Skip to main content

Sobotnia gala UFC Fight Night, która odbyła się w Las Vegas, stała pod znakiem zmiany warty w piekielnie mocno obsadzonej kategorii lekkiej.

W walce wieczoru wydarzenia zaprawiony w bojach Rafael dos Anjos – były mistrz wagi lekkiej – zawiesił wysoko poprzeczkę Rafaelowi Fizievowi. Brazylijczyk starał się wywierać presję, zanotował kilka doskonałych uderzeń, szermierkę na pięści i kopnięcia łącząc z klinczem i próbami zapaśniczymi.

Jednak na świetnie usposobionego i faworyzowanego przez bukmacherów “Atamana” było to za mało. Kazachski Kirgiz z azerskimi korzeniami był skuteczniejszy w obszarze stójkowym, kapitalnie broniąc się też przed licznymi próbami obaleń ze strony Brazylijczyka. Na początku piątej rundy, gdy wydawało się, że RDA powoli zacznie przejmować stery walki w swoje ręce z uwagi na gigantyczne doświadczenie i zawsze żelazną kondycję, Fiziev ściął go z nóg kapitalnym lewym sierpem, dzieła zniszczenia dopełniając potężnym prawym z góry.

Dla “Atamana” było to już szóste zwycięstwo z rzędu, które prawdopodobnie pozwoli mu awansować w okolice 7. miejsca rankingu kategorii lekkiej, które przed walką okupował Rafael dos Anjos.

Podczas konferencji prasowej po gali Fiziev nie zastanawiał się długo, gdy zapytano go, z kim chciałby skrzyżować rękawice w kolejnym pojedynku.

– Chcę walczyć z Gaethje – odparł. – Gaethje, jeśli chcesz się bić, jeśli chcesz kolejnego gościa z żółtymi włosami… Musimy rozstrzygnąć, kto z nich jest najlepszy. To dobre zestawienie dla ciebie i dla mnie. Jeśli jesteś gotowy, nie boisz się i nie narobisz w gacie, jedziemy z tematem.

– Myślę, że Gaethje zrobiłby z moją twarzą coś podobnego, com mam teraz, a może nawet bardziej – ocenił potencjalną walkę Rafael. – To groźny zawodnik i duże wyzwanie dla mnie. Myślę, że miałby duże szanse, aby mnie znokautować i ja też miałbym duże szanse, aby znokautować jego. To dobra walka, także dla fanów.

– Ma marne kopnięcia, ale ma dużo mocy w pięściach.

Wyzwanie to rzucone Justinowi Gaethje – byłemu tymczasowemu mistrzowi – oznacza, że Mateuszowi Gamrotowi wyrósł kandydat w rajdzie po oktagonowe usługi Amerykanina. Rozpędzony serią czterech zwycięstw polski lekki nie ukrywa bowiem, że także właśnie z Justinem Gaethje chciałby skrzyżować rękawice w kolejnym starcie.

Fajerwerków nie stwierdzono w co-main evencie sobotniej gali. Zapaśniczo usposobiony Caio Borralho pokonał jednogłośną decyzją sędziowską Armena Petrosyana. Brazylijczyk zanotował kilka obaleń, sporo czasu spędzając na górze, co zapewniło mu uznanie w oczach sędziów punktowych.

Trzecią kolejną wiktorię odniósł efektownie walczący Said Nurmagomedov, który rozbił na pełnym dystansie Douglasa Silvę de Andrade. Dagestańczyk powoli wyrasta na jednego z najbardziej perspektywicznych zawodników w kategorii koguciej.

Efektowny pojedynek dali jedyni w rozpisce ciężcy, Chase Sherman i Jared Vanderaa. Obaj od początku walki wymieniali się ciosami, nie szukając żadnych obaleń. Obaj zanotowali też wiele celnych, soczystych uderzeń. To jednak Sherman okazał się skuteczniejszy, kanonadą uderzeń w trzeciej rundzie posyłając Venderę na deski i tym samym najprawdopodobniej ratując się przed zwolnieniem z organizacji – do walki podchodził bowiem z czarną serią czterech kolejnych porażek.

Related Articles