Może i rozpiska sobotniej gali UFC Fight Night w Makau na kolana nie rzucała – ze świecą szukać było pierwszego garnituru organizacji – ale wydarzenie obfitowało w efektowne skończenia i świetne walki.
W daniu głównym gali kapitalnie dysponowany Petr Yan rozbił na pełnym dystansie Deivesona Figueiredo. Brazylijczyk tanio skóry jednak nie sprzedał, często na ogień odpowiadając ogniem. Walka pełna była fantastycznych wymian, niesamowitych kotłów zapaśniczych. Obaj zawodnicy zaliczyli po jednym nokdaunie.
Ostatecznie jednak w każdej z rund to Yan miał przewagę, co oddały też karty punktowe. Wszyscy trzej sędziowie wskazali bowiem na Rosjanina w stosunku 50-45.
Petr Yan odniósł tym samym drugie zwycięstwo z rzędu, włączając się do gry o najwyższe laury w kategorii koguciej. Swoje pragnienia i cele szybko zresztą zwerbalizował w wywiadach udzielonych po walce – jego celem jest teraz rewanżowe starcie z mistrzem Merabem Dvalishvilim, z którym przegrał półtora roku temu. Rewanż jest o tyle realny, że także i Gruzin obwieścił już, że jest jak najbardziej na “tak”, proponując nawet konkretny termin i galę – a mianowicie marcową UFC 313.
Na wypowiedzi Gruzina i Rosjanina szybko zareagował niepokonany w zawodowej karierze Umar Nurmagomedov, który w nieszczególnie zawoalowany sposób zarzucił mistrzowi miganie się od walki. Dvalishvili wielokrotnie w przeszłości twierdził bowiem, że z Dagestańczykiem bić się nie zamierza, pomimo iż był on już medialnie przymierzany do walki o pas.
W Makau obejrzeliśmy też kilka spektakularnych nokautów. Mish Shi potężnym kopnięciem na głowę uśpiła Xiaocan Feng, która została wyniesiona z klatki na noszach i od razu przewieziona do szpitala. Na szczęście nie doznała żadnych poważnych obrażeń.
Rewelacyjnym kontrującym łokciem popisał się wojujący w wadze półciężkiej Mingyang Zhang, który posłał w ten sposób na deski Ozzy’ego Diaza. Chińczyk podtrzymał w ten sposób nieprawdopodobną serię – wszystkie osiemnaście zwycięstw w karierze odniósł przez skończenia w pierwszej rundzie.
Wszystko przyćmił jednak Muslim Salikhov, który stanął w szranki z Kenanem Songiem. 40-letni już Dagestańczyk popisał się nieprawdopodobna obrotówką na głowę, nokautując Chińczyka już w pierwszej rundzie zawodów.