Skip to main content

W sobotę Dana White i spółka po raz trzeci w historii zorganizują galę we Francji.

Paryską galę UFC Fight Night uświetni starcie w szerokiej czołówce kategorii lekkiej pomiędzy lokalnym bohaterem Benoitem Saint-Denisem i zaprawionym w bojach Renato Moicano.

Noszący przydomek “Bóg Wojny” Francuz zasilił szeregi UFC w 2021 roku, wchodząc na zastępstwo do walki z Elizeu Zaleskim w kategorii półśredniej. Przegrał ją z kretesem, ale pokazał nieprawdopodobny charakter, wytrzymując trzy rundy nieprawdopodobnego lania z rąk Brazylijczyka.

Pierwsza w karierze porażka nie podcięła mu skrzydeł. Zakasawszy rękawy, Benoit wrócił do wagi lekkiej, gdzie odniósł pięć kolejnych zwycięstw – wszystkich przed czasem. Utorował sobie w ten sposób drogę do czołowej piętnastki rankingu 155 funtów. W marcu tego roku stanął przed życiową szansą – wyszykowano mu bowiem zaprawionego w bojach i ociekającego wręcz medialnym zgiełkiem Dustina Poiriera, dwukrotnego pogromcę Conora McGregora. Wiktoria mogła katapultować Francuza nawet do walki o tytuł mistrzowski.

W pierwszej odsłonie pojedynku Saint-Denis zdominował Amerykanina, będąc nawet bliskim zwycięstwa przez poddanie, ale w drugiej okrutnie opadł z sił, ostatecznie padając pod ciosami doświadczonego rywala. Do zmiany warty nie doszło.

Renato Moicano wojuje pod sztandarem UFC od dekady. Początkowo startował w wadze piórkowej, ale w 2020 roku przeniósł się na stałe do kategorii lekkiej. Obecnie Brazylijczyk może pochwalić się serią trzech zwycięstw – nad Bradem Riddellem, Drewem Doberem i Jalinem Turnerem. Jest sklasyfikowany na 11. miejscu w rankingu, a zatem o “oczko” wyżej niż Benoit Saint-Denis.

Wyraźnym faworytem zawodów jest zawsze niezwykle agresywnie usposobiony Francuz. Brazylijczyk będzie miał po swojej stronie ogromne doświadczenie, ale czy wystarczy ono, aby powstrzymać mordercze intencje “Boga Wojny”?

Bardzo ciekawie zapowiada się też co-main event paryskiej gali. Może pod kątem medialnym nie jest to tak duże starcie jak walka wieczoru, ale pod kątem sportowym jest nawet większe aniżeli main event. Zwycięzca pojedynku Nassourdine’a Imavova z Brendanem Allenem zapewni sobie bowiem awans do rozgrywki o najwyższe laury w kategorii średniej. Niewykluczone, że znajdzie się o jedno li tylko zwycięstwo od titleshota.

Pomimo iż obaj zawodnicy sa bardzo wszechstronni, to dynamika tego starcia nie jest szczególnie skomplikowana, przynajmniej na papierze. Rozpędzony serią siedmiu zwycięstw Allen spróbuje przenieść akcję do parteru, gdzie powinien rozdawać karty, podczas gdy specjalizujący się w szermierce na pięści i kopnięcia Francuz powalczy o utrzymanie jej w stójce.

Sporym bukmacherskim faworytem zawodów jest Imavov, ale grzechem byłoby tutaj skreślanie Amerykanina. Nie tylko w walce na chwyty w parterze powinien on mieć przewagę, ale także w klinczu, który stanowi piętę achillesową Imavova. Czy jednak Allen zdoła uciszyć paryską Accor Arenę, przekonamy się w sobotni wieczór.

Related Articles