Skip to main content

Niemcy nie muszą nigdzie się kwalifikować, bo mistrzostwa Europy zagrają na własnych boiskach. Grali więc tylko w meczach towarzyskich, a wcześniej w Lidze Narodów. Styl gry, charakter oraz chaotyczna budowa koncepcji przez Hansiego Flicka spowodowały, że stracił posadę. Nastroje u naszych zachodnich sąsiadów dawno nie był tak fatalne.

Może u nas jest bardzo źle, ale za to u Niemców… też jest bardzo źle. Fernando Santos na sześć spotkań przegrał trzy. Największy paradoks jego kadencji jest taki, że wygrał akurat z Niemcami. Tak więc w meczu, którego wcale nie chciał i kręcił na niego nosem. Pożegnanie emeryta Błaszczykowskiego? A na co to komu? Liczą się eliminacje, a nie jakiś tam sparing z Niemcami. Okazuje się, że ten mecz towarzyski z kadrą Hansiego Flicka był do tej pory jedynym pozytywem tej kadencji. Po raz drugi w historii udało się pokonać Niemców i tylko podgrzać atmosferę za naszą zachodnią granicą. Dodajmy, że wygrana też nie była jakimś niesamowitym fuksem, tylko nasza defensywa zaprezentowała się całkiem solidnie. Santos wygrał w swój ulubiony sposób, czyli przez minimalizm. Posada Flicka wisiała na włosku, chybotała się. Jego zwolnienie było nieuniknione i w końcu do niego doszło po bolesnej klęsce z Japonią. Niemcy przegrali w Wolfsburgu aż 1:4.

Nic nie zwiastowało takiej tragedii jesienią 2021 roku. Hansi Flick był postacią niezwykle szanowaną, wykonał kawał dobrej roboty w Monachium, a jego zwolnienie zostało powszechnie skrytykowane. Konflikt z Hasanem Salihamidziciem sprawił, że Niemiec nie chciał dłużej pracować w Bayernie. W kwietniu powiedział, że trwający jeszcze sezon 2020/21 jest jego ostatnim. Podziękował ważnym osobom w klubie, ale pominął Bośniaka. Flickowi bardzo źle się z nim współpracowało. Czuł się po pierwsze niedoceniony, a po drugie bardzo zdegustowany faktem, że po takich sukcesach miał bardzo niewiele do gadania w sprawie wzmocnień i transferów. Przecież dopiero co dał Bawarczykom upragnioną Ligę Mistrzów… Hansi nie miał zamiaru pracować w takich warunkach i brać odpowiedzialności za wyniki. Już wtedy wiedział, że w reprezentacji będzie wolne miejsce, bo Joachim Loew miał pracować do EURO 2024.

Flick wszedł z buta. Niemcy nie tylko wygrywali, ale grali niezwykle efektownie, dążąc do strzelania kolejnych goli. Nieważne kto był rywalem, musiał się liczyć z tym, że podopieczni Flicka nie poprzestaną na skromnym wyniku. Boleśnie przekonało się o tym wiele reprezentacji. Przede wszystkim biedny Liechtenstein, który zebrał potężne bęcki. Na Volkswagen Arena padł wynik 9:0. Było to dobre podsumowanie tego, w jaki sposób Flick chce grać w piłkę. W meczach eliminacyjnych do mundialu w Katarze pokonał też między innymi: 6:0 i 4:1 Armenię, 4:0 Islandię, 4:0 Macedonię Północną. Jesienią 2021 roku w Monachium płakano po trenerze i pukano się w głowę, dlaczego taki fachowiec musiał odejść. Wygrał osiem reprezentacyjnych meczów z rzędu. Już na starcie. A co było później? Cztery remisy z rzędu po 1:1 (towarzyski z Holandią i Włochy, Anglia i Węgry w Lidze Narodów), porażka z tymi samymi Węgrami na RedBull Arena, odpadnięcie w fazie grupowej  MŚ w Katarze. Flick wygrał na dzień dobry osiem razy, a potem zaledwie raz był w stanie wygrać mecz po meczu.

Co zatem poszło nie tak? Oczywiście wystarczy spojrzeć na wyniki i są one odzwierciedleniem kombinatorstwa Hansiego Flicka, który zdawał się mieć 10 pomysłów na raz i nie wiedział którego się trzymać. Kładł nacisk na złe formacje, dokonywał dziwnych wyborów personalnych. Niemcy w 2023 roku zagrali sześć meczów towarzyskich. Aż cztery z nich przegrali – z Belgią, Polską, Kolumbią i Japonią. Ostatnia klęska przelała czarę goryczy. Nie przystoi, żeby mistrz świata z 2014 roku przegrywał u siebie z Japonią aż 1:4. Flick spadł ze stołka. Fanów reprezentacji uwierała pycha selekcjonera, który zdawał się funkcjonować w zupełnie innej rzeczywistości. Po porażce 1:4 utrzymywał, że wszystko jest w porządku, a jego kadra się rozwija. Podkreślił, że jest odpowiednią osobą na tym stanowisku. Brzmi bardzo znajomo, prawda? Tylko, że pole do oceny niemieckiego selekcjonera jest nawet szersze, bo obejmuje cztery razy więcej spotkań. To nie jest tak, że napastnicy i pomocnicy seryjnie pudłują, a kadra gra super mecze, tylko brakuje skuteczności.

To były naprawdę “paździerzowate” występy. Dobrze pamiętamy ten z nami, gdzie Niemcy nie mieli pomysłu w ostatniej fazie akcji i oddali mnóstwo mało groźnych strzałów. Nie wiedzieli, jak sforsować nasze zasieki. Wcale nie lepszy był ich blamaż z Kolumbią (0:2). Jeden celny strzał na bramkę przeciwników nie wymaga komentarza. Do tego piłkarze posyłali kompletnie nietrafione wrzutki ze skrzydeł, w zasadzie nie wiadomo po co i na kogo, skoro Niclas Fuellkrug zasiadł na ławce, a z przodu biegał Kai Havertz. System gry z trójką obrońców, gdzie w środku zestawił… Emre Cana też do najlepszych nie należał. Iklay Guendogan kompletnie nie potrafił przenieść formy z klubu na reprezentację, bo też nie dostał do tego warunków na boisku. Zatem styl gry i mnogość nietrafionych pomysłów miały odzwierciedlenie w wynikach. Swoje zrobił też brak refleksji selekcjonera, który chciał rękami i nogami utrzymać posadę. Obiecywał szefowi niemieckiej federacji, że jesienią to zagrają z niebywałym pazurem i będą już gołym okiem widoczne zmiany. No i przegrali 1:4 z Japonią.

Zmiana nastąpiła, ale na ławce trenerskiej.

Related Articles