
Kolarski sezon pędzi z niesamowitą szybkością. Jeszcze chwilę temu emocjonowaliśmy się Tour de France, w ostatni weekend Mistrzostwami Świata, a w sobotę startuje kolejny wieloetapowy klasyk – Giro d'Italia. Kto 25 października stanie na najwyższym stopniu podium w różowej koszulce, czyli Maglia Rosa? Faworytów jest kilku. Wśród nich nieśmiało wymieniany jest też Rafał Majka.
Bądźmy uczciwi – Zgred nie jest zaliczany do ścisłego grona faworytów Giro. Polak do tej pory w karierze może pochwalić się jednym podium podczas wielkiego touru – było to podczas Vuelty w 2015 roku. Ponadto pięć razy kończył inne klasyki w pierwszej dziesiątce, zgarniał zwycięstwa etapowe, wygrał Tour de Pologne i zdobył medal Igrzysk Olimpijskich. Kariera Majki może nie dobiega jeszcze końca, ale to już ostatni dzwonek, by do tego dorzucić jeszcze jakiś znaczący sukces. Wraz z Peterem Saganem Rafał będzie liderem grupy BORA-hansgrohe. Słowak skupi się jednak na etapowych zwycięstwach i klasyfikacji punktowej. Jest podrażniony, bo po raz pierwszy od lat przegrał tę klasyfikację w Tour de France. Majka ma walczyć o jak najwyższą lokatę w całym wyścigu.
Wśród największych faworytów Giro wymienia się Gerainta Thomasa, Simona Yatesa, Stevena Kruijswijka, Jakoba Fuglsanga i Vicenzo Nibalego.
Zacznijmy od tego ostatniego. Nibali to już weteran światowego peletonu. Ma 36 lat na karku i wygrywał wszystkie najważniejsze wyścigu. W 2010 triumfował w Vuelcie, w 2014 wygrał Wielką Pętlę, a w Giro zwyciężał dwa razy – w 2013 i 2016 roku. Mało tego – jego sześć ostatnich startów w Giro za każdym razem kończyło się na podium. 2010 – 3. miejsce, 2011 – 2. miejsce, 2013 – zwycięstwo, 2016 – zwycięstwo, 2017 – 3. miejsce, 2019 – 2. miejsce. Rok temu na mecie lepszy okazał się tylko Richard Carapaz, ale w tym roku Kolumbijczyk postawił na ściganie w Tour de France, gdzie skończył na ledwie 13. miejscu.
Ze względu na napięty, pozmieniany kolarski kalendarz roku 2020, pogodzenie TdF z Giro jest niemal niemożliwe. Oczywiście, można przejechać oba wyścigi, ale bez szans na walkę o czołowe lokaty. Wiedzieli o tym włodarze Team INEOS, giganta w światowym peletonie. Na Wielką Pętlę oddelegowali obrońcę tytułu, Egana Bernala, który zawiódł ich jeszcze bardziej niż wspomniany Carapaz i wyścigu nie ukończył. We Włoszech o zwycięstwo ma więc powalczyć Geraint Thomas, który w poprzednich dwóch sezonach stał na 1. i 2. miejscu Wielkiej Pętli. Sam 34-letni Walijczyk podkreśla, że jest w dobrej formie i nie brakuje mu determinacji, by powalczyć o zwycięstwo w Giro, zwłaszcza, że jego ostatni występ w tym wyścigu nie był udany .
W przygotowującym do Giro d'Italia 2020 wyścigu Tirreno-Adriatico triumfował Simon Yates. Brytyjczyk w 2018 długo prowadził w wyścigu, wygrywając po drodze trzy etapy. Jednak w końcówce opadł z sił i wylądował na dalekim 21. miejscu. Rok temu był ósmy, więc nic dziwnego, że chce progresu i walki o zwycięstwo. Zna już smak triumfu w trzytygodniowym wyścigu, bo zwyciężył Vueltę 2018.
W Tour de France celował w tym roku Kruijswijk, który rok temu na Wielkiej Pętli był trzeci, co było dla niego pierwszym podium w wyścigu tej rangi. Jednak kontuzja odniesiona na Criterium du Dauphine nie pozwoliła mu na start we Francji. Holender powalczy zatem w Giro, gdzie bliski sukcesu był w 2016 roku. Wtedy jednak także miał pecha – upadł na jednym ze zjadów i wygrana wymknęła się mu się z rąk.
Nie brakuje głosów, że wymienianie w gronie faworytów 35-leteniego Fuglsanga jest lekką przesadą. Duńczyk to świetny i utytułowany kolarz, ale nigdy w życiu nie stał na podium "trzytygodniówki". Jego najwyższe miejsce to siódme w 2013 roku podczas TdF. W Giro nigdy nie był nawet w dziesiątce.
Dwa słowa o trasie wyścigu, która ze względu na pandemię została zmodyfikowana. Wyścig miał ruszać na Węgrzech, ale ostatecznie pierwszym etapem będzie 15-kilometrowa czasówka z Monreale do Palermo. Zamiast węgierskich etapów organizatorzy dodali etap z finiszem na krótki podjazd w Materze (6. etap) oraz odcinek z San Salvo do Roccaraso, który zakończy pierwszy tydzień.
W drugim tygodniu duże znaczenie dla klasyfikacji generalnej będą miały dwa ostatnie etapy. Najpire druga jazda indywidualna na czas z Coneglano do Valdobbiadene (34 km), a następnie górski odcinek z metą w Piancavallo.
Prawdziwe "ciężary" przyniesie jednak ostatni tydzień. Spore nagromadzenie górskich etapów ze stromymi podjazdami, a do tego ostatni etap, czyli trzecia "czasówka"! Tym razem 15 km do Mediolanu. Wprawdzie po płaskim, ale przykład tegorocznego TdF pokazuje, że jazda na czas może mieć ogromne znaczenie. Przekonał się o tym boleśnie Primoż Roglić.