Jedną z największych sensacji w historii organizacji UFC zakończyła się sobotnia gala w Sydney.
Konia z rzędem temu, kto przewidział, że podczas sobotniej gali UFC 293 dojdzie do zmiany na tronie kategorii średniej! A tak właśnie się stało – Sean Strickland sensacyjnie pokonał Israela Adesanyę.
W drodze do wydarzenia nikt większych – by nie rzec: żadnych – szans Amerykaninowi na zwycięstwo nie dawał. Eksperci więksi i mniejszy, rzesze fanów, a także koledzy po fachu obu zawodników, wszyscy oni byli zgodni – Sean Strickland nie ma żadnych argumentów, aby pokonać Israela Adesanyę. Doskonale odzwierciedlały to też kursy bukmacherskie – Nigeryjczyk był bowiem największym faworytem w całej rozpisce australijskiej gali UFC 293.
Tymczasem oktagon brutalnie zweryfikował bukmacherskie prognozy. Kapitalnie dysponowany Sean Strickland przez cały niemal pojedynek rozdawał karty, a w końcówce pierwszej rundy posłał nawet Israela Adesanyę na deski, będąc bliskim skończenia go. Nigeryjczyk przetrwał, ale w szermierce na pięści i kopnięcia – bo walka rozegrała się w stójce – był o krok za Amerykaninem. Strickland metodycznie spychał Adesanyę do defensywy, kąsał go ciosami prostymi i frontalnymi kopnięciami na korpus. Rewelacyjnie bronił się przed ciosami i kopnięciami Nigeryjczyka.
Werdykt był formalnością. Wszyscy trzej sędziowie orzekli o zwycięstwie Seana Stricklanda w stosunku 49-46. Sensacja stała się faktem – panowanie Israela Adesanyi w wadze średniej dobiegło końca.
– Sądziłem, że skończę tę walkę z jakimiś wstrząśnieniami mózgu, ale poza jakimiś siniakami i stłuczeniami wszystko gra – przyznał wesoło Amerykanin podczas konferencji prasowej po gali. – Plan zakładał zapasy. Przez cały obóz robiliśmy zapasy. Gdy jednak jesteś trochę autystyczny, to tak czasami wychodzi.
– Uważam, że jestem jednym z najlepszych uderzaczy na świecie – podkreślił. – Zawsze gdy wdajesz się w męskie tany, jesteś o jeden dobry cios od wylądowania na deskach, ale sparowałem z różnymi mistrzami świata w boksie i radziłem sobie od nich nawet lepiej, więc… Nie wiem. Po prostu uważam, że jestem jednym z najlepszych uderzaczy na świecie.
– Wydaje mi się, że czasami po prostu tyle kłapię dziobem, że ludzie zapominają, że potrafię się też bić.
Israel Adesanya z dziennikarzami rozmawiać po walce nie chciał. Pojawił się co prawda na konferencji prasowej, ale na żadne pytania nie odpowiadał, obwieszczając tylko, że chce udać się do swoich bliskich.
Dla Nigeryjczyka była to druga porażka w trzech ostatnich walkach – w zeszłym roku pokonał go Alex Pereira – ale wiele wskazuje na to, że jednak może otrzymać natychmiastowy z Seanem Stricklandem rewanż. Na to przynajmniej wskazują wypowiedzi sternika UFC Dany White’a, który zapytany podczas konferencji prasowej o potencjalne drugie amerykańsko-nigeryjskie starcie, postawił sprawę jasno.
– Uważam, że trzeba zrobić rewanż – stwierdził. – Absolutnie. Rewanż jest ciekawy.