W sobotę w Las Vegas Karolina Kowalkiewicz odniosła niezwykle cenne zwycięstwo, w ramach gali UFC Fight Night pokonując w rewanżowym starciu Felice Herrig.
Była pretendentka do pasa mistrzowskiego kategorii słomkowej UFC Karolina Kowalkiewicz nie radziła sobie ostatnimi czasy najlepiej, delikatnie rzecz ujmując. Dość powiedzieć, że przegrała pięć kolejnych walk, w glorii zwyciężczyni nie będąc widzianą od ponad czterech lat.
Oczywistym wobec tego było, że na szali jej sobotniego rewanżu z Felice Herrig – Polka wygrała pierwszą walkę, do której doszło w 2018 roku – znalazła się dalsza kariera łodzianki pod sztandarem amerykańskiego giganta. Podobnie zresztą rzecz miała się w przypadku Amerykanki, która do walki tej podchodziła po trzech z rzędu porażkach.
Bukmacherzy minimalnie faworyzowali Herrig, ale oktagonowa rzeczywistość nie miała wiele wspólnego z tą bukmacherską. Polka od początku zawodów rozdawała bowiem karty w każdej w zasadzie płaszczyźnie walki. Najwięcej krwi napsuła Amerykance w klinczu, gdzie terroryzowała ją srogimi kolanami i ostrymi jak brzytwa łokciami.
W drugiej odsłonie Karolina tak rozbiła rywalkę, że ta poszukała desperackiego obalenia, kończąc jednak na dole. Polka rozbijała ją uderzeniami, w końcu zapinając ciasne duszenie zza pleców – Herrig nie miała wyboru, poddając walkę. Zwycięstwo zawodniczki z Łodzi stało się faktem.
Elle retrouve le chemin de la victoire 🔥 @KarolinaMMA l’emporte par soumission au second round
📺 Regardez l’#UFCVegas56 en direct sur @RMCSport 2 pic.twitter.com/7m3FRdbrFt
— UFC France (@UFCFRA) June 4, 2022
Co ciekawe, dla Kowalkiewicz była to pierwsza wygrana w UFC przed czasem – dotychczas zwycięstwa pod banderą amerykańskiego giganta odnosiła wyłącznie decyzjami sędziowskimi. Po raz ostatni przed czasem wygrała w 2014 roku, jeszcze pod sztandarem KSW, gdzie poddała niejaką Jasminkę Cive.
Podczas gdy Felice Herrig po porażce ogłosiła zawieszenie rękawic na kołku, wzruszona Polka nie ukrywała radości. Gigantyczny ciężar spadł z jej barków.
– Czuję się wspaniale, bo wygrałam tę walkę – powiedziała podczas konferencji prasowej po gali. – Wróciłam. Wróciłam! Jest wspaniale!
W ramach przygotowań do pojedynku polska zawodniczka po raz pierwszy wybrała się za Wielką Wodę, szlifując formę w American Top Team na Florydzie.
– Zmieniłam przed tym starciem absolutnie wszystko – powiedziała. – Wiedziałam, że to moja ostatnia szansa, aby coś osiągnąć. Zostawiłam w Polsce rodzinę, zostawiłam psy. Przyleciałam do ATT, gdzie spędziłam dwa miesiące. Sama, bez przyjaciół, rodziny, męża, psów. Trenowałam pod okiem trenerów Parrumpy i Andersona. Zaufałam im i wygrałam.
W walce wieczoru sobotniej gali formą błysnął Alexander Volkov, który już w pierwszej rundzie ustrzelił Jairzinho Rozenstruika. Co prawda przerwanie walki przez sędziego Herba Deana wywołało pewne wątpliwości – sam Surinamczyk uważa, że było przedwczesne – ale nie da się ukrywać, że “Bigi Boi” był poważnie naruszony, chwilami słaniając się na nogach. Wydaje się, że interewencja sędziego tylko uchroniła go przed dotkliwszym wymiarem kary, zwłaszcza że Rosjanin prezentował się wybornie.
W co-main evencie gali nie lada potencjał i mistrzowskie aspiracje potwierdził niepokonany w zawodowej karierze Movsar Evloev. W starciu, które zapowiadało się na papierze na największe wyzwanie w jego karierze, kapitalnie dysponowany Ingusz zdominował na pełnym dystansie Dana Ige, odnosząc tym samym już szóste z rzędu zwycięstwo w oktagonie UFC. 28-latek włączył się tym samym do rozgrywki o najwyższe laury w kategorii piórkowej. Po zwycięstwie rzucił wyzwanie Arnoldowi Allenowi.