W poniedziałkowy ranek (czasu polskiego) z turniejem olimpijskim singlistek pożegnała się Iga Świątek. Polka nie sprostała Hiszpance Pauli Badosie. Kolejna medalowa nadzieja umknęła.
Początek meczu nie zwiastował niczego złego dla rozstawionej z nr 6 zawodniczki. Polka prowadziła 3:1 z przełamaniem. Co stało się dalej? Przegrała pięć kolejnych gemów, w tym trzy przy własnym serwisie. Tym samym przegrała całego seta 3:6. Badosa grała ofensywnie i rzadko się myliła. Jasne stało się, że jeśli Świątek marzy o III rundzie, potrzebuje lepszej gry niż zaprezentowała to w pierwszej partii.
Drugi set rozpoczął się podobnie jak pierwszy – od mocnego uderzenia raszynianki. Świątek na dzień dobry przełamała rywalkę i po chwili prowadziła 2:0. Badosa w tym meczu bardzo szybko odrabiała jednak straty. Od stanu 2:2 panie z większym lub mniejszym trudem utrzymywały serwis aż do tie-breaka. Świątek kilka razy była już w naprawdę trudnym położeniu, ale nie bała się ryzyka i wygrywała trudne, kluczowe wymiany. Niestety, cały czas globalnie ciut lepiej grała rywalka.
Znalazło to odzwierciedlenie w tie-breaku. Badosa błyskawicznie wygrała dwa mini-breaki i prowadziła 3:0. Świątek podnosiła się i mozolnie odrabiała straty, ale przy stanie 6:4 Hiszpanka doczekała się autowego backhandu Polki. Drugi meczbol zakończył ten mecz. Świątek dosłownie chwilę później zalana łzami gratulowała rywalce, a potem długo siedziała zakryta ręcznikiem, przeżywając swoją porażkę. Liczyła na olimpijski medal w singlu, ale na swoją szansę musi poczekać minimum 4 lata. Fakt, że mówimy o 20-letniej zawodniczce każe sądzić, że takich szans przed nią jeszcze kilka.
Przede wszystkim Iga musi jednak podnieść się psychicznie, bo już za chwilę w Tokio rywalizacja mikstów. Tutaj Świątek stworzy duet z Łukaszem Kubotem, który odpadł już z turnieju deblowego. Dla obydwojga mikst jest więc ostatnią szansą na sukces w stolicy Japonii. Dla Polski zaś przedostatnią, bo w turnieju panów mamy jeszcze Huberta Hurkacza, który jutro zagra mecz II rundy z Brytyjczykiem Liamem Broadym. Rywal jest dużo niżej notowany i Polak wystąpi w roli murowanego faworyta. Oby nie zawiódł.
Wracając do Świątek – nie grała dziś beznadziejnie, ale trafiła na dobrze usposobioną rywalkę, która psuła mało piłek, a główną różnicę robiła serwisem. Iga nie miała tutaj praktycznie żadnego atutu, a procent pierwszego serwisu mówi sam za siebie – Świątek 58%, Badosa 82%. Liczba asów? Polka 0, Hiszpanka 6. Potwierdza się, że tenisistka z Raszyna musi w dłuższej perspektywie czasu poprawić ten element, by stać się jeszcze lepszą zawodniczką, szczególnie na szybkich nawierzchniach, gdzie serwis jest ogromnym atutem.