Sobotnia gala UFC Fight Night w Las Vegas na wiekopomne wydarzenie się nie zapowiada – przynajmniej jeśli popatrzeć na nazwiska jej uczestników – ale wcale nie musi oznaczać, że w oktagonie zabraknie fajerwerków.
Wydarzenie zwieńczy starcie w kategorii muszej pomiędzy byłą mistrzynią 115 funtów Rose Namajunas i wiecznie uśmiechniętą Amandą Ribas. Na jego szali znajdzie się awans do mistrzowskiej rozgrywki.
Wyraźną faworytką zawodów jest znacznie bardziej doświadczona w bojach z elitarnymi rywalkami Amerykanka, ale warto mieć na uwadze, że nie wygrała ona walki od 2021 roku, podczas gdy Brazylijka prezentowała się ostatnio całkiem nieźle.
W co-main evencie wydarzenia niepokonany pod sztandarem UFC Karl Williams – jego bilans w oktagonie wynosi 2-0 – stanie w szranki z Justinem Tafą. Co ciekawe, pierwotnie Amerykanin miał walczyć z Juniorem Tafą – bratem Justina – ale ten kilka tygodni temu zastąpił go w starciu z Marcosem Rogerio de Limą, które przypłacił kontuzjami uniemożliwiającymi mu powrót w marcu. Jako jednak że do zdrowia w międzyczasie doszedł Justin, to on stanie w szranki z Karlem.
W zgodnej opinii fanów oraz ekspertów większych i mniejszych na papierze najciekawiej w rozpisce zapowiada się konfrontacja w wadze koguciej pomiędzy niepokonanym w zawodowej karierze Paytonem Talbottem i efektownie walczącym Cameronem Saaimanem.
Talbott uchodzi za jednego z najbardziej perspektywicznych zawodników w 135 funtach. Wyróżnia go świetna stójka i solidne zapasy oraz grappling. Także jednak Cameronowi Saaimanowi wszechstronnego wyszkolenia odmówić nie sposób. Afrykaner posiada też bogatsze doświadczenie, bo będzie to dla niego już piąta walka w oktagonie UFC, podczas gdy Amerykanin wystąpi pod sztandarem światowego giganta dopiero po raz drugi w karierze.
Niewielkim faworytem pojedynku jest Talbott. Nie ulega natomiast wątpliwości, że Saiiman tanio skóry nie sprzeda. To zawodnik bitny i charakterny, który broni nie składa nawet w obliczu poważnych problemów.