To nie jest na pewno wymarzony początek sezonu dla The Reds. Liverpool potknął się w lidze już cztery razy (sic), a niewiele brakowało, a byłaby jeszcze strata punktów z Newcastle. Nie ma jednak czasu na rozpamiętywanie niewygranych meczów, bo rozpoczyna się Liga Mistrzów, a wicemistrzowie Anglii są w trudnej grupie, gdzie jednym z ich rywali jest Napoli. I dziś właśnie wyjazdowe starcie Liverpoolu w Neapolu.
The Reds mimo wszystko pozostają faworytem tej grupy, w której poza Napoli czekają ich spotkania z Ajaksem i Rangersami. To dość niewygodne zestawienie, bo w każdym meczu można spodziewać się trudnej przeprawy i raczej nie można sobie pozwolić na luźne podejście do choćby jednego spotkania. W teorii najtrudniej będzie jednak dziś, bo Napoli bardzo dobrze rozpoczęło rozgrywki Serie A.
Podopieczni Luciano Spallettiego są niepokonani po pięciu kolejkach rywalizacji i z dorobkiem 11 punktów zajmują 2. miejsce, tylko za plecami Atalanty. Latem z Neapolu odszedł Kalidou Koulibaly, ale póki co patrząc na grę Senegalczyka chyba nikt pod Wezuwiuszem nie rozpacza z powodu tego transferu. Lukę na środku obrony załatać ma Min-jae Kim – koreański stoper, sprowadzony z Fenerbahce. Jednak nie Kim jest tym zawodnikiem, którego letni transfer wywołuje największą euforię wśród kibiców w Neapolu.
Nowym idolem tłumów został bowiem Khvicha Kvaratskhelia, Gruzin ściągnięty za skromne 10 mln euro z Dinamo Batumi. Skromne, bo wjechał on do Italii z drzwiami. Ma już cztery gole i asystę, a ksywy „Kwaradona” nie dostał bez powodu. Więcej o gruzińskim fenomenie pisał na naszym blogu Patryk Idasiak – odsyłamy do tego tekstu. Jeśli dziś defensywa The Reds, która na pewno nie jest w tym sezonie monolitem, ma się kogoś obawiać, to właśnie Kvaratskhelii.
W ekipie z Anfield wciąż sporo nieobecności. W Neapolu nie zobaczymy Jordana Hendersona, Fabio Carvalho, Curtina Jonesa, Ibrahimy Konate, Naby’ego Kaity czy Alexa Oxlade-Chamberlaina. Większość z nich i tak pewnie nie wyszłaby w podstawowej jedenastce, ale Jurgen Klopp ma mocno ograniczone pole manewru. Na jego szczęście do treningu wrócił już Thiago i może być brany pod uwagę przy wyborze składu na pierwsze starcie tegorocznej Ligi Mistrzów. Spalletti takich kłopotów nie ma. Póki co może wystawiać najsilniejszy skład i zapewne skorzysta z tej możliwości dziś wieczorem.
A skoro najsilniejszy skład to na pewno nie zabraknie w nim miejsca dla Piotra Zielińskiego. Przed sezonem mówiło się o tym, że pomocnik reprezentacji Polski może opuścić Neapol, ale finalnie pozostał on pod Wezuwiuszem, by rozpocząć kolejny sezon w barwach Azzurrich. I rozpoczął go bardzo udanie. W lidze ma już 3 asysty i bramkę. Spalletti nie może mieć zastrzeżeń do formy Polaka. A dla niego samego mecz z Liverpoolem będzie szczególnym wydarzeniem, bowiem niegdyś przymierzany był do gry w klubie z Anfield Road. Wydawało się, że do finalizacji pozostały formalności, a tajemnicą poliszynela było to, że Klopp mocno zagiął parol na młodego wówczas pomocnika. Ten finalnie wylądował w Neapolu i nie rusza się stamtąd od 6 lat.
Dziś siódma konfrontacja Liverpoolu z Napoli w historii. Wszystkie rozegrane zostały w XXI wieku. Jak do tej pory statystyki wyrównane – po dwa zwycięstwa obu ekip i dwa remisy. Ostatnie mecze to Liga Mistrzów 2019/20. W grupie Napoli najpierw pokonało Liverpool 2:0 u siebie, by z Anfield przywieźć remis 1:1. Na koniec jedni i drudzy awansowali do 1/8 finału.
Początek dzisiejszego meczu na stadionie im. Diego Maradony oczywiście o 21:00. Czy po raz kolejny The Reds czekają ciężary czy pokażą formę z meczu z Bournemouth, wygranego aż 9:0?