W sobotę po aż czterech tygodniach przerwy rozgrywki wznowi najmocniejsza organizacja MMA na świecie, The Ultimate Fighting Championship.
Jak wyliczył portal MMAJunkie, w 2023 roku UFC zorganizowało 43 gale w 19 różnych miastach, odwiedzając siedem krajów i cztery kontynenty. Odbyło się łącznie 520 walk w 12 różnych kategoriach wagowych – wszystkie trwały łącznie prawie 94 godziny.
W sobotę po 4-tygodniowej przerwie Dana White i spółka zorganizują pierwszą w tym roku galę, a wszystko w swoim mateczniku, tj. arenie UFC APEX w Las Vegas. Tamże odbędzie się gala UFC Fight Night, którą zwieńczy ważne dla układu sił w wadze półciężkiej rewanżowe starcie pomiędzy Magomedem Ankalaevem i Johnnym Walkerem.
Do pierwszej walki obu zawodników doszło w październiku zeszłego roku w Abu Zabi w ramach UFC 294. Zakończyła się ona już w pierwszej rundzie w bardzo kontrowersyjnych okolicznościach. Ankalaev trafił Walkera nieprzepisowym kolanem na głowę, gdy Brazylijczyk znajdował się w parterze. Sędzia walkę przerwał, dając Walkerowi czas na dojście do siebie. Ostatecznie pojedynek wznowiony jednak nie został. Doszło bowiem do nieporozumienia pomiędzy Walkerem i sprawdzającym jego zdolność do walki lekarzem. Zapytany przez tego ostatniego, gdzie się aktualnie znajduje, Brazylijczyk miał odpowiedzieć, że “na pustyni”. W konsekwencji lekarz uznał, że Walkerowi nadal “szumi” w głowie po przyjęciu kolana, wobec czego do walki zdolny nie jest. Na nic zdały się protesty Brazylijczyka. Starcie zostało uznane za nieodbyte.
Rewanż może wyłonić kolejnego pretendenta do walki o tytuł mistrzowski wagi półciężkiej z tamtejszym mistrzem Alexem Pereirą. Co prawda “titleshot” obiecano już wcześniej nadal kurującemu się byłemu mistrzowi Jamahalowi Hillowi, ale termin powrotu Amerykanina nadal nie jest znany. Jego rozbrat ze sportem może potrwać jeszcze pół roku, co z kolei może stanowić szansę na wejście do mistrzowskiej gry dla zwycięzcy walki Ankalaev vs. Walker 2.
Gigantycznym faworytem rewanżu jest Dagestańczyk, co może jednak odrobinę dziwić. Owszem, jest wszechstronniejszym zawodnikiem, który walczy bardzo uważnie, nie dając wielu okazji do ataków swoim rywalom, ale Walker jest silny jak tur, niebywale dynamiczny i nieprzewidywalny, a do tego posiada piekielnie ciężkie pięści.
Interesująco zapowiada się też co-main event sobotniej gali. Tamże rękawice skrzyżują Matheus Nicolau i Manel Kape. Zwycięzca uczyni ważny krok w kierunku rozgrywki o pas mistrzowski w kategorii muszej.
Wyraźnym faworytem zawodów jest niebywale błyskotliwy Kape, ale mający angolskie korzenie Portugalczyk będzie musiał mieć się na baczności, bo Brazylijczyk to kawał kontruderzacza – potrafi czaić się przez kilka minut, by następnie w dogodnym momencie wystrzelić z rozstrzygającymi uderzeniami.