Zawiedli się ci, którzy liczyli na triumf Michała Kwiatkowskiego w Tour de Pologne 2021. Polak dotarł do mety na 3. miejscu. Triumf zaliczył Joao Almeida z grupy Deceuninck-Quick Step.
Portugalczyk objął prowadzenie już po 2. etapie, który wygrał. Potem triumfował także na 4. etapie, który z założenia miał być najważniejszy. Była to trasa z Tarnowa do Bukoviny Resort. Uzyskane bonifikaty sekundowe pozwoliły Almeidzie wypracować sobie przewagę, której nie stracił podczas sobotniej jazdy indywidualnej na czas po Katowicach. Ba, lider na „czasówce” spisał się znakomicie. Zaliczył drugi czas przejazdu, gorszy jedynie od kolegi z drużyny, Remiego Cavagny. Kwiatkowski od początku jechał bardzo mocno i wydawało się, że może zniwelować straty, ale druga część była dużo lepsza w wykonaniu Almeidy. Kwiatkowski skończył etap na 5. miejscu, awansując na podium w „generalce”. Trzeci czas katowickiego etapu należał zaś do innego z Polaków – Macieja Bodnara.
Trasa tegorocznego Tour de Pologne pomyślana była tak, że ostatni etap był już tylko etapem przyjaźni. Trudno było liczyć na jakiekolwiek rotacje na szczycie klasyfikacji generalnej. I rzeczywiście, płaski, liczący 145 km etap z Zabrza do Krakowa zakończył się nietypowym finiszem z peletonu. Wygrał Julius van den Berg, który wcześniej zabrał się do pięcioosobowej ucieczki. Peleton niby kontrolował sytuację, ale finalnie pozwolił na rozegranie finiszu pomiędzy uciekinierami. Cała główna grupa wpadła na metę tuż za nimi. Była to jedyna udana ucieczka tegorocznego Tour de Pologne, choć trudno nie odnieść wrażenia, że gdyby peleton był bardziej zdeterminowany, to i ona zakończyłaby się niepowodzeniem.
Zwycięzca wyścigu nie jest anonimową postacią w światowym kolarstwie. Almeida był objawieniem ubiegłorocznego Giro d'Italia, w którym jechał przez aż 15 etapów w różowej koszulce lidera, a wyścig ukończył tuż za podium.
Warto wspomnieć, że na drugim miejscu tegoroczne TdP zakończył Marej Mohorić z grupy Bahrain-Merid. To kolejny sukces słoweńskiego kolarstwa. Niespodziewanie Słowenia stała się kolarską potęgą. Mohorić wyprzedził Kwiatkowskiego o kilka sekund, a polski mistrz świata z 2014 roku odczuwał niedosyt, bowiem w dwóch etapach otarł się o bonifikatę czasową. Almeida jednak, jak się wydaje, był poza zasięgiem, bo na mecie w Krakowie jego czas ogólny był lepszy o blisko pół minuty.
– Trasa nie tylko mi się podobała, na pewno pomogła nam we wszystkim pogoda, niemniej jednak jak rozmawiałem z kolarzami w peletonie to wrażenia są takie, że było to coś fajnego, że powinniśmy tam wracać w przyszłości. Myślę, że to był emocjonujący wyścig, do końca nie było wiadomo kto wygra, z mojej perspektywy był to więc niezły Tour de Pologne – ocenił Kwiatkowski.
Przypomnijmy, że tegoroczny wyścig pod batutą Czesława Langa przeniósł się na wschód Polski. Odwiedził m.in. Lublin, Chełm, Zamość, Przemyśl. Pod względem trudności nie był jednak tak wymagający jak wiele poprzednich. Trudności w górach było jak na lekarstwo.