Skip to main content

O tym, że Polacy mogą mieć problem z powodu dodatniego wyniku testu na koronawirusa Klimka Murańki pisaliśmy już na naszym blogu. Najczarniejszy scenariusz sprawdził się – dziś niemiecki sanepid zabronił biało-czerwonym występu w kwalifikacjach do konkursu w Oberstdorfie. Cała sprawa wywołała burzę, która wciąż trwa i zdaje się mieć kolejne rozdziały przed sobą. W cieniu skandalu kwalifikacje z trudem bo z trudem, ale się odbyły. Najlepszy okazał się Philipp Aschenwald.

Roztrząsanie kwalifikacji nie ma większego sensu. Odbyły się w loteryjnych warunkach i ciągnęły niemożebnie. Jedni poradzili sobie z wiatrem lepiej, inni gorzej, ostatecznie tylko pięciu zawodników nie uzyskało awansu do konkursu, bo tylko 55 stanęło na starcie. Byłoby 62, no ale Polacy dostali zakaz.

Wściekłość w szeregach reprezentacji Polski ponoć osiąga poziom zenitalny. Wynik Murańki był niejednoznacznie dodatni, wobec czego zlecono kolejne testy – także pozostałym reprezentantom Polski, którzy wcześniej byli negatywni. Koniec końców mimo trzech kolejnych negatywnych wyników niemiecki sanepid nie pozwolił Polakom na start, tłumacząc się rzekomo kontaktem z zakażonym Murańką. Zawodnicy dowiedzieli się o tym z internetu, a Piotr Żyła dosadnie skomentował to na swoimi instagramie… I trudno się z nim nie zgodzić.
 

FIS umył ręce, stwierdzając, że w tej sprawie decydujący głos mają służby sanitarne. Sprawa zaczęła być jeszcze bardziej bulwersująca, gdy okazało się, że niemiecki fizjoterapeuta ma dodatni wynik, a tymczasem reprezentanci gospodarzy dostali zielone światło na start w kwalifikacjach!

Mało tego, tuż po zakończeniu kwalifikacji przyszły kolejne wyniki testów – Murańka także jest już z wynikiem negatywnym. Tak jak wszyscy pozostali. Jednak w konkursie ich nie zobaczymy, choć Apoloniusz Tajner zapowiada, że w tej sytuacji będzie wnioskował o dopuszczenie Polaków do konkursu bez kwalifikacji. Rzecz jasna łatwo przewidzieć, jaki będzie efekt starań prezesa. Żaden.

Trudno nie snuć spiskowych teorii i nie czuć rozżalenia. Trzy z czterech ostatnich Turniejów Czterech Skoczni wygrywali Polacy. W tym roku tego nie powtórzą, bo bez udziału w inauguracyjnym konkursie po prostu nie ma to żadnych szans. Pytania się mnożą, wątpliwości narastają, a zawodnicy w izolacji siedzą w hotelu i choć są w pełni zdrowi, skakać nie mogą. A przypomnijmy, że niedawno Niemcy skakali w Engelbergu, choć u Karla Geigera po MŚ w Planicy wykryto koronawirusa.

Wszystko jest kwestią interpretacji rzekomego (bo jak zweryfikować czy faktycznego?) kontaktu zakażonego z pozostałymi członkami ekipy. O ile w to, że Geiger po mistrzostwach nie miał styczności  z kolegami można jeszcze uwierzyć, o tyle w brak kontaktu skoczków z fizjoterapeutą uwierzyć już nie sposób. A pamiętać trzeba jeszcze o okresie intubacji wirusa, który może trwać nawet do około tygodnia. Na dobrą sprawę za kilka dni zarówno wszyscy niemieccy skoczkowie mogą się okazać chorzy, jak i wszyscy Polacy – zakładając, że fizjoterapeuta i Murańka rozsiali to paskudztwo po swoich drużynach.

Chcielibyśmy wierzyć w sukces działań Tajnera, a nade wszystko w uczciwość i zgodność z literą prawa i zwykłą ludzką przyzwoitością działań niemieckiego sanepidu. Ale jakoś tak ciężko…

PS. Jest nowa wiadomość prosto z Oberstdorfu:

Related Articles