W sobotę po dwutygodniowej przerwie wraca UFC, ale najlepsza walka weekendu odbędzie się pod sztandarem innej organizacji.
Sobotnia gala UFC Fight Night w Las Vegas z nóg z całą pewnością nie powala. Owszem, walka wieczoru jest solidna, ale poza nią ze świecą szukać jakichkolwiek elektryzujących zestawień.
We wspomnianym daniu głównym dojdzie do ważnej dla układu sił w wadze półśredniej konfrontacji pomiędzy zaprawionym w bojach Gilbertem Burnsem i dopiero wspinającym się na sportowe szczyty Seanem Bradym.
Sklasyfikowany na 6. miejscu w rankingu Brazylijczyk nie ma za sobą najlepszego okresu. Na tarczu skończył dwie ostatnie walki, ulegając Jackowi Delli Maddalenie przez nokaut i Belalowi Muhammadowi jednogłośną decyzją sędziowską. Wcześniej w pokonanym polu zostawiał Jorge Masvidala i Neila Magny’ego. Wojujący w UFC od dekady Brazylijczyk może pochwalić się w oktagonie amerykańskiego giganta bilansem 15-7.
Sean Brady okupuje 8. pozycję w rankingu dywizji półśredniej. Pod sztandarem UFC występuje od 2019 roku. Wygrał pięć pierwszych walk, ale w październiku 2022 roku Belal Muhammad zadał mu pierwszą w karierze porażkę. Po ponad rocznej przerwie, spowodowanej problemami zdrowotnymi, Sean Brady powrócił na zwycięskie tory, w grudniu zeszłego roku dominując i poddając Kelvina Gasteluma.
Wyraźnym bukmacherskim faworytem zawodów jest Brady. Młodszy od 38-letniego już Brazylijczyka o siedem lat Amerykanin to doskonały zapaśnik i mocny grappler. Burns jak najbardziej może jednak postawić mu się w każdej płaszczyźnie, bo potrafi odnaleźć się zarówno w stójce, jak i przede wszystkim w parterze. Nie ulega natomiast wątpliwości, że Brazylijczyk najlepsze lata kariery ma już dawno za sobą.
Sportowo jeszcze ciekawsze starcie zwieńczy inną sobotnią galę – a mianowicie Bellator Champions Series, która odbędzie się w San Diego. Tamże w walce wieczoru naprzeciwko siebie staną Usman Nurmagomedov i Alexander Shabliy. Na jej szali znajdzie się tytuł mistrzowski kategorii lekkiej tego pierwszego, a także milion dolarów – bo pojedynek ten stanowił też bęzie finał turnieju w 155 funtach.
Dagestańczyk to kuzyn legendarnego byłego mistrza wagi lekkiej UFC Khabiba Nurmagomedova. Może pochwalić się nieskazitelnym bilansem 17-0. Sześć ostatnich wiktorii odniósł już pod egidą Bellatora, gdzie rozsiadł się na mistrzowskim tronie 155 funtów. 26-latek uchodzi za najbardziej utalentowanego z całej dagestańskiej ekipy. Został nawet namaszczony na następcę Islama Makhacheva w UFC.
Alexander Shabliy pod względem doświadczenia przeżuwa i wypluwa Usmana Nurmagomedova. Gdy w 2017 roku Dagestańczyk rozpoczynał zawodową karierę, Rosjanin wojował już od siedmiu lat, legitymując się bilansem 15-2. 31-letni dziś Shabliy wygrał dziewięć ostatnich walk i aż szesnaściu z ostatnich siedemnastu. Jedynej porażki w tym okresie doznał w 2016 roku, po niezwykle wyrównanej walce ulegając niejednogłośnie Eduardowi Vartanyanowi.
Bukmacherzy w roli zdecydowanego faworyta widzą Usmana Nurmagomedova. Nie ulega wątpliwości, że jest on znacznie wszechstronniejszy od Alexandra Shabliy’ego, ale… Jeśli ten ostatni zdoła utrzymać walkę na nogach, może napsuć młodzianowi sporo krwi – specjalizuje się bowiem w szermierce na pięści i kopnięcia.