Skip to main content

Podczas sobotniej gali UFC Fight Night w Las Vegas fani ostatecznie obejrzeli tylko dziesięć walk – dwie wypadły bowiem z rozpiski w dniu gali – ale każda z nich skończyła się przed czasem.

Bohaterowie sobotniej gali UFC Fight Night w Las Vegas oszczędzili pracy sędziom punktowym – żadna z dziesięciu walk, jakie odbyły się w UFC APEX, nie dotrwała bowiem do decyzji. Obejrzeliśmy siedem nokautów i trzy poddania.

W walce wieczoru faworyzowany wyraźnie przez bukmacherów Jamahal Hill łatwej przeprawy z byłym pretendentem do tronu wagi półciężkiej Thiago Santosem nie miał. Brazylijczyk walczył co prawda ze wstecznego, ale gdy rozpuszczał ręce, czynił to z morderczymi intencjami, próbując urwać rywalowi głowę. W trzeciej rundzie był też w stanie skontrolować Amerykanina w klinczu. Jednak to Hill zachował więcej sił, w czwartej odsłonie posyłając wycieńczonego już Santosa na deski, gdzie dobił go uderzeniami z góry.

Dla Jamahala Hilla było to trzecie zwycięstwo z rzędu, które najpewniej katapultuje go do walk ze ścisłą czołówką wagi półciężkiej. Podczas konferencji prasowej po gali Amerykanin wskazał zresztą do razu dwóch rywali, z którymi chciałby skrzyżować rękawice w kolejnej walce – na oku ma aktualnego mistrza Jiriego Prochazkę oraz byłego Jana Błachowicza.

Nie zawiódł co-main event gali, w którym naprzeciwko siebie stanęli Geoff Neal i Vicente Luque. Kapitalnie usposobiony Neal nie dał faworyzowanemu Luque żadnych szans, okrutnie go rozbijając i kończąc ciosami w trzeciej rundzie. Co ciekawe, Amerykanin został pierwszym zawodnikiem, który zdołał pokonać Brazylijczyka przez nokaut – wcześniej Luque przegrywał wyłącznie decyzjami sędziowskimi lub przez poddanie.

W Las Vegas odbyły się też finały 30. edycji reality show “The Ultimate Fighter”. W wadze ciężkiej triumfował Mohammed Usman, który w drugiej rundzie ciężko znokautował Zaca Paugę, a w kategorii muszej kobiet Juliana Miller, która w trzeciej odsłonie skończyła uderzeniami z góry Brogan Walker.

Największym zainteresowaniem nad Wisłą cieszył się jednak debiut w kategorii średniej wojującego dotychczas w półciężkiej Michała Oleksiejczuka. Będący jednym z największych faworytów gali Polak zmierzył się z Samem Alveyem – i nie zawiódł.

Nasz zawodnik od pierwszych sekund rywalizacji ruszył do huraganowych ataków, już w jednej z pierwszych akcji posyłając Amerykanina na deski. Ten wrócił co prawda z czasem na nogi, ale presja ze strony agresywnie usposobionego Michała nie słabła. W końcu “Husarz” potraktował rywala kolejnym soczystym lewym krzyżowym, po którym ten runął na deski jak długi. Widząc to, sędzia przerwał to jednostronne widowisko. Na wszystko Oleksiejczuk potrzebował niespełna dwóch minut.

– Bardzo się cieszę – powiedział Michał podczas konferencji prasowej po gali. – Bardzo szybko odniosłem to zwycięstwo. Było efektowne, więc cieszę się i jestem gotowy na więcej.

– Mamy zawsze taktykę, ale ja wychodzę po to, aby kogoś zniszczyć. Niezależnie od wyniku wchodzę i od razu zaczynam wojnę. Plan był więc taki, żeby zasypać go bardzo mocnymi ciosami i go zdominować, zniszczyć.

– Byłem przygotowany na bardzo ciężką walkę. Wiem, że Sam Alvey to twardy weteran. Stoczył bardzo dużo walk dla UFC. Podszedłem do niego z bardzo dużym respektem i nastawiałem się na 3-rundową batalię.

Polski zawodnik wskazał od razu przeciwnika, z którym chciałby stanąć w szranki w następnym boju – jego wybór padł na specjalizującego się w kickboxingu Uriaha Halla, który okupuje 12. miejsce w rankingu kategorii średniej. Czy jednak Jamajczyk będzie zainteresowany zestawieniem z Michałem Oleksiejczukiem? Przekonamy się pewnie niebawem.

Related Articles