Skip to main content

W sobotę Dana White i spółka ruszą na podbój Francji, organizując w Paryżu pierwszą w historii galę UFC.

Pomimo iż paryska gala odbędzie się w ramach UFC Fight Night, w rozpisce znajdziemy kilka naprawdę interesujących zestawień, które śmiało mogłyby trafić też na numerowane gale. Nie zabraknie też akcentu biało-czerwonego.

W walce wieczoru były pretendent do pasa mistrzowskiego wagi ciężkiej Ciryl Gane skrzyżuje rękawice ze świetnie ostatnimi czasy radzącym sobie australijskim rębajłą Taiem Tuivasą.

Dla Francuza będzie to powrót do oktagonu po pierwszej w zawodowej karierze porażce, jaką w styczniu tego roku zadał mu w mistrzowskim starciu Francis Ngannou. Kameruńczyk wygrał wówczas jednogłośną decyzją sędziowską, zaprzęgając do działania zapasy. Gane może sobie jednak pluć w brodę, bo w piątej rundzie – decydującej o wyniku walki – miał rywala na przysłowiowym widelcu i gdyby nie pokusił się o nieprzemyślaną próbę skrętówki, przypłaconą oddaniem dominującej pozycji w parterze, prawdopodobnie dowiózłby zwycięstwo do syreny końcowej.

Tai Tuivasa w latach 2018-2019 przegrał trzy kolejne starcia, będąc na krawędzi zwolnienia z organizacji. Pięć ostatni walk skończył jednak z tarczą – wszystkie wygrał przez nokauty – i dzisiaj jest o krok od włączenia się do mistrzowskiej rozgrywki w wadze ciężkiej. Jeśli pokona Gane, w kolejnym starciu może walczyć nawet o złoto.

Bukmacherzy większych, by nie rzec: żadnych szans Australijczykowi jednak nie dają. Jest on bowiem zdecydowanie największym underdogiem w całej rozpisce sobotniej gali. Mając na uwadze style walki obu, trudno się takim kursom dziwić – Gane to bowiem kapitalnie kontrolujący dystans stójkowy wirtuoz, który w konfrontacji tej będzie miał po swojej stronie zdecydowaną przewagę szybkościową. Wydaje się, że Australijczyk musi tutaj liczyć na jakieś potężne uderzenie w półdystansie, do którego jednak przedarcie się stanowić będzie trudne zadanie.

Interesująco zapowiada się także co-main event gali, w którym naprzeciwko siebie staną dwaj czołowi średni, Robert Whittaker i Marvin Vettori. Co ciekawe, obaj dwukrotnie mierzyli się z mistrzem 185 funtów Israelem Adesanyą i obaj starcia te kończyli na tarczy. Oznacza to oczywiście, że dopóki na tronie wagi średniej zasiadał będzie Nigeryjczyk, Australijczyk i Włoch będą mieli mocno utrudnione zadanie, aby ponownie skrzyżować z nim rękawice, ale… Zawodnik, który w sobotę opuści oktagon w glorii zwycięzcy, będzie tego celu znacznie bliżej.

Whittaker jest faworytem zawodów. Włoch to co prawda kawał charakternego twardziela, który jeszcze nigdy w karierze nie przegrał przed czasem, ale mobilność, szybkość i bogaty stójkowy arsenał Australijczyka mogą okazać się decydujące.

W Paryżu pod sztandarem UFC zadebiutuje polski lekki Michał Figlak. Jego przeciwnikiem będzie mający już na koncie cztery występy w oktagonie amerykańskiego giganta i bilans 2-2 tamże Fares Ziam.

Mieszkający i trenujący w Anglii Polak może pochwalić się nieskazitelnym rekordem 8-0. Ma też za sobą sporo startów amatorskich. Od dwóch lat wojował pod sztandarem organizacji Cage Warriors, gdzie wygrał wszystkie sześć pojedynków. Figlaka cechuje agresywny styl walki – wywiera dużą presję, chętnie rozpuszcza ręce w kombinacjach, nie stroni od obaleń i pracy z góry. Walczy jak pitbul, który nieustannie naciera, nie dając ani chwili wytchnienia swoim przeciwnikom.

Pomimo iż to jego debiutancki występ, nasz zawodnik jest faworytem w potyczce z Ziamem. Francuz będzie co prawda górował nad Polakiem pod kątem warunków fizycznych, ale to Figlak jest znacznie wszechstronniejszy. Wydaje się, że samą li tylko presją Michał może okrutnie utrudnić oktagonowy żywot preferującemu walkę w dystansie kickbokserskim Faresowi.

Related Articles