidze! Falubaz po 15 latach żegna się z elitą.

Wolne miała I liga. Tam rozstrzygnięcia zapadły już tydzień temu. Spadła oczywiście beznadziejna Unia Tarnów. W półfinałach pojadą Wilki Krosno z Wybrzeżem Gdańsk oraz ROW Rybnik z Arged Malesą Ostrów.

Dobiegła końca już także rywalizacja w fazie zasadniczej II ligi. Najlepszy Kolejarz Opole w półfinale zmierzy się z łotewskim Lokomotivem Daugavpils. Kolejarz Rawicz, który zajął 2. miejsce, stanie do boju z innym zagranicznym zespołem – Trans MF Landshut Devils.

Related Articles