Skip to main content

Pisząc zapowiedź 1. kolejki żużlowej Ekstraligi i I ligi byliśmy przekonani, że nie odbędą się tylko dwa mecze – spotkania GKM-u ze Spartą i Motoru z Włókniarzem. Tymczasem również na zapleczu najwyższej klasy rozgrywkowej odjechano raptem połowę spotkań. Fani speedway’a i tak cieszą się, że karuzela wreszcie ruszyła, choć wliczając w to rozgrywki II ligi, to większość polskich klubów na razie wciąż czeka na inaugurację. Ta przyniosła nam jedną dużego kalibru niespodziankę.

Skupmy się jednak na tym, co za nami. W wielkanocną niedzielę rozegrane zostały dwa spotkania Ekstraligi. Mecz wracającego do elity Apatora Toruń z Falubazem Zielona Góra był tylko przystawką przed daniem głównym. Beniaminek wygrał 51:39, co nie było wielką niespodzianką. Anioły to zdecydowanie inny beniaminek niż zeszłoroczny ROW Rybnik, który przegrał niemal wszystkie mecze i z hukiem wrócił tam, skąd przybył.

Fani w Toruniu wiele obiecywali sobie po Robercie Lambercie, który był w okresie transferowym jednym z najgorętszych nazwisk, a to dzięki regulaminowemu przymusowi wstawiania do składu zawodnika U-24. Młody Brytyjczyk ostatecznie wybrał ofertę Apatora. W inauguracyjnej kolejce to jednak inni jeźdźcy zapewnili torunianom zwycięstwo. Lambert przywiózł 5 pkt. Tymczasem bracia Holder po 10, Paweł Przedpełski 11, a Adrian Miedziński 9. Solidne 6 oczek do spółki dorzucili także juniorzy beniaminka. W zespole z Zielonej Góry rękawice gospodarzom rzucił przede wszystkim Patryk Dudek, który w pierwszych czterech biegach zdobył komplet punktów, ale w końcówce meczu nieco opadł z sił i w dwóch ostatnich startach dowiózł już tylko punkt. Gdyby do końca meczu jechał na komplet, wynik oscylowałby wokół remisu. Trudno jednak winić Dudka i Maxa Fricke (również 13 pkt w 6 startach), gdy słabiutko spisali się Piotr Protasiewicz (5 pkt) i Matej Zagar (4 pkt), a także juniorzy (łącznie 3 pkt).

Mecz na Motoarenie był przyzwoity, ale popis prawdziwego speedway’a zobaczyliśmy w szlagierze kolejki, czyli meczu mistrzów z wicemistrzami zeszłego sezonu. Unia Leszno zmierzyła się u siebie ze Stalą Gorzów i sensacyjnie przegrała! Sensacyjnie, bo leszczyńskie Byki ostatni raz przegrały mecz na własnym torze 1337 dni wcześniej! Notabene również ze Stalą. Złożyło się na to 30 kolejnych zwycięstw przed własną publicznością (lub bez niej, gdy stadiony były zamknięte).

W Wielką Niedzielę na pustym „Smoczyku” Unia zawiodła. A może to Stal była doskonała? Nie zawiódł na pewno poziom meczu. Od początku oglądaliśmy mnóstwo mijanek. Po kilku biegach emocji mieliśmy tyle, że spokojnie można było obdzielić niektóre całe kolejki. Wspaniałe ściganie trwało do samego końca, ale jednak pod dyktando Stali, która tuż przed biegami nominowanymi zapewniła sobie zwycięstwo. Ojcami sukcesu gości byli przede wszystkim Bartosz Zmarzlik (14 pkt) i Martin Vaculik (10 pkt), ale punktował de facto każdy zawodnik. Nawet formacja juniorska zapewniła cenne 8 pkt, podczas gdy ich młodzi rywale z Unii tylko 3. Potwierdza się więc, że w tym sezonie Unia Leszno może nie być już tak mocna jeśli chodzi o obsadę juniorską, a to z kolei może mieć wpływ na wyniki.

W drużynie mistrzów Polski zawiedli Piotr Pawlicki (7 pkt) i Jaimon Lidsey (1 pkt). Australijczyk na pozycji U-24 miał być mocnym ogniwem Byków, a zawiódł na całej linii. Mimo że dwoili się i troili Jason Doyle (14 pkt w 6 startach) i Emil Sajfutdinow (12 pkt w 6 startach), to Unia przegrała 42:48. Mistrzowie pierwszych punktów poszukać będą musieli za tydzień w Częstochowie.

Na koniec jeszcze raport z pierwszoligowych torów. Z powodu koronawirusa odwołano Startu Gniezno z Orłem Łódź, a z powodu opadów deszczu i śniegu nie odjechano meczu Polonii Bydgoszcz z Ostrovią. Kto za to pojechał?

W niedzielę ROW Rybnik rozniósł na swoim terenie Wilki Krosno 63:27. Beniaminek dostał srogą lekcję żużla. ROW to jeden z faworytów ligi, o czym świadczy dorobek zawodników – Siergiej Łogaczow (12+3 pkt), Michael Jepsen Jensen (14+1 pkt), Kacper Gomólski (13+2 pkt). Wydawało się jednak, że krośnianie postawią większy opór, ale zawiódł choćby Peter Ljung, który uciułał marne 3 pkt w czterech próbach. Żaden z zawodników beniaminka nie zbliżył się nawet do dwucyfrowego dorobku.

W poniedziałek klasę pokazał drugi z faworytów ligi. Wybrzeże Gdańsk wygrało w Tarnowie aż 55:35. Unia nie tylko przegrała, ale straciła jeszcze kontuzjowanego Nielsa Kristiana Iversena, który już w pierwszym wyścigu tuż za linią mety sczepił się motorami z Jakubem Jamrogiem, po czym obaj upadli na tor. Duńczyk tak nieszczęśliwie, że uszkodził sobie bark. W zespole Jaskółek najsolidniej spisał się Artur Mroczka (12+1 pkt w 6 startach). W Wybrzeżu na wysokim poziomie punktowali praktycznie wszyscy, od których tego oczekiwano – Krystian Pieszczek (11 pkt), Rasmus Jensen (9+2 pkt), Jakub Jamróg (11+2 pkt) i Wiktor Kułakow (13+1 pkt).

W ten weekend planowo wystartować miały także rozgrywki II ligi, ale dwie pierwsze kolejki zostały przełożone na terminy rezerwowe, a żużlowcy tej klasy rozgrywkowej wyruszą do boju od 3. serii gier.

Related Articles