
Pomimo iż rozpiska sobotniej gali UFC Fight Night pozostawia wiele do życzenia – delikatnie rzecz ujmując – to nad Wisłą cieszy się sporym zainteresowaniem – a to z uwagi na występ Marcina Tybury.
Polski ciężki wojuje pod sztandarem amerykańskiego giganta od 2016 roku. Stoczył w oktagonie łącznie osiemnaście walk, z których wygrał jedenaście. Od wielu lat utrzymuje się w czołowej piętnastce dywizji. W sobotę po raz trzeci w karierze wystąpi w walce wieczoru – jego przeciwnikiem podczas gali UFC Fight Night w Las Vegas będzie kowadłoręki Tai Tuivasa.
– Tai to ekscytujący zawodnik – powiedział Marcin podczas konferencji prasowej przed galą. – Fani go uwielbiają. Pierwsza rzecz, jaka przychodzi mi do głowy w jego temacie, to oczywiście ciężkie pięści. Ostro naciera. Próbuje kończyć walki. Jest niebezpieczny w każdej sekundzie pojedynku. Tyle. Tak bym go opisał.
– Pod kątem kondycyjnym nie mam problemu z 25 minutami. Robiłem to wcześniej. Mam zaufanie do swojej kondycji. Zawsze jednak szukam skończenia. Próbuję kończyć walki. Mam nadzieję, że tak się stanie.
Pomimo iż Marcin Tybura od dawna należy do szerokiej czołówki wagi ciężkiej, to kluczowe walki, które mogły stanowić dla niego przepustkę do rozgrywki mistrzowskiej, kończył jednak na tarczy. Ostatnią stoczył w lipcu zeszłego roku, padając szybko pod uderzeniami aktualnego tymczasowego mistrza Toma Aspinalla.
– Muszę się teraz odbudować, wrócić na drogę zwycięstw i wtedy zastanowimy się nad przyszłością – powiedział uniejowianin. – Moim kolejnym krokiem jest Tai i tylko jego mam w głowie.
Tai Tuivasa znajduje się w trudnym położeniu, bo trzy ostatnie pojedynki skończył na tarczy. Prawdopodobnie w Las Vegas będzie wojował o pozostanie pod sztandarem UFC – nie może pozwolić sobie na czwartą kolejną porażkę.
Australijczyk podkreślił, że absolutnie Polaka nie lekceważy, ale walkę będzie chciał rozwiązać bardzo szybko.
– Marcin walczy od dawna – powiedział Tuivasa. – Oglądałem go od wielu lat. Jest bardzo doświadczony. Nie wniosę do oktagonu niczego, czego by już nie widział.
– Wiem natomiast, że jego planem jest przeciągnięcie mnie do późniejszych rund. Spróbuje mnie pewnie zmęczyć, ale to waga ciężka – wyjdę więc i pójdę ostro. Spróbuję wykonać swoją robotę.
– Oczywiście, że chciałbym, aby każda walka trwała po 10 sekund, ale moi trenerzy nie pozwalają mi trenować na tak krótkie walki. Wykonałem swoją robotę. Miałem po drodze kilka kontuzji, o które musiałem zadbać. Moja ekipa dała mi jednak świetne wskazówki, więc jestem pewny siebie.
Kursy bukmacherskie są w przypadku tej walki niezwykle zbliżone. Pewnikiem jest natomiast jedno – w stójce Tybura będzie igrał z ogniem, bo Tuivasa uderza piekielnie mocno, podczas gdy w parterze to Australijczyk walczył będzie o życie – tam to bowiem Polak jest zdecydowanie sprawniejszy.