Żużlowe telewizje płacą polskim klubom grube miliony, ale stawiają także warunki. Plan PGE Ekstraligi jest taki, by od przyszłego sezonu każdy klub z najwyższej klasy rozgrywkowej miał drużynę rezerw!
Póki co nie wiadomo jeszcze dokładnie, czy rezerwy jeździłyby w II lidze, czy też powstanie dla nich oddzielna klasa rozgrywkowa. Autorzy pomysłu podkreślają jednak, że chodzi o rozwój dyscypliny. Część zawodników, głównie chodzi o młodzież, nie ma szans przebicia się w rywalizacji o ekstraligowe punkty, a potrzebują objeżdżenia. Zmagania w „dwójkach” byłyby okazją do zdobycia niezbędnego doświadczenia w boju z równymi sobie. Pomysł wydaje się sensowny, a skoro z umowy telewizyjnej popłynąć ma ponad 240 milionów, to kluby na brak środków narzekać nie powinny. Aż szkoda, by wszystko miały „przejeść” gwiazdorskie kontrakty zawodników w Ekstralidze.
Pomysł zapewne będzie dopracowywany, jednak w kuluarach da się usłyszeć, że wygrywa wariant rezerw w drugiej lidze. Miałoby się to wiązać z powiększeniem Ekstraligi do 10 zespołów, takim samym powiększeniem I ligi. Wówczas w II lidze zrobi się miejsce dla rezerw. Te miałyby jednak prawo awansu na zaplecze Ekstraligi.
Główną zasadą zespołów rezerw miałby być limit wieku. Nie mogliby w nich występować żużlowcy starsi niż 24-letni. Część klubów, w których szkolenie adeptów idzie wręcz taśmowo, nie miałaby problemów ze skompletowaniem drugich drużyn, opartych o młodzież. Dla części oznaczałoby to kłopoty, stąd czas na przygotowanie się do wdrożenia pomysłu w życiu.
Warto wspomnieć o tym, że w sezonie 2020 Kolejarz Rawicz pełnił nieformalnie rolę rezerw Unii Leszno. Na drugim froncie objeżdżani byli zawodnicy, którzy nie łapali się do składu w Ekstralidze. Niekiedy drugoligowego Kolejarza wzmacniały także gwiazdy, jak Bartosz Smektała czy Jaimon Lidsey. Leszno to zresztą dobry przykład długofalowej polityki. Dość powiedzieć, że najlepsi jeźdźcy, z Emilem Sajfutdinowem na czele, przekazują swój stary sprzęt właśnie adeptom ze szkółki. Im już do niczego się nie przyda, a dla juniorów to ogromna oszczędność. Zapewne tego typu praktyki musiałyby stać się codziennością w Ekstralidze, jeśli pomysł „dwójek” zostanie ostatecznie wcielony w życie.