Kapitalną formą błysnął Marcin Tybura w walce wieczoru gali UFC Fight Night w Las Vegas.
W daniu głównym sobotniej Marcin Tybura stanął naprzeciwko słynącego z ciężkich pięści Taia Tuivasy. Był minimalnym bukmacherskim underdogiem tego pojedynku.
Walka ta okazała się kapitalnym widowiskiem – była co prawda króta ale niezwykle intensywna. Nie brakowało zwrótów akcji, ostrych wymian, krwi, zapasów, parteru, walki na chwyty, technik BJJ.
Już w jednej z pierwszych akcji Australijczyk powstrzymał zapaśnicze zapędy Polaka, w zwarciu traktując go srogim łokciem. Na czole Tybury pojawiło się spore rozcięcie – jak się okazało, zmobilizowało ono naszego zawodnika do podkręcenia tempa. Obawiał się on bowiem, że w przerwie między pierwszą i drugą rundą lekarz może przerwać pojedynek.
Marcin zaatakował agresywniej, skutecznie przenosząc walkę do swojego królestwa, tj. do parteru. Zafundował tam Australijczykowi prawdziwe piekło, najpierw przez kilkadziesiąt sekund mocno go rozbijając zza pleców uderzeniami, a następnie zapinając piekielnie ciasne duszenie. Tuivasa robił, co mógł, aby przetrwać, ale nie zdołał. Widząc, że Australijczyk jest o włos od utraty przytomności, sędzia przerwał zawody, pieczętując zwycięstwo Marcina Tybury.
– Czuję się świetnie – powiedział Polak podczas konferencji prasowej po gali. – To była moja pierwsza wygrana w walce wieczoru. Pojedynek ten był dla mnie ekscytujący. Muszę go obejrzeć, ale wydarzyło się wiele rzeczy. Po takich walkach, gdy jeszcze się wygrywa, uczucie jest niesamowite.
– Na pewno zaskoczyła mnie jego odporność – przyznał Marcin. – Byłem za jego plecami i mocno uderzałem. Czułem, że te uderzenia naprawdę ważą, a on miał to gdzieś. Nie wydawało się, aby cokolwiek mu robiły. Wiedziałem jednak, że jest bardzo twardy i że będzie walczył do samego końca.
– Nie, nie czułem, aby stracił przytomność. Słyszałem tylko, jak wydaje dziwne dźwięki podczas duszenia, a jego skóra zaczęła zmieniać kolor. Poczułem, że sędzia wkracza i przerywa walkę. Nie wiem natomiast, czy stracił przytomność, czy odklepał.
Polski zawodnik powrócił tym samym na zwycięskie tory po zeszłorocznej porażce z aktualnym tymczasowym mistrzem wagi ciężkiej Tomem Aspinallem. Wiktoria ta najprawdopodobniej zapewni mu awans na 9. lub 8. miejsce w rankingu dywizji królewskiej. Niewykluczone, że Polaka dzieli jedno zwycięstwo od wtargnięcia na przedpole rozgrywki mistrzowskiej.
Z kim uniejowianin może zmierzyć się w kolejnej walce? Najpoważniejszymi kandydatami są na papierze Jairzinho Rozenstruik, który zresztą od razu zaprosił Polaka w bitewne tany, oraz Servey Spivak i Jailton Almeida.