Skip to main content

4. kolejkę żużlowej PGE Ekstraligi udało się rozegrać połowicznie. Obydwa niedzielne spotkania zostały bowiem odwołane zawczasu, ze względu na niekorzystne prognozy pogody. W piątek po dwa meczowe punkty w tabeli zapisały sobie drużyny Apatora Toruń i Motoru Lublin.

Anioły gościły na swoim stadionie GKM Grudziądz, który jest w tym sezonie jednym z głównych kandydatów do spadku. Przebieg meczu potwierdził to. Beniaminek rozbił rywala aż 55:35, co jest jak do tej pory najwyższym zwycięstwem w trwającym sezonie Ekstraligi. Praktycznie od początku nie było żadnych wątpliwości, kto będzie rządził na MotoArenie. Nawet ciut słabsza postawa Jacka Holdera (7+1) nie przeszkodziła miejscowym w odniesieniu efektownego zwycięstwa. Klasą sam dla siebie był Robert Lambert, który przegrał tylko w 10. biegu w Nickim Pedersenem. Duńczyk jako jedyny z gości potrafił przeciąć linię mety jako pierwszy – zrobił to dwukrotnie. Pozostali jeźdźcy GKM-u nawet nie zbliżyli się do 10 punktów. Po 6 przywieźli Przemysław Pawlicki, Kenneth Bjerre i Denis Zieliński. Największym rozczarowaniem pierwszych tygodni nowego sezonu jest postawa Krzysztofa Kasprzaka. Popularny KejKej zdobył w Toruniu zaledwie dwa punkty! Przypomnijmy, że Kasprzak będzie w tym sezonie stałym uczestnikiem cyklu Grand Prix…

Znacznie więcej emocji przyniosło drugie piątkowe spotkanie. Motor Lublin pojechał do Zielonej Góry z nadzieją na punkty. I od początku zaczął realizować plan. Już w pierwszej gonitwie Dominik Kubera z Grigorijem Łagutą jechali na 5:1, ale Rosjanin zdefektował. Wtedy nikt z lubelskich fanów nie przypuszczał, że to dopiero początek feralnej serii defektów. Ich królem (choć to niebezpieczne określenie) został Mikkel Michelsen. Duńczyk aż trzykrotnie nie dojeżdżał do mety, w tym dwa razy tracąc punktowane pozycje. Łącznie Koziołki straciły na dystansie aż 8 punktów, wynikających tylko z problemów sprzętowych ich liderów.

Czy to oznacza, że Falubaz zainkasował łatwe zwycięstwo? Nic z tego! Motor wygrał ten mecz 46:44. Przewaga była jeszcze większa, do tego stopnia, że przed biegami nominowanymi Falubaz mógł maksymalnie zremisować. I mało brakowało, a ten remis stałby się faktem. Po wykluczeniu Wiktora Lamparta za dotknięcie taśmy osamotniony Mateusz Cierniak w 14. biegu przyjechał za plecami pary gospodarzy. W ostatnim wyścigu przez moment było już 5:1 dla zielonogórskiego duetu Patryk Dudek – Matej Zagar, ale bardzo szybki w tym dniu Łaguta poradził sobie ze Słoweńcem. Porażka biegowa 2:4 dała Motorowi meczowe zwycięstwo.

Gdzie należy doszukiwać się przyczyn porażki Falubazu w tym meczu? Największą różnicę gołym okiem dostrzeżemy w postawie juniorów. Lubelscy zdobyli 16 punktów (Lampart 8+2, Cierniak 8), a miejscowi… raptem punkt (Osyczka 1, Ragus 0). Zawiódł także Piotr Protasiewicz. Doświadczony zawodnik zdobył tylko trzy punkty. Tyle samo w lubelskiej drużynie zaliczył Michelsen, którego trzy razy pognębiły defekty, a potem decyzją trenera nie został uwzględniony w biegu nominowanym.

Spragnieni żużla fani w ten weekend śledzić mogli także finał Brązowego Kasku, który notabene zakończył się sukcesem juniora Motoru, Mateusza Cierniaka. W niedzielę rozegrano z kolei zaległy mecz 1. ligi – Wilki Krosno okazały się lepsze od Polonii Bydgoszcz. Dziś w Krośnie kolejny mecz – tym razem z Orłem Łódź. We wtorek Start Gniezno pojedzie z Wybrzeżem Gdańsk. Na kolejne emocje Ekstraligi poczekamy zaś do piątku.  

Related Articles